Bateria
Mówi się, że większy może więcej – w przypadku baterii iPhone’a 6 z 4,7-calowym ekranem to powiedzenie nie sprawdzało się. iPhone 6s Plus ma wprawdzie mniejszy akumulator od swojego poprzednika, ale po dwóch tygodniach testowania przekonałem się, że jest możliwym, aby iPhone wytrzymał dwa dni bez ładowarki.
Uważam się za dość wymagającego użytkownika — mój pakiet internetowy znika w oku mgnienia i wysyłam mnóstwo wiadomości głosowych i tekstowych, a mimo to, najkrótszym czasem, jaki mi się udało osiągnąć było 1,5 dnia. Gdy telefon leżał w większości dnia nieużywany, ale w stanie czuwania, energii baterii praktycznie wcale nie ubywało.
Tym bardziej dziwią mnie wyniki, jakie 6s Plus zdobył w teście przeprowadzonym przy jasności ekranu zredukowanej do 120 cd/m2. Energii starczyło na około 5 godz. surfowania po Internecie, niezależnie od tego czy korzystałem z Wi-Fi czy z sieci 4G. Podobną notę telefon zdobył w teście odtwarzanego filmu przy użyciu VLC Player.
Porównując iPhone’a 6s Plus z Samsungiem Galaxy S6 Edge+ widać wyraźną różnicę w wydajności zamontowanego ogniwa, aczkolwiek w realnym przełożeniu oba telefonu pozwalają na mniej więcej te same przebiegi podczas normalnego użytku, co sprawdziłem na własnej skórze.
Dużą zaletą nowego iOS-a jest moduł pozwalający na śledzenie zużycia energii akumulatora w iPhone’ie, a oprócz tego pojawił się jeszcze tryb niskiego zużycia energii, który ogranicza zużycie danych w tle, wyłącza funkcję Hej, Siri oraz ogranicza niektóre elementy wizualne. Nie jest to może wszystko, co dałoby się zrobić, aby odciążyć baterię, ale zawsze to już coś.
Aparat fotograficzny
Dotychczas Apple twardo twierdziło, że zamiast dokładać więcej megapikseli, woli skupić się na dopracowaniu technologii, w jakiej matryca aparatu została wykonana. W końcu jednak doczekaliśmy się zmian i iPhone 6s Plus otrzymał zupełnie nowy, 12-megapikselowy aparat z dwutonową lampą błyskową (dającą dwa tony światła — ciepły i zimny) oraz stabilizacją optyczną (dostępna wyłącznie w większym wariancie telefonu).
Nowy aparat to nowe możliwości, w tym ulepszony tryb wideo poszerzony o nagrywanie filmów 4K o prędkości 30 kl./s. Zgodzę się, że w tym przypadku nowe dziecko Apple’a samo w sobie nie jest rewolucją, ale ma szansę zrewolucjonizować rynek mobilny. Czemu?
Kluczem jest to, że aplikacja nadal zachęca użytkownika do robienia zdjęć i filmów. Nie straszy możliwością przerwania nagrywania w wyniku nagrzewania się procesora, nie ogranicza też czasu nagrania ani nie wymaga aktywowania specjalnego trybu. Raz wybrana w ustawieniach rozdzielczość 4K, przypomina o sobie tylko małym znaczkiem widocznym w poglądzie. Sądzę, że w niedługim czasie możemy doczekać się zalewu amatorskich filmików 4K, o ile oczywiście ktoś dotrze do stosownej funkcji w ustawieniach i wyposaży się w wariant z odpowiednio dużą pamięcią. 10 sekund filmu 4K potrafi ważyć ok. 80 MB.
Dokładna specyfikacja:
- Aparat o rozdzielczości 12 MP, rozmiar piksela 1.22 µ
- Ogniskowa f/2,2
- Optyczna stabilizacja obrazu (OIS)
- Tylne podświetlenie matrycy (BSI)
- Podwójna dioda doświetlająca
- Nagrywanie 4K (3840 na 2160 pikseli)
- Zdjęcia Live Photos
- Szafirowe szkiełko ochraniające aparat
- Przedni aparat 5 MP z Retina Flash
Jakość zdjęć
Nowy układ — Apple A9 — posiada wbudowany procesor obrazu, którego obecność wyraźnie zaznacza się w jakości fotografii. iPhone 6s Plus robi fantastyczne zdjęcia, a ich największą zaletą jest szeroki zakres tonalny. Używałem aparatu w różnych sceneriach — w dzień, pod światło i nocą, w każdej sytuacji fotografie demonstrowały dobrze zachowany balans między bardzo jasnymi i bardzo ciemnymi elementami. Nawet na zdjęciu robionym pod słońce, które powinno oślepić aparat, znaczna część fotografowanej sceny pozostaje widoczna.
Pięknie prezentują się też kolory. Są żywe i bardzo mocno nasycone. Program aparatu iPhone’a zazwyczaj posiada podniesiony kontrast, przez co zdjęcia wyglądają bardziej efekciarsko w porównaniu do fotek wykonanych konkurencyjnymi modelami. Największe wrażenie robi na mnie jednak sposób, w jaki aparat uwiecznia cienie padające na budynki.
Przy bardzo niskiej czułości na światło (ISO 25) w słoneczny dzień możemy uchwycić naprawdę piękne obrazki, które równie imponująco wyglądają na ekranie iPhone’a, co komputera. Szczegółowość w tym wypadku pozostaje bez zarzutu, choć przy oględzinach zdjęć w ich pełnym rozmiarze zauważymy lekkie szumy. Są jednak zdjęcia, które pokazują niewiarygodną ilość szczegółów.
Nie jest to jednak przypadek, co pokazują sample wykonane w pomieszczeniach, gdzie jest mała ilość światła zastanego. Pomimo ustawienia ISO 1600, pierwszy plan zostaje pięknie wyostrzony z zachowaniem dużej ilości szczegółów przy jednoczesnym zachowaniu ładnego rozmycia tła.
Po teście Sony Xperii Z5 Compact jestem mocno wyczulony na wszelkiego rodzaju dystorsje. Xperia miała problemy z wyostrzaniem krawędzi zdjęcia, ale tu nie spotkałem się z żadnym widocznym defektem. Nie ma więc do czego się przyczepić. Według mnie to jeden z lepszych aparatów w telefonie, jakie kiedykolwiek testowałem.
Live Photos
Nowością jest ne tylko ultrawysoka rozdzielczość w trybie nagrywania, lecz także ruchome zdjęcia opatrzone nazwą Live Photos. Można drwić i mówić, że Apple na nowo odkrywa GIF-y, ale tryb Live Photos ma jedną cechę szczególną — działa bez większej ingerencji ze strony użytkownika. Wystarczy aktywować ten tryb i można stale z niego korzystać nie myśląc o tym.
Odbije się to pamięci wbudowanej, bo ruchome fotki zajmują znacznie więcej miejsca, niż standardowe, ale podczas przeglądania galerii fajnie zobaczyć, jak zdjęcia ożywają na ułamek sekundy i przenoszą nas w akcję miejsca, w którym zostały wykonane.
Co prawda większość z nich wygląda dość zabawnie, bo rejestrują chwilę udanego kadru i zazwyczaj obraz wędrującego do kieszeni telefonu (aktualizacja iOS-u niewiele zmieniła w tym temacie), ale i tak jest to pewna namiastka tego, czego możemy oczekiwać w przyszłości — świata, w którym multimedia opierają się na ruchomych obrazach.
Póki co fotografie Live Photos możemy oglądać na wybranych produktach Apple’a. Przeniesione na MacBooka zastygają w bezruchu.
Jakość filmów
Niedługo po premierze iPhone’a 6s Plus powstała recenzja, której ogólny wydźwięk był taki, że iPhone 6s Plus nagrywa ładniejsze filmy 4K, niż lustrzanka. Mnie nie spieszno do takich konkluzji, ale przyznaję, że filmy wyglądają bardzo imponująco.
Miałem już styczność z kilkoma telefonami flagowymi i w kwestii płynności wideo 4K iPhone 6s Plus idzie w parze z Samsungiem Galaxy S6 pozostawiając lekko w tyle Sony Xperię Z5 — tutaj dawały się zauważyć lekkie problemy z obrazem, których u 6s Plus dopatrzeć się nie sposób.
Fantastycznie sprawdza się optyczna stabilizacja obrazu. Nic dziwnego, że powstał pierwszy film dokumentalny nagrany nowym iPhone’em. Niby szczycę się tym, że moja ręka jest dość stabilna, ale widać tutaj ogromne wsparcie sprzętowe.
Jakość filmów jest bardzo dobra: zakres tonalny wystarczająco szeroki, dźwięk jest ładny i nie zauważymy skoków obrazu wynikających z autofokusu działającego trybie ciągłym. W skrócie — nie ma się do czego przyczepić.
Przedni aparat
Oprócz folderu opatrzonego nazwą selfies, w iPhone’ie 6s Plus pojawia się też lepszy aparat przedni o rozdzielczości 5 megapikseli oraz specjalnej funkcji — Retina Flash. Działa ona w ten sposób, że w trudniejszy warunkach oświetleniowych w momencie zwolnienia migawki, ekran błyska światłem.
W gruncie rzeczy to ta sama funkcja, którą spotkamy w LG G4, z tym wyjątkiem, że Apple pochwaliło się użyciem dodatkowego chipu obsługującego ekran, aby mógł rozbłysnąć mocniejszym światłem niż tym, które emituje w normalnym użytkowaniu.
Funkcja sprawdza się naprawdę dobrze. Przekonałem się o tym robiąc zdjęcia autoportretowe w miejscu, gdzie ilość światła była wręcz znikoma. Retina Flash głównie oświetla pierwszy plan (tj. twarze fotografowanych) mocnym i naturalnym światłem.
Sama jakość zdjęć jest zadowalająca, choć wielkich zmian w stosunku do poprzedniego iPhone’a nie zauważam. Owszem — większa rozdzielczość, to więcej szczegółów, ale ogólna jakość pozostaje zbliżona.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.