Nietypowy, niekonwencjonalny, a może po prostu… najlepszy? LG V10 to pierwszy telefon, który ma dwa ekrany, trzy aparaty i naprawdę mocną specyfikację.
Kiedy uwaga całego świata skupia się na targach MWC 2016 w Barcelonie, podczas których miała miejsce premiera LG G5, najnowszego flagowca z modularnymi komponentami, ja testuję LG V10 – kolejny model, który pokazuje, że LG lubi eksperymentować.
Trudno mi inaczej to ująć w słowa: LG nie obawia się korzystać z niecodziennych rozwiązań, o ile ma to pomóc w wygodniejszym korzystaniu z urządzenia. Obudowy poprzednich modeli miały lekko wygięty kształt i zmienione położenie guzików sterujących, a z kolei w specyfikacji LG V10 zamiast jednego, pojawiają się dwa ekrany dotykowe.
Główny wyświetlacz to matryca Quantum IPS utrzymująca wysoką poprzeczką, ustawioną przez zeszłorocznego LG G4, gdzie zastosowany panel cechował się fantastycznym odwzorowaniem kolorów i praktycznie bezbłędnymi kątami widzenia (choć nie tak dobrymi, jak w przypadku Super AMOLED-ów Samsunga). Przy przekątnej 5,7″, zastosowana rozdzielczość QHD (2560 na 1440), którą LG wprowadziło na rynek jako pierwsze, daje możliwość swobodnego korzystania z różnego rodzaju multimediów. Jak się przekonałem na własnej skórze, na V10 równie dobrze oglądało mi się filmy, co czytało książkę czy pisało dłuższe maile.
Podczas tych czynności mój wzrok nieustannie uciekał w stronę drugiego, 2,1-calowego wyświetlacza, gdzie pojawiają się wszystkie powiadomienia, jak np. nowy mail opatrzony tytułem uzupełnionym fragmentem treści, SMS z nadawcą, czy wiadomości z Messengera. Tutaj także pojawią się guziki do odebrania połączenia głosowego, gdy to nadejdzie podczas gdy my wykorzystujemy główny ekran do czegoś innego.
Niestety, LG V10 nie odpowiada na kluczowe pytanie: czy dodatkowy ekran to rozwiązanie, którego faktycznie potrzebujemy? Jest położony na samej górze telefonu, więc nie dostaniemy się do niego bez użycia obu rąk, a przy wygaszonym telefonie podświetla go tak blade światło, że trudno coś na nim dostrzec. Blade i nierównomierne — na lewej krawędzi widać niemałą poświatę diody podświetlenia.
Dla osób nastawionych na korzystanie z telefonu przy użyciu obu rąk, dodatkowa przestrzeń w V10 ma do zaoferowania mniej więcej tyle samo, co zagięta krawędź Samsunga Galaxy S6 Edge Plus — możemy dodać pasek z pięcioma ulubionymi kontaktami z książki telefonicznej, wyświetlić najnowsze aplikacje zainstalowane w telefonie, dodać powiadomienia z kalendarza czy dodać pasek ze skrótami do ulubionych programów. Znalazł się też widget z własnym podpisem, który wzbogacimy o emoji.
W sporadycznych momentach dodatkowy ekran porzuca swoje typowe zadania i adaptuje się do uruchomionej aplikacji (producent udostępnił też API, aby deweloperzy wykorzystali nadprogramowy obszar we własnych aplikacjach). Możemy to sprawdzić podczas robienia zdjęć, gdy na ekraniku wyświetla się rząd dostępnych trybów przechwytywania obrazu — jest ich aż sześć: prosty, automatyczny, ręczny (foto), ręczny (wideo) oraz tryb snap i byłoby trudno nimi operować bez dodatkowego wyświetlacza.
Będąc już przy temacie wyposażenia fotograficznego, mamy do dyspozycji 16-megapikselowy aparat główny z optyczną stabilizacją obrazu, podwójną diodą doświetlającą i nagrywaniem filmów UHD (maks. 5 minut na jeden plik) oraz dwa aparaty na froncie (oba po 5 megapikseli).
Zważywszy na bogactwo opcji w trybie manualnym oraz zamontowany sprzęt, odnoszę wrażenie, że LG V10 spełnia kolejną ambicję producenta — stworzyć najlepszy telefon fotograficzny. Nawet przy obecności bardzo jasnej optyki (f/1,8) aplikacja pozwala na szarżowanie czułością ISO w zakresie ISO 50 – 2700 i to zarówno w trybie fotografowania, jak i nagrywania filmów; możemy też włączyć stały podgląd na histogram i wybrać, aby zdjęcia były zapisywane do plików RAW. Wszystko to daje obietnice pięknych, doświetlonych i szczegółowych zdjęć.
Sam jestem zwolennikiem korzystania z automatu, ponieważ liczę na szybko wykonane fotografie o optymalnych parametrach. W przypadku LG V10 mamy dwa takie tryby, gdzie częściej korzystałem z automatycznego niż prostego. W praktyce różnica polega na tym, że mogłem wspomóc się siatką prowadnic i wybrać rozmiar filmów oraz zdjęć. Pełny manual natomiast pozwala na korygowanie wartości ekspozycji, balansu bieli, czasu naświetlania czy nawet ręczne sterowanie fokusem.
Fotografie, jakie wykonałem telefonem charakteryzują się dobrymi parametrami, mimo że sam czas naświetlania nie jest specjalnie długi. Dzięki temu, tak samo jak Huawei P8 czy Galaxy S6, udało mi się zrobić ładne zdjęcia nawet w scenerii oświetlonej skąpym światłem ulicznym. Zaskakuje niewielka ilość szumów, mimo że aparat śmiało korzysta z wysokich czułości ISO. Podoba mi się też sposób, w jaki urządzenie operuje wartością ekspozycji, bo światło zazwyczaj jest dobrze rozdystrybuowane po całym planie. Jedynie w zdjęciach pod światło V10 zdarza się lekko zaciemnić pierwszy plan.
Tryb filmowy pozwala na kręcenie filmów FHD i UHD — oba przy różnych prędkościach klatek (1 – 60 kl./s) i z wykorzystaniem trybu manualnego, gdzie możemy sterować podobnymi parametrami, jak podczas robienia zdjęć, a dodatkowo skorygujemy jakość nagrywanego dźwięku (spotykamy się tutaj z kierunkowym dźwiękiem stereo, jak w dobrych Lumiach pokroju Nokii Lumii 1520), ustalimy przepływowość obrazu (niskie, średnie, wysokie) i włączymy stabilizację obrazu. Jestem naprawdę pod wrażeniem!
Na przodzie urządzenia zamontowano dwa aparaty fotograficzne do autoportretów. Nie różnią się oną ilością megapikseli, a kątem widzenia — standardowy oferuje kąt o szerokości 80°, drugi natomiast o szerokości 120°. To kolejny przykład tego, jak LG radzi sobie z typowymi problemami użytkowników, tu z sytuacją, kiedy chcemy objąć szerszy plan podczas robienia selfies. Choć w założeniu szerokokątny aparat jest dedykowany zdjęciom grupowym, to nawet stając w pojedynkę przed obiektywem możemy zauważyć zalety takiego wyposażenia.
Jak widać na powyższym przykładzie, zyskujemy na przestrzeni dookoła nas — łatwiej się sfotografować, kiedy chcemy ująć kawałek tła za nami, a ponieważ telefon rozpoznaje gesty, możemy zwolnić migawkę aparatu pilnując poprawnego kadru. Na tym możliwości aparatu się nie kończą. Ekran może pełni funkcję lampy błyskowej (potrafi odpowiednio oświetlić twarz, kiedy jesteśmy w zupełnych ciemnościach), a oprócz normalnych zdjęć możemy wykonać kolarz fotografii wykonanych każdym z aparatów.
Gdybyśmy bazowali na własnych wyobrażeniach, to telefon posiadający dwa ekrany oraz dwa aparaty na przodzie w naszej wyobraźni kreowałby się na dziwny twór o niespecjalnej urodzie. Muszę jednak powiedzieć, że LG stanęło na wysokości zadania — V10 naprawdę mi się podoba. Niecodzienne wyposażenie zamknięto w smukłej obudowie, dlatego trudno odgadnąć przez samo korzystanie z V10, jaką przekątną ma jego wyświetlacz. Telefon mierzy sobie niecałe 8 cm szerokości, dzięki czemu bez problemu mieści się w mojej dłoni, a jego grubość (8,6 mm) sprawia, że urządzenie łatwo schować w kieszeni.
Producent bazuje na trzech podstawowych materiałach — tworzywa sztucznego na pleckach (okraszonego nazwą dura skin), błyszczącej stali nierdzewnej 316L umieszczonej po bokach oraz szkła Gorilla Glass 4 pokrywającego ekran. Telefon, jak zapewnia producent, jest bardzo wytrzymały, ale w czasie używania pojawiły się delikatne mikro-rysy na stalowych bokach, mimo tego, że sam telefon nie zetknął się w mojej kieszeni z żadnymi ostrymi przedmiotami.
Fantastycznie sprawdza się za to chropowata faktura na pleckach telefonu, ponieważ nie zbiera odcisków palców, a pomimo tego, że testowałem biały wariant, na obudowie nie pojawiały się żadne widoczne zabrudzenia. Podoba mi się też, jak producent rozplanował tę stronę urządzenia.
W górnej części znajdziemy aparat główny otulony grubym pierścieniem, na lewo od niego diodę doświetlającą, na prawo laser autofokusu, a pod spodem guzik wybudzania z czytnikiem linii papilarnych oraz dwa dodatkowe do regulacji głośności. LG wciąż trzyma się twardo możliwości demontażu tylnej klapki, gdzie oprócz wyjmowalnego akumulatora oraz dojścia do slotu nanoSIM znajdziemy też gniazdo microSD z dołączoną kartą o pojemności 200 GB.
Front także, pomimo dużej ilości elementów dodatkowych, jest schludnie rozplanowany i ładnie zagospodarowany. Nad ekranem znajdziemy czujnik pomiaru światła oraz głośnik do rozmów, znacznie lepszej jakości, niż ten, który zamontowano w LG G4. Dźwięk jest czystszy, a sam telefon, choć nie posiada wygiętej obudowy jest wygodny w użyciu podczas dłuższych rozmów.
Wracając do omówienia wyglądu frontu telefonu, w dolnej części figuruje wyłącznie logo producenta. Górna ścianka boczna to miejsce, gdzie znajdziemy port podczerwieni wykorzystywany do obsługi urządzeń RTV oraz dodatkowy mikrofon, a na dolnej port microUSB z obsługą akcesoriów OTG, całkiem głośny i dobrze grający głośnik monofoniczny oraz wyjście audio.
Tutaj warto się na chwilę zatrzymać, ponieważ LG korzysta z 32-bitowego przetwornika cyfrowo-analogowego Hi-Fi, jak sam podaje w specyfikacji produktu aktywowany przy użyciu specjalnego skrótu dostępnego na belce skrótów. Przyznam szczerze, że nie mam szczególnego doświadczenia w ocenie tego typu technologii, ale wrzuciłem pliki FLAC i sprawdziłem sposób działania technologii korzystając z moich prywatnych słuchawek Sony. Dźwięk faktycznie wydawał się bardziej dopieszczony.
W wyposażeniu nie mogło też zabraknąć zestawu modułów łączności — dwuzakresowego Wi-Fi zgodnego ze standardami 802.1 b/g/n/ac i funkcją bezprzewodowego strumieniowania obrazu (Miracast) oraz odbiornika sygnału GPS współpracującego z Beidou oraz Glonass. Sprawdziłem jego dokładność i jak można zauważyć na poniższym obrazu, telefon bazując na samych satelitach rejestruje nieznacznie przesuniętą ścieżkę względem tej, którą przebyłem.
Niezaprzeczalną piętą achillesową LG V10 jest wygląd nakładki systemowej. Cztery na pięć osób z mojego otoczenia, które z zaciekawieniem przyglądały się telefonowi oznajmiły, że samo urządzenie jest ładne, ale jego oprogramowanie już nie. Podobno jest dziwne i pozbawione estetyki. Mieszanina kolorów i niespójny kształt ikon nie mogą konkurować z uporządkowanymi stylistycznie nakładkami od Sony, Samsunga czy Apple’a — tu się zgadzam, ale mocną stroną systemu LG V10 jest funkcjonalność.
Pierwszą rzeczą, jakiej szukałem, kiedy zdążyłem się już zaznajomić z urządzeniem, to tryb jednej ręki, tutaj przywoływany przez energiczne przesunięcie palca po belce przycisków systemowych. Po wykonaniu gestu, obraz zmniejszy się do niewielkiej ramki, którą możemy przesuwać i skalować. Raz przywołany, tryb ten zostaje z nami aż do momentu zamknięcia krzyżykiem, niezależnie od tego, czy oderwiemy się na chwilę od telefonu i wygasimy jego ekran.
Drugą pozycją, po jaką sięgnąłem była wielozadaniowość, tutaj obecna pod dwoma postaciami — aplikacji QSlide otwieranych w małych, niezależnych od siebie okienkach oraz tryb podwójnego okna wybieranego z listy przeglądu ostatnio otwartych aplikacji. Przy tak dużym ekranie i zastosowanych podzespołach, grzechem byłoby nie wprowadzić takich funkcji i LG o tym wie. Obie pozycje działają płynnie i nieraz okazały się bardzo przydatne.
Nie zabrakło miejsca dla ustawień Smart Settings pozwalający na automatyczną zmianę ustawień w zależności od naszego położenia (w domu i poza domem), a także bogatego zestawu opcji personalizacji — możliwość ustawienia motywu, zmianę kroju czcionki czy animacji przewijania.
Szkoda tylko, że fabrycznie zainstalowany jest nie Android Marshmallow, a Lollipop – mimo to system sprawuje się bardzo dobrze. Nie zauważyłem spadków w płynności działania interfejsu, choć poddawałem telefon wielu próbom. Przeskakiwałem między różnymi aplikacjami wywoływanymi z listy ostatnio otwartych programów, a podczas surfowania trzymałem na wierzchu aplikację QSlide. Urządzenie nie nie zacięło się, co w kontekście zamontowanego układu jest miłą odmianą.
Nie bez kozery więc LG montuje Snapdragona 808 — układ, którego dobrze poznał podczas konstruowania G4, ale w przypadku V10 widać, że producent sprawniej okiełznał jednostkę, dlatego sam telefon nie grzeje się tak bardzo, jak zeszłoroczny flagowiec Koreańczyków, a throttling nie jest tak agresywny, jak u konkurentów, którzy także postawili na jednostki z rodziny S8xx. Oprócz dobrej optymalizacji systemu, producent podejmuje roztropną decyzję i montuje 4 GB pamięci operacyjnej.
LG V10 nie jest murowanym zwycięzcą w starciu z innymi flagowcami, ale potrafi utrzymać się w najwyższej lidze. Trzyma wyrównany poziom z LG G4 (oba mają ten sam układ) i w testach mierzących wydajność graficzną naturalnie wypada odrobinę gorzej niż np. Sony Xperia Z5, którą oparto o mocniejszego Snapdragona 820. Kiedy jednak spojrzeć na testy PC Mark, widać że ogólna wydajność w typowych dla użytkownika czynnościach, jak surfowanie po sieci czy oglądanie filmów jest bardzo zbliżona.
Dzięki takiemu wyposażeniu przeglądarka internetowa zachowuje odpowiednią płynność nawet w widoku komputerowym, a mocny układ pozwala na odtworzenie filmów w wysokiej rozdzielczości — nawet 4K. Telefon nie boi się także najbardziej wymagających gier — np. Mortal Kombat X
Mocny procesor to zmora dla wbudowanej baterii o pojemności 3000 mAh, która w trakcie intensywnego używania telefonu wyczerpie się szybko. W teście PC Mark V10 wypada tak samo, jak G4, co nie jest obiecującą wróżbą. Najdłuższy czas działania V10 na pojedynczym ładowaniu wyniósł dokładnie 26 godz. i 59 minut, ale 1/3 tego czasu telefon leżał nieużywany. Lepiej przygotować się na to, że każdego wieczoru podłączymy telefon do ładownia, zwłaszcza, że do całkowitego uzupełnienia energii sprzęt potrzebuje zaledwie godziny.
Znacznie lepiej wypada Sony Xperia Z3+, która de facto dysponuje wydajniejszą jednostką, ale jak wiadomo Sony mocno ogranicza wydajność jednostki, aby zredukować temperaturę obudowy. Szkoda, że V10 nie otrzymał surowszych profili oszczędzania energii. Możemy jedynie ograniczyć działalność aplikacji i przesył danych w tle i wyłączyć drugi ekran.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co udało się stworzyć Koreańczykom. LG V10 to kawałek ładnego, solidnego i dobrze wyposażonego sprzętu. Rzadko kiedy mocno udziwnione wyposażenie pojawia się w takiej ładnej obudowie. V10 jest wydajnym telefonem, który przede wszystkim dedykowany jest zajawionym fotografom. Stopień rozbudowania aplikacji aparatu i efekty, jakie dzięki niej można osiągnąć są naprawdę niespotykane.
Jak napisałem wcześniej, przydatność drugiego ekranu wciąż jest dyskusyjna, ale jego obecność nie szpeci wyglądu telefonu. Szkoda, że ekranik został wykonany w technologii IPS. Zamiast tego wolałbym zobaczyć matrycę OLED. Przydałoby się też odświeżyć szatę graficzną systemu, bo ta faktycznie lekko odstaje od konkurencji. Oprócz tego żadnych większych zastrzeżeń nie mam.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…
Z zakupem telefon do zdjęć czekasz do premiery Huawei Mate 70? Możesz mieć rację, bo…