CAT S40 – test telefonu o wyjątkowej odporności na uszkodzenia

Pancerny telefon CAT S40 jest w stanie wytrzymać serię upadków, wstrząsów oraz długotrwały kontakt z wodą – tak przynajmniej twierdzi producent. A jak jest w rzeczywistości? Czy w maniaKalnych testach smartfon wypadnie lepiej, niż niedawno testowany myPhone Hammer Axe?

Za udostępnienie telefonu do testów dziękujemy sieci sklepów X-KOM, gdzie model CAT S40 kupicie w cenie 1599 zł.

Obudowa i jakość wykonania

Front urządzenia tworzy 4.7-calowy wyświetlacz wykonany w technologi IPS, chroniony poprzez taflę odpornego szkła Gorilla Glass 4. Tuż pod ekranem znajdziemy pokaźnej wielkości, fizyczne klawisze nawigacyjne, znacznie ułatwiające obsługę urządzenia w niedogodnych warunkach. Przód CAT’a S40 to także aparat o rozdzielczości 2 Mpix oraz dwa głośniki odpowiadające kolejno za połączenia głosowe i funkcje multimedialne.

Boki telefonu tworzy mieszanka plastiku, gumy i aluminium. Na prawy bok przeniesiono trzy spore klawisze służące do regulacji głośności oraz wybudzania wyświetlacza. Umieszczono tu również niemałą zaślepkę z uszczelką, chroniącą gniazdo kart nanoSIM oraz microSD. Po przeciwnej stronie wbudowano jeszcze jeden klawisz, któremu możemy przypisać dowolnie wybraną przez nas funkcję, oraz gniazdo microUSB, także zabezpieczone zaślepką wraz z uszczelką.

Górna i dolna krawędź S40 to mieszanka plastiku i gumy – dół pozostał niezagospodarowany, za to na górnej listwie, pod gumową zaślepką ukryto gniazdo minijack 3.5 mm. Krawędzie boków urządzenia wystają ponad wyświetlacz – nawet gdy położymy telefon ekranem do dołu, nie powinien się on porysować lub zniszczyć.

Plecki urządzenia tworzy odporna na zarysowania i ścieranie, mieszanka plastiku pokrytego czymś na wzór gumy. Umieszczono tu oczko aparatu o rozdzielczości 8 Mpix, wysokiej klasy diodę doświetlającą oraz drugi mikrofon wyłapujący szumy otoczenia. Warto zauważyć że antypoślizgowa faktura poprawia pewność chwytu, a aparat nie wystaje ponad lico obudowy. Krótko mówiąc, ktoś dokładnie przemyślał ten projekt.

CAT zdążył przyzwyczaić swoich klientów do tego, że w temacie jakości nie zawodzi – nie inaczej jest w przypadku modelu S40. Wszystkie elementy są spasowane perfekcyjnie, a trwałość telefonu potwierdza certyfikat IP68 oznaczający, iż telefon jest odporny na przenikanie wody i pyłu. Klawisze są sztywne a ich skok jest wyraźny i wyczuwalny pod palcem.

Próbowałem wygiąć telefon. Choć użyłem sporo siły, obudowa nie poddała się. Mało tego, nie usłyszałem nawet skrzypienia pracujących elementów. Następnie poddałem telefon serii wymagających testów wytrzymałościowych. Efektem byłem wręcz zdumiony – woda, piach, niska temperatura i kilkanaście upadków z wysokości prawie 2 metrów nie uszkodziły S40 – obudowa doczekała się jedynie kilku drobnych rys i zadrapań.

Solidność i trwałość obudowy wpływają jednak na wagę urządzenia. 185g wymaga przyzwyczajenia. Trzymając S40 w dłoni czuć za to, że to sprzęt z wysokiej półki i nie trzeba nosić go w futerale, aby był bezpieczny. Pozostaje jeszcze kwestia wyglądu – według mnie mieszanka gumy i aluminium była strzałem w dziesiątkę, a sam design jest wyjątkowy i podkreśla specyficzny charakter smartfona. Ciężko będzie pomylić produkt CAT-a z jakimkolwiek innym.

Temperatura obudowy

CAT S40 nie ma tendencji do przegrzewania się – to po części kwestia braku wydajnych podzespołów, po części użytych do produkcji obudowy materiałów. Nawet przy mocnym obciążeniu nasz termometr nie zarejestrował więcej, niż 33 stopnie C.

Ekran

S40 wyposażono w ekran IPS o przekątnej 4,7″ i rozdzielczości 540 x 960 pikseli. Jednostka nie należy do najlepszych – nieduża rozdzielczość przekłada się na zaledwie 234 piksele na cal, przez co gołym okiem można zauważyć poszarpane czcionki. Pod względem odwzorowania kolorów jest natomiast nieco lepiej, co jest zasługą matrycy wykonanej w technologii IPS. Nie można również narzekać na kąty widzenia – niezależnie od wychylenia obraz nie traci mocno na jakości.

Na plus warto zaliczyć możliwość szerokiej regulacji jasności – dolna granica suwaka zaczyna się przy wartości 25 cd/m2, a maksymalnie podświetlony panel osiąga aż 561 cd/m2 – takie parametry pozwolą na komfortową pracę z ekranem w każdych warunkach, nawet w słoneczny dzień. Użytkownik może pokusić się także o automatyczną korektę jasności, jednak według mnie nie działa ona najlepiej.

Pozytywne wrażenie wywarła na mnie dokładność pracy digitizera – ekran wychwytuje do 5 punktów dotyku i odpowiednio interpretuje każde muśnięcie, nawet w rękawiczkach.