Dzisiaj trudno wyobrazić sobie życie bez dostępu do Internetu, a tym bardziej do telefonu. Okazuje się jednak, że w naszym kraju wciąż jest sporo miejsc, do których nie można… się dodzwonić!
Białe plamy na mapie zasięgu telefonii komórkowej miały systematycznie znikać. Obiecują to kolejni Ministrowie Administracji i Cyfryzacji, a problemy z zasięgiem jak były, tak nadal są. Wciąż w naszym kraju jest wiele miejscowości, w których nie ma zasięgu żadnej z sieci komórkowych. Jeszcze większy problem jest z Internetem – wystarczy wyjechać poza granice dużego miasta, by obiecywane na prawo i lewo LTE szybko zamieniło się w 3G, a czasami nawet EDGE.
To takie miejsca jeszcze istnieją?
Dzisiaj człowiek rzadko wyjeżdża na prawdziwe wakacje. Nawet podczas wspinaczki w Himalaje nie sposób uciec przed dostępem do Internetu. Ba, tam ta umiejętność może okazać się kluczowa w kontekście przetrwania. Ale jak my, pracownicy korporacji, blogerzy, osoby setki godzin spędzające w serwisach społecznościowych, mamy odpocząć, skoro Internet nas osacza? Prawdziwy odpoczynek będzie dopiero wtedy, gdy wyłączymy smartfona, tablet, laptopa. Ale przecież zawsze coś nas podkusi, by w trakcie urlopu go włączyć. Tylko na chwilkę, tylko by sprawdzić wynik meczu ukochanej drużyny, tylko by przeczytać jeden artykuł…
Prawdziwy odpoczynek jest dopiero wtedy, gdy dotrzemy do miejsca, gdzie przysłowiowy diabeł mówi dobranoc. Na końcu świata nie ma dostępu do LTE. Właśnie do takiej miejscowości trafiłem na tegoroczny urlop. Zupełnie przypadkowo. To znaczy, miałem pełną świadomość, gdzie się wybieram, ale nie miałem pojęcia, że tam nie ma zasięgu telefonii komórkowej! „To takie miejsca jeszcze istnieją?”, było pierwszym, co pomyślałem, gdy dowiedziałem się, że wpadłem jak śliwka w kompot. Pewnie, gdybym wiedział przed organizacją urlopu, że nie doświadczę tam sieci komórkowej (mój smartfon stanie się – o ironio – bezużyteczną zabawką), to bym się wybrał gdzie indziej. Serio. Możliwość technologicznego wykluczenia i braku dostępu do informacji przeraża mnie całkowicie.
A tymczasem spędziłem najlepsze, 10-dniowe wakacje w swoim życiu. Nie było to w tropikach, w egzotycznej Azji czy w klimatycznej Skandynawii, a w naszym rodzimym Beskidzie Niskim. Kluczem okazał się wspomniany wcześniej brak zasięgu, który pozwolił mi odpocząć od cywilizacji i w pełni się zregenerować.
Bez smartfona, bez problemu
Miejsca bez zasięgu GSM to w naszym kraju rzadkość, ale wciąż można do nich trafić, najczęściej przypadkowo. Okazuje się jednak, że do tego typu wysterylizowanych telekomunikacyjnie miejscowości często miastowi lgną świadomie. Bo tam można przeżyć „prawdziwe” wakacje.
Wyjazd do miejsca, w którym komórka jest bezużyteczna ma mnóstwo zalet. Nie mam tu jednak na myśli zagraniczny kurort, w którym zawsze można podpiąć się do sieci WiFi i surfować do woli. Mam na myśli miejsca, w których Internetu nikt nam nie udostępni, a zamiast ikonek wskazujących normalnie siłę naszej sieci, po oczach bije tylko „brak zasięgu”. Urlop w takim miejscu sprawia, że lepiej odpoczywamy, bo po początkowym szoku, nauczymy się dostrzegać detale przyrody. Nikt nie zawraca nam głowy szczegółami, a nas nie korci, by sprawdzić choć „tę jedną rzecz” w Internecie. Po prostu się nie da.
Właśnie tak było w miejscowości Banica, w Beskidzie Niskim. W malowniczym gospodarstwie agroturystycznym pośrodku łąk, pastwisk i mniejszych lub większych wzniesień, spędziłem regenerujące 10 dni. Nie było tam ogólnie dostępnego telewizora, a gdy nocą wyjrzeliśmy przez okno, to widzieliśmy dosłownie NIC. Chyba, że Księżyc w pełni dopomógł.
Tak właśnie tu żyjemy. W naszej miejscowości mieszka 200-300 osób, są 3 sklepy, a gdy potrzeba bankomatu, to trzeba jechać do Krynicy-Zdrój. A zasięgu GSM nie było tu nigdy. Wiedziałbym, bo 15 lat temu wyprowadziłem się tu z Warszawy. Czy to nie przeszkadza w codziennym życiu? W ogóle! Mamy telefony stacjonarne, więc to nie jest tak, że jesteśmy odcięci od świata jak plemiona w amazońskiej puszczy. Brak konieczności posiadania telefonów komórkowych wszystko upraszcza. Nikt nikomu nie patrzy na ręce i nie trzeba się martwić, że taki drogocenny sprzęt zgubimy (o to tu nietrudno) albo zniszczymy. Żyję tu pełnią życia.
Tak warunki panujące w Banicy opisał mi Pan Tomek, u którego miałem okazję się zatrzymać podczas swojego urlopu.
Ty i świeże powietrze
Kiedyś wydawało się, że całkowita eliminacja białych plam zasięgu komórkowego to tylko kwestia czasu. Z roku na rok jest ich faktycznie coraz mniej, a stan infrastruktury telekomunikacyjnej systematycznie się poprawia. Warto zaznaczyć, że pod koniec 2014 r. w Polsce było ponad 315 tys. km sieci światłowodowych, o 15% więcej niż rok wcześniej. Wciąż obserwujemy tendencję wzrostową. Polska nadal jest wielkim placem budowy. Pytanie tylko, czy oby na pewno chcemy, by każdy jego metr kwadratowy był zagospodarowany. A może warto – dla równowagi – zostawić garstkę dziewiczych miejsc, nietkniętych technologiczną niewolą?
Jeżeli tylko macie taką możliwość – wyjedźcie choć na kilka dni do miejscowości bez zasięgu GSM. Odpoczniecie, jak nigdy wcześniej!
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.