Myślicie, że rejestracja karty SIM dotyczy wszystkich użytkowników oferty pre-paid? Niekoniecznie – jeśli nie chcesz podawać własnych danych, zawsze możesz uciec się do bardzo sprytnego triku.
Obowiązek rejestracji kart pre-paid, który obowiązuje od 25 lipca tego roku, to przepis, z którym na razie nie wszyscy sobie radzą – wiele kart nadal działa bez podania danych osobowych, ale znakomita większość została już zablokowana. Ci, którzy niekoniecznie chcą podawać własne dane, mogą skorzystać z oferty przygotowanej przez… bardzo przedsiębiorczych rodaków.
Choć ustawa antyterrorystyczna nakłada na każdego posiadacza obowiązek rejestracji karty SIM z podaniem własnych danych osobowych, to jak to zwykle bywa, istnieje bardzo szybki sposób na to, by ominąć ten kłopotliwy dla wielu paragraf. Rozwiązanie znajdziemy na wielu popularnych polskich serwisach aukcyjnych i handlowych. Okazuje się bowiem, iż bardzo łatwo można znaleźć karty SIM, które zostały już zarejestrowane na inną osobę. Koszt takiej karty wcale nie jest duży – ceny oscylują w granicach około 20 złotych. Zważywszy na fakt, iż koszt standardowego startera dostępnego w kiosku to zazwyczaj 5 złotych, 15 złotych za dane osobowe… osoby, której nie znamy, to chyba wcale nie jest dużo.
To, co zadziwia jeszcze bardziej, to rozmach, z jakim działają internetowi handlarze – w sieci można się natknąć nie tylko na oferty pojedynczych kart SIM, ale także paczki… po 1000 kart SIM za zawrotną cenę 15000 złotych. Skala tego procederu jest naprawdę spora i pokazuje, że wprowadzenie tego szalenie istotnego z punktu widzenia polskiego rynku telekomunikacyjnego zapisu było po prostu kompletnie nieprzygotowane.
Jak bowiem można nie przewidzieć tego, że nie wszyscy przyklasną pomysłowi podzielenia się z rządem swoimi danymi i spróbują na różne sposoby ominąć ten zapis? W czasach, gdy osoby z działalnością gospodarczą pobierają na uczelniach stypendia socjalne, studenci fikcyjnie rejestrują się na kierunki by utrzymać zniżki, samochody przy kupnie są rejestrowane na niższą kwotę w celu zapłacenia mniejszego podatku, a wiele osób pracuje na czarno by nie oddawać połowy swojej wypłaty na instytucje rządowe, ktoś wymyślił, że wszyscy ochoczo pobiegną do punktów operatorów i wyjmą swój dowód osobisty. To naprawdę rozkoszne.
Najlepszy jest jednak w tym wszystkim fakt, iż tak naprawdę raczej nie istnieją możliwości, które zabroniłyby dokonywania takiego procederu. Nie można przecież nałożyć limitu kart SIM na jedną osobę, bo byłoby to absurdalne. Chcę mieć jeden numer – proszę bardzo. Chcę mieć sto numerów – nie ma problemu. Nawet jeżeli w jakiś sposób ograniczona zostanie internetowa sprzedaż zarejestrowanych kart SIM, to jaki problem stanowi umówienie się z inną osobą i zarejestrowanie na nią karty SIM? Żaden.
W dobie wszechobecnej inwigilacji nie dziwi fakt, że ludzie nie chcą udostępniać swoich danych i numeru telefonu służbom bezpieczeństwa. Z jednej strony pachnie to nieprawdopodobną ironią, biorąc pod uwagę fakt, iż dziennie wrzucamy setki zdjęć na Facebooka, Twittera, Instagrama czy Snapchata, z drugiej – to wcale nie jest powód, by odkrywać kolejne karty swojej prywatności. Co jest jeszcze ciekawsze to fakt, że handlarze praktycznie niczym nie ryzykują, bo rejestrują karty na inne osoby – nawet w przypadku przestępstwa dokonanego przez klienta, policja skieruje się właśnie do osoby, na którą dany SIM jest zarejestrowany. A dojście do osoby, która faktycznie zakupiła numer, będzie trudne.
Miała być rewolucja, a na razie mamy do czynienia z niedopracowanym bublem prawnym. Zainteresowanie zarejestrowanymi kartami SIM jest naprawdę duże, a dostęp do nich – szalenie prosty. I raczej nie wierzę w to, by sytuacja szybko uległa zmianie.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.