Ameryka to dziwny kraj – ludzie marnują czas i pieniądze na badania nad niezbyt przydatnymi gadżetami. A właśnie taki jest K2SD (Key to Save Driving) – czyli kluczyk do bezpiecznej jazdy, który zdaniem naukowców uchroni przed niebezpieczeństwem telefonowania.
K2SD to najprościej mówiąc moduł Bluetooth umieszczony w kluczyku samochodowym. Moduł ten rozpoznaje moment włożenia go do stacyjki samochodu i blokuje możliwość wysyłania wiadomości lub wykonywania połączeń ze sparowanego z nim telefonu. Potrafi również „zakablować nas” jeśli będziemy chcieli jednak użyć telefonu. O ważnych telefonach poinformuje nas wibracją – będzie to znak, aby zatrzymać się i z bezpiecznego miejsca oddzwonić.
Takie „cuda” potrafią wymyślić tylko Amerykanie, konkretnie naukowcy z uniwersytetu w Utah. Propozycja stosowania tego wynalazku w seryjnych samochodach, została wysłana już do największych koncernów. Zestaw taki miałby kosztować około 50 dolarów. Pytanie tylko, po co nam coś takiego? Amerykanie mają problem z silną wola, zwłaszcza podczas obżerania się tłustymi hamburgerami. Ale czy myślący Europejczyk będzie miał z tym problemy? Czy trzeba go kontrolować?
Większość z moich znajomych używa słuchawek Bluetooth – można taką kupić za 30 zł na Allegro. Ktoś jednak mógł by zarzucić, że nie rozwiązują one problemu, ponieważ nie niwelują w pełni niebezpieczeństwa rozmów przez telefon. Ale uwaga – takie samo niebezpieczeństwo stwarza słuchanie informacji radiowych, rozmowa z pasażerem czy wreszcie reklama damskiej bielizny na billboardzie przy drodze! Poza tym czy producent jest wstanie zagwarantować, że osoby mające problem samokontrolą i dzwonieniem z za „kółka” nie będą w stanie poradzić sobie z rozbrojeniem gadżetu?
Na deser filmik (jak dla mnie żenujący):
Źródło: physorg
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.