Na polskiej premierze Lenovo Moto G4 i G4 Plus miałem okazję spędzić chwilę z tymi phabletami. Na żywo prezentują się lepiej niż na renderach, a same w sobie nie straciły charakteru serii – z pewnymi wyjątkami. Są to niewątpliwie dobre propozycje, ale to może być za mało…
Moto G4 i G4 Plus to nowości grupy Lenovo (związek Lenovo i Moto podkreślano na każdym kroku), które w przyszłym miesiącu powinny pojawić się na naszym rynku, w cenach ustalonych na 1199 i 1399 złotych. Czy oba phablety są warte takich pieniędzy? Na te pytanie postaram się odpowiedzieć w pierwszych wrażeniach.
Trochę im się urosło…
… i to największa różnica pomiędzy tą, a poprzednią generacją Moto G, która nie wszystkim fanom serii przypadnie do gustu. Do tej pory Lenovo pozwoliło cieszyć się fanom takich smartfonów, których przekątna nie przekracza 5 cali, zaś teraz wyraźnie stawia na tych użytkowników, dla których większy znaczy lepszy. Dla mnie ta zmiana jest dość obojętna, gdyż jestem elastyczny w tej kwestii, jednak jeśli ktoś z was martwi się, że Moto G4 bądź Moto G4 Plus będzie dla niego zbyt trudna w usłudze uspokajam – oba phablety nieźle leżą w dłoni, głównie dzięki zaokrągleniom na krawędziach tylnej klapki, którą notabene można zdemontować (jednak nie daje nam to swobodnego dostępu do baterii). Całość wykonana jest z gumowanego plastiku. Jeśli chodzi o sam wygląd, to phablety prezentują się lepiej na żywo niż na zdjęciach czy renderach, ale zeszłoroczne propozycje z serii Moto wyglądają znacznie lepiej.
5.5-calowe wyświetlacze na pierwszy rzut oka są naprawdę niezłe – dobra jasność maksymalna i dość komfortowa minimalna, kontrast i odwzorowanie kolorów są w porządku. Biel wygląda naturalnie i jest ustawiona bliżej cieplejszego odcienia, więc przeciwnicy zimnych odcieni znajdą tu coś dla siebie.
Aparaty na papierze niezłe, w praktyce – trudno powiedzieć
Przedstawiciele Lenovo zachwalali na konferencji fotograficzne możliwości zaprezentowanych dziś nowości (zwłaszcza modelu Moto G4 Plus). I papier mówi, że mieli do tego pełne prawo, gdyż lepszy wariant oferuje 16-megapikselowy aparat główny z dość jasnym obiektywem F/2.0 oraz z laserowym czujnikiem pomiaru ostrości, połączonym z detekcją fazy. Słowa firmy potwierdza również DxOMark, gdzie Moto G4 Plus zdobył 84 punkty, a więc tyle samo co Nexus 6P czy iPhone 6s Plus. Jednak w praktyce nie jest już tak różowo…
Najprawdopodobniej problemem jest aktualne oprogramowanie aparatu, które wymaga dopracowania, gdyż zdjęcia (wykonane w dość trudnych warunkach) były nieostre i pełne szumów – po aktualizacjach powinno być lepiej. Sama aplikacja została przebudowana i zniknął niezbyt lubiany pierścień, jednak sam program stał się jeszcze prostszy i mniej funkcjonalny. Jeśli lubisz eksperymentować mobilną fotografią, to niestety nowe Moto G nie będą dla Ciebie.
Czysty Android ciągle na miejscu
Czystego Androida można kochać albo nienawidzić, jednak trzeba uczciwie przyznać, że pierwsza grupa nie ma zbytniego wyboru, gdyż smartfonów z pozbawionym nakładki zielonym robotem nie ma na rynków zbyt wiele, oczywiście biorąc pod uwagę jednoczesną gwarancję długich i w miarę szybkich aktualizacji do kolejnych wersji. Dlatego należy się cieszyć, że na ten moment Lenovo ciągle niewiele dodaje od siebie do systemu Google.
Moto G4 i G4 Plus działały naprawdę dobrze na (jak mniemam) nie dopracowanym w 100% oprogramowaniu, ani na chwilę nie łapiąc zadyszki. Trochę dłużej trwało włączanie kolejnych aplikacji, ale przełączanie się między nimi oraz płynność działania była nienaganna. Problem mogą mieć za to fani mobilnych gier, gdyż zastosowany Snapdragon 617 z Adreno 405 nie radzi sobie najlepiej z rozdzielczością Full HD i mocy w tej materii jest na styk.
Jest Dual SIM!
Dla wielu maniaKów obecność dwóch slotów na karty SIM jest bardzo ważna, a gdy zniknęły one z poprzedniej Moto G wielu z was nie było zadowolonych. Na szczęście tym razem Lenovo nie zapomniało o tej funkcjonalności i co najważniejsze nie musicie poświęcać slotu na karty pamięci – nie jest to znane z większości chińskich smartfonów rozwiązanie hybrydowe.
Charakter serii został więc zachowany…
…jednak z paroma wyjątkami. Pierwszym elementem jest oczywiście rozmiar, drugim cena. Niestety, polski oddział Lenovo postanowił ściągnąć do naszego kraju tylko warianty wyposażone w 2 GB pamięci operacyjnej RAM i 16 GB pamięci wewnętrznej, gdyż pozostałe wersje mogły być zbyt drogie jak na polski rynek. Trochę to zastanawiające, biorąc pod uwagę pojawienie się u nas w zeszłym roku Moto X Play, która cechując się teoretycznie podobnymi parametrami trafiła do nas w stosunkowo wysokiej cenie, jednak prawdopodobnie producent wie co robi.
Warto jeszcze wspomnieć, że Lenovo Moto G4 Plus jest duchowym następcą wspomnianego modelu Moto X Play, a ten w ciągu 2/3 miesięcy będzie wycofywany ze sprzedaży, więc już teraz warto opowiedzieć sobie na pytanie, czy opłaca się czekać na pojawienie się nowej generacji w sklepach, a może lepiej postawić na starsze propozycje Lenovo Moto? Odpowiedź na to pytanie niestety nie należy do najłatwiejszych, ale sam postawiłbym na ładniejszą Moto X Play, która ma wyraźnie mocniejszą baterię. Na dodatek Moto G4 i G4 Plus mają mocnego rywala w postaci Huawei P9 Lite, który dziś zbiegiem okoliczności trafił w moje ręce i sprawił odrobinę lepsze pierwsze wrażenie. W sklepach za podobne pieniądze znajdziemy również Nexusa 5X, który również jest mocnym przeciwnikiem dla nowości Lenovo.
Czy mówię tym samym, że Moto G4 i G4 Plus to kiepski wybór? Oczywiście nie, gdyż phablety mają kilka atutów i fani serii są ich świadomi, jednak dopiero po zniknięciu podatku od nowości będziemy mogli mówić o opłacalności takiego wyboru. Niestety, tak jak w 2013/2014 roku rodzina Moto G ciągnęła rynek średniaków do przodu, tak teraz są to urządzenia jedne z wielu, z bardzo mocną konkurencją na karku. Może wersja z 3 GB RAM w podobnej cenie wypadła by lepiej…
Phablety Moto G4 i G4 Plus prawie na pewno zaoferują lepsze wsparcie od większości konkurentów, jednak czy to wystarczy, by ich pokonać? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam wam.
Ceny Lenovo Moto G4 Plus
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.