Jakiś czas temu trafiłem w sieci (CyberStyle.ru) na krótki felieton, w którym autor analizował rozwój branży mobilnej na przestrzeni kilku ostatnich lat. Swoją uwagę skupił zwłaszcza na znaczeniu słowa “smartfon” oraz roli, jaką w nowoczesnych gadżetach mobilnych spełniają moduły telefoniczne. Szybka ewolucja całego sektora sprawiła, iż musimy na nowo zdefiniować niektóre pojęcia związane z telefonią komórkową. Ciekawy wywód rosyjskiego autora postawiłem wzbogacić interesującymi danymi dotyczącymi rozwoju sektora mobilnego, a zwłaszcza najprężniejszej jego gałęzi – aplikacji. To one w dużej mierze wyznaczają dziś trendy rozwoju nowych technologii i to one przez najbliższe lata będą generowały szybko rosnące zyski firm z sektora IT.
Smartfon to z założenia takie urządzenie, które oprócz funkcji odbierania i wykonywania telefonów, zaoferuje użytkownikowi cały pakiet innych opcji. Zresztą zostało to wyrażone w jego nazwie: smart phone. Mamy zatem do czynienia z inteligentnym sprzętem, pełniącym kilka ról. Jednak w koncepcji tej na przestrzeni kilku ostatnich lat zaszły bardzo poważne zmiany – środek ciężkości został przesunięty z funkcji “telefonicznych” na te pozostałe, stanowiące wcześniej dodatek. Wystarczy spojrzeć na czas poświęcany poszczególnym opcjom we własnym smartfonie – w większości przypadków akcent ewidentnie został przesunięty. Dzisiaj nie możemy już mówić o “inteligentnym telefonie“, lecz “telefonicznym inteligencie“.
Skłamałbym oczywiście, gdybym napisał, że ludzie przestali nagle dzwonić, co miało wpływ na odwrócenie proporcji czasu poświęcanego smartfonom. Warto mieć jednak na uwadze, iż coraz większą rolę zaczyna odgrywać komunikacja alternatywna. Na dzień dzisiejszy nie ogranicza się ona jedynie do wiadomości typu SMS – użytkownicy mają dostęp do wszelkiego typu komunikatorów, skrzynki pocztowej oraz sieci społecznościowych. To na te komponenty zaczyna przechodzić komunikacyjny punkt ciężkości (po przejęciu serwisu Skype przez Microsoft można się także spodziewać szybkiego rozwoju technologii wideorozmów). Telefon w smartfonie (jakkolwiek to nie brzmi) zaczyna zatem tracić na wartości.
Ludzie poświęcają dzisiaj urządzeniom mobilnym dużo więcej uwagi i czasu, co częściowo wynika z trendu, który na Zachodzie przyjęto nazywać mobile transition. Za zjawiskiem tym stoi cały szereg obiektywnych przyczyn, a wśród nich m.in. wzrost wydajności procesorów, progres w sferze tworzenia wyświetlaczy, rozwój interfejsów, niebywała ewolucja w sferze sieci mobilnych, czy powstanie serwisów clouds.
Przeciętny użytkownik smartfonu używa go do dzwonienia, jako kalendarza, czy książki elektronicznej. Do popularnych funkcji należą też surfing w sieci, GPS i odtwarzacz multimedialny. Coraz częściej smartfon kupowany jest w zastępstwie mobilnej konsoli do gier. Czy tak wszechstronne urządzenie można jeszcze sklasyfikować jako telefon? Pojawia się tu także inna kwestia – wymiary sprzętu. Efektywne korzystanie z powyższych funkcji wymaga często wyświetlacza powyżej 4 cali. Gadżet o takich gabarytach trudno jednak zaliczyć do grona telefonów – zwłaszcza od czasu, gdy na rynku pojawiły się tablety.
Jeśli prześledzimy historię rozwoju branży mobilnej, to natychmiast rzuci się nam w oczy, iż telefony komórkowe były nieustannie zmniejszane>. Producenci prześcigali się w miniaturyzacji poszczególnych komponentów, co w ogólnym rozrachunku doprowadziło do stworzenia niezwykle mobilnych urządzeń. Jednak wraz z pojawieniem się smartfonów, tendencja ta uległa odwróceniu. Wystarczy przypomnieć sobie rok 2009 i realizację modelu HTC HD2 z 4-calowym wyświetlaczem.
Kolejny milowy krok miał miejsce całkiem niedawno – Samsung zaprezentował słuchawkę Galaxy Note z 5,3-calowym wyświetlaczem. Jednocześnie należy mieć na uwadze, iż pierwszy 5-calowy Dell Streak określano mianem tabletu, a nie smartfonu (nie posiadał on nawet modułu telefonicznego). Jesteśmy zatem świadkami sytuacji, w której telefon przerósł tablet.
Autor rozważań z serwisu CyberStyle wspomniał o bardzo ważnej kwestii – nazewnictwie. Jak myślicie, jaką nazwę otrzymałyby smartfony, gdyby dzisiaj szukano dla nich odpowiedniego miejsca na rynku? Może padłoby na dobrze już nam znany komputer kieszonkowy? Wszak mamy do czynienia z komputerem, w którym funkcje telefoniczne stanowią tylko część całego systemu. Zwłaszcza, że zmierzamy do momentu, w którym tradycyjna łączność telefoniczna zleje się z Internetem szerokopasmowym. A zatem nazwy PDA (Personal Digital Assistant), czy Palmtop wcale nie straciły na aktualności. Co więcej – niewykluczone, iż czeka je druga młodość.
Warto jednak pamiętać, iż motorem napędowym całej branży mobilnej, a co za tym idzie, także rozwoju smartfonów są aplikacje. Stały się one swoistą wypadkową rozwoju sektora IT, prawa patentowego i nowoczesnego programowania. O partycypowaniu w krojeniu aplikacyjnego tortu myślą wszyscy wielcy gracze tej branży, ale i mali uczestnicy rynku liczą na okruchy z mobilnego stołu. Szczególnie, że rozwój całej branży nabiera właśnie tempa.
Wiele agencji analitycznych zapowiadało w ubiegłym roku, iż liczba zrealizowanych smartfonów znacznie wzrośnie, a producenci mogą liczyć na poważny wzrost przychodów. I tak się faktycznie stało – Apple, HTC, czy Samsung notują kolejne rekordy sprzedaży, a zwykłe telefony znajdują się w odwrocie. Wystarczy spojrzeć na analizy firmy IDC, dotyczące rynku mobilnego w Europie Zachodniej. Pracownicy IDC zaprezentowali niedawno raport, z którego jasno wynika, iż pod względem sprzedaży w II kwartale bieżącego roku telefony komórkowe ustąpiły miejsca smartfonom (po raz pierwszy w historii) . W omawianym okresie dostarczono na rynek 42,2 mln telefonów mobilnych, z czego 52% stanowiły smartfony (21,8 mln sztuk), a 48% zwykłe komórki (20,4 mln sztuk).
Przywiedzione dane warto porównać ze wskaźnikami z analogicznego okresu roku 2010. Okaże się wówczas, iż sprzedaż telefonów komórkowych spadła o 29%, podczas, gdy realizacja smartfonów wzrosła o 48%. Wynika to głównie ze wzrostu zainteresowania iPhone’ami oraz smartfonami z platformą Android. Niewykluczone, iż utrzymanie tego trendu sprawi, że komórki zajmą niszowy fragment rynku. Zainteresowani ich zakupem będą jedynie użytkownicy poszukujący tanich słuchawek z ograniczonymi funkcjami.
Warto przyjrzeć się jeszcze wspomnianej już kwestii wzrostu popularności sprzętu ze stajni Apple i słuchawek z Androidem. Firma analityczna Gartner poinformowała, iż udziały smartfonów z iOS w ogólnej liczbie sprzedanych smartfonów zwiększyły się w ciągu roku z 14,1 do 18,2%. Imponujący wzrost zaliczył także Android – realizacja słuchawek z tą platformą wzrosła z 17,2 do 43,4% w ogólnej liczbie smartfonów wypuszczonych na rynek. OS Google wygryzł z pierwszego miejsca system Symbian. Udziały platformy Nokii w realizowanych słuchawkach w ciągu roku zmniejszyły się o 18,8% do poziomu 22,1%. Spadki zaliczyli też Kanadyjczycy z RIM (z 18,7% do 11,7%).
Co ciekawe, aż 2/3 rynkowych zysków z realizacji smartfonów zgarnia Apple. Korporacja z Cupertino jest prawdziwym ewenementem na rynku. Zyski ze sprzedaży iPhonów były jednym z powodów szybko rosnącej kapitalizacji amerykańskiego giganta. W sierpniu Apple było nawet przez jakiś czas najdroższą firmą świata. Niewykluczone, że w najbliższym czasie wróci na to miejsce i poważnie się na nim umocni. Pomóc w tym może m.in. realizacja platformy iOS 5, stworzenie serwisów iClouds oraz wyczekiwane od jakiegoś czasu wypuszczenie na rynek taniej wersji iPhone’a. A jak wygląda sytuacja głównego konkurenta?
Na dzień dzisiejszy zdecydowana większość smartfonów współpracujących z systemem Android wyposażona jest w wersje 2.2 Froyo lub 2.3 Gigerbread. Póki co, sporym mankamentem oprogramowania ze stajni Google jest fakt, iż nie ma jednolitej platformy dla tabletów i smartfonów. Możliwe jednak, że jeden z największych atutów Apple zacznie być także domeną Androida. Przedstawiciele Google zapowiedzieli niedawno, iż Ice Cream Sandwich (kolejna wersja Androida) stanie się jednym systemem dla różnych urządzeń mobilnych. Za jego pośrednictwem użytkownicy będą także mieli stały dostęp do rozbudowywanych właśnie serwisów Google. Ten ambitny plan korporacji z Mountain View z pewnością przypadnie do gustu deweloperom. Otrzymają oni nowoczesne i przydatne narzędzia do tworzenia aplikacji. Owoce ich pracy szybko zaczną się pojawiać w Android Markecie, co zwiększy jego konkurencyjność w stosunku do App Store.
Powraca temat, który już wcześniej zaznaczono w tekście – branża mobilna zaczyna się coraz bardziej obracać wokół aplikacji. Wystarczy spojrzeć na rozwój sklepów z programami dla urządzeń mobilnych. W połowie roku 2009 w App Store widniało 40 tys.tytułów, przed rokiem wskaźnik ten wzrósł do 250 tys., a w lipcu bieżącego roku firma In-Stat naliczyła ponad 425 tys. aplikacji. Android Market nadal jest pod tym względem dużo uboższy, ale szybko się rozkręca. Pod koniec roku 2009 sklep posiadał 20 tys. programów. Ich liczba wzrosła do 80 tys. latem 2010 roku, a w lipcu bieżącego roku przekroczyła poziom 250 tys. Na początku 2011 roku analitycy zakładali, iż Android Market wyprzedzi App Store pod względem ilości aplikacji już pod koniec lata. Potem prognozy te uległy korekcie i wspominano już o końcu bieżącego roku lub początku kolejnego.
Na dzień dzisiejszy różnica w ilości aplikacji ściągniętych z App Store i Android Marketu jest dość spora. Ze sklepu z aplikacjami Apple pobrano programy 15 mld razy. W przypadku serwisu Google wskaźnik ten kształtuje się na poziomie 4,5 mld. Uwagę bardziej przykuwają jednak inne dane – te dotyczące wpływów z działalności serwisów z aplikacjami. W przypadku Android Marketu ponad połowa aplikacji jest darmowa i praktycznie nie przynosi zysków Google. A jest tu o co walczyć – w roku 2010 ogólny przychód z prowadzenia sklepów z oprogramowaniem mobilnym wyniósł 2,155 mld dolarów.
Android Market nie partycypował w tej kwocie zbyt poważnie. Jego wpływy wyniosły zaledwie 102 mln dolarów. Pod tym względem sklep Google został wyprzedzony nawet przez BlackBerry App World (165 mln dolarów) oraz Nokia Ovi Store (105 mln dolarów). Lwia część przychodu ze sprzedaży aplikacji przypadła korporacji z Cupertino – aż 1,782 mld dolarów. Na przestrzeni trzech ostatnich lat przychody Apple z tytułu sprzedaży aplikacji wyniosły 3,6 mld dolarów. 70% z tej kwoty (2,5 mld dolarów) trafiło na konta programistów – deweloperów. Jednak pozostałe pieniądze (1,1 mld dolarów) zasiliły konta bankowe Apple. W przypadku App Store jedynie 28% oferowanych aplikacji to programy bezpłatne. Za całą resztę trzeba płacić (średnio 2,5 dolara).
Z pewnością nikogo nie zaskoczy informacja, iż największe zyski przynoszą sklepom z aplikacjami gry. Na 25 programów, które przynoszą AppStore największe pieniądze aż 22 to właśnie gry. Wystarczy przypomnieć sobie sukces Angry Birds. Aplikacja powstała w fińskim studio Rovio Mobile i kosztowała twórców 100 tys. euro. Poniesione koszty szybko się jednak zwróciły – każdego miesiąca gra zarabia kilka milionów dolarów. Andrew Stalbow – główny menedżer fińskiej firmy – poinformował niedawno, iż grę ściągnęło już na swoje urządzenia mobilne 350 mln użytkowników.
Gra pojawiła się na rynku w roku 2009 i początkowa dostępna była jedynie dla użytkowników sprzętu z platformą iOS. Kolejne odsłony tytułu (Angry Birds Seasons i Angry Birds Rio) umocniły jego pozycję na rynku. Spory wpływ na to miało także pojawienie się Angry Birds w Android Markecie. Według Stalbow’a każdego dnia użytkownicy na całym świecie poświęcają łącznie grze około 300 mln minut. Wynik robi spore wrażenie.
Kolejnym przykładem sukcesu aplikacji dla urządzeń mobilnych jest gra Cut The Rope. Gra stworzona przez rosyjskie studio Zeptolab zarobiła pierwszy milion dolarów (ściągniecie aplikacji kosztowało 1 dolara) w ciągu 9 dni (październik 2010). W połowie lata 2011 liczba sprzedanych kopii Cut The Rope przekroczyła próg 9 milionów. Okazuje się jednak, iż to nie wpływy ze sprzedaży gier zapewniają deweloperom największy zysk. Bardziej opłacalne może być tworzenie aplikacji freemium. Gry tego typu odznaczają się zazwyczaj dobrą jakością, a zyski generują wewnętrzne mikrotranskacje. Owe mikropłatności stanowią aż 65% zysku deweloperów. Warto jednak podkreślić, iż w I kwartale bieżącego roku wskaźnik ten kształtował się na poziomie 39%. Jeśli rzucimy okiem na 5 najlepiej zarabiających gier dla iOS, to okaże się, iż wszystkie należą do grupy freemium games.
Jak widać, branża mobilna nabrała w ostatnich latach poważnego rozpędu i należy się spodziewać, że stan ten potrwa przynajmniej kilka kolejnych sezonów. Smartfony przestają być dobrem luksusowym i stają się produktem masowym, a mobilne systemy operacyjne zaczynają wyznaczać trendy w dziedzinie oprogramowania. Prawdziwą żyłą złota są aplikacje dla tabletów i smartfonów i to one (a zwłaszcza ich twórcy) mogą wyznaczać drogę, którą podąży sektor mobilny, a wraz z nim także cała branża IT.
Źródła: CyberSecurity, Astera, Torg
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.