Mimo dużej ilości zegarków sportowych w swoim portfolio, Garmin pokazuje, iż wciąż jest w stanie zrobić urządzenie, które wygląda jak zgrabny, analogowy czasomierz.
Na rynku obecnie nie brakuje zegarków dla aktywnych, które wyglądają mniej lub bardziej futurystycznie oferując użytkownikom najczęściej podobne funkcje – wśród nich nowe urządzenie Garmina powinno stawiać nacisk zdecydowanie na słowo „zegarek”, bowiem najbardziej przypomina tego typu konstrukcję. W rzeczywistości jest to nic innego jak fitness tracker, który posiada kilka standardowych funkcji.
Podczas korzystania ze smartwatcha na obudowie urządzenia będziemy mogli zobaczyć dwa zakrzywione pasy po lewej i prawej stronie zegarka. Pasek po lewej stronie zapełni się podczas wykonywania konkretnych zadań oraz wypełniania celów a pasek po prawej pozostanie nieruchomym dopóty nie będziemy się ruszać. Czerwony pasek ma motywować użytkowników do wykonania jakiegokolwiek ruchu średnio co 15 minut. Jeśli więc wskaźnik nie będzie wystarczająco czerwony, wystarczy się chwilę przejść, aby zresetować go do początku „odliczania? Jeżeli jednak zobaczymy miejsce wypełnione w pełni na czerwono – to niedobrze. Oprócz monitorowania kroków, Vivomove może mierzyć również sen oraz momenty, w których jesteśmy niespokojni lub się przebudzamy – nic ponad to, co oferują opaski i smartbandy od konkurencji.
Sam zegarek łączy się z dedykowaną aplikacją Garmin, dzięki czemu możemy uzyskać informację na temat osiągnięć a także wskazówek na temat tego, o których porach dnia powinniśmy ruszać się więcej niż normalnie. Reszta danych opiera się o wszystkie możliwości zegarka, o jakich wspomniałem powyżej. Wygląda to dość standardowo, prawda? Model Vivomove jest więc idealną alternatywą dla osób, które szukają na rynku niedrogiego, dobrze wyglądającego smart-zegarka, który potrafi śledzić aktywność fizyczną.
Garmin Vivomove jest zasilany za pomocą wymiennej baterii, która zapewnia zegarkowi energię na prawie rok działania bez przerwy. Urządzenie jest odporne na wodę oraz zanurzenia do 50 metrów, dzięki czemu bez obaw będziemy mogli zabrać go na basen czy pobliskie kąpielisko (chociaż to chyba niezbyt mądry wybór biorąc pod uwagę skórzany pasek dołączony do zestawu).
Producent zapewnia, iż wprowadzi do sprzedaży kilka rodzajów pasków oraz opasek, na których będziemy mogli zamontować zegarek i założyć go bezpośrednio na rękę. Ceny akcesoriów mają plasować się między równowartością 30 lub 60 dolarów od sztuki.
Garmin Vivofit jako sam zegarek ma kosztować od 150 do 300 dolarów w zależności od modelu. Przeliczając tę cenę na złotówki… tanio nie jest.
Mimo swojej ograniczonej (w porównaniu do bardziej zaawansowanych trackerów) funkcjonalności, Garmin pokazał, iż dalej da się zrobić świetnie i minimalistycznie wyglądający zegarek, który nie musi od razu przywodzić na myśl plastikowej tandety z dedykowanym wyświetlaczem. Póki co będę czekał na to, jak uplasują się polskie ceny tego modelu i kto wie, może skuszę się właśnie na ten model. Vivofit przywrócił mi bowiem wiarę w to, że dalej da się zrobić ładny i funkcjonalny zegarek dla aktywnych.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.