Jak już wiecie, nowy iPhone zgodnie z przewidywaniami nie posiada złącza na słuchawki, przez co większość rozwiązań musi być dostosowana „bezprzewodowo”. Zaprezentowane wczoraj przez Apple nowe słuchawki AirPods, to idealny przykład na to, jak koszmarnie zaprojektować tego typu nowość.
Doczekaliśmy się. Zgodnie z przewidywaniami, o których pisałem już kilka dobrych miesięcy temu, iPhone 7 nie posiada wejścia na słuchawki. Nie oznacza to, że nie da się słuchać na nim muzyki – wręcz przeciwnie, można to zrobić, ale za pomocą specjalnej przejściówki wkładanej do złącza Lightning. Wraz z nowym smartfonem, amerykańska marka zaprezentowała również słuchawki AirPods, które są odświeżoną wersją pozbawioną kabla i działającą całkowicie bezprzewodowo. Problemów jest kilka. Nie będę skupiał się na mizernym czasie pracy na baterii, który jest wręcz śmieszny, jak na tego typu produkt. Nowe AirPods, to jednak idealny przykład na to, jak Apple nie przemyślało użytkowego designu swoich nowych słuchawek.
Brak jakiegokolwiek przewodu to zły pomysł
Technologia bezprzewodowa jest już na tyle popularna, że na rynku znajdziemy mnóstwo rozwiązań audio, które mogą pochwalić się odtwarzaniem dźwięku bez konieczności przewodowego podpinania urządzenia do odtwarzacza lub smartfona. Jeżeli jednak przyjrzycie się ponad 90% z nich, to zobaczycie, że zawsze posiadają one kabel, który łączy słuchawki ze sobą – tak jak ma to miejsce chociażby w przypadku stoperów zakładanych podczas pracy na budowie. Najczęściej kabel łączący słuchawki kładzie się po prostu na szyi i o nim zapomina. Nie tylko ułatwia to przechowywanie słuchawek, ale również zwiększa komfort podczas korzystania z nich w drodze. Wątpię przecież, że ktoś będzie częściej używał bezprzewodowych AirPodsów w domu niż na mieście czy w podróży, prawda?
Nowe Apple AirPods na starcie sprawiają problem, bowiem nie mają żadnego, nawet najmniejszego łącznika między sobą. Jeżeli to wydaje się być krokiem do przodu, to zdecydowanie (przynajmniej dla mnie) jest to projektowy krok w drugą stronę. Kabel łączący słuchawki bezprzewodowe nie jest problemem – jest wspaniałą cechą. Przewód zapobiega chociażby zgubieniu którejś ze słuchawek, chociaż to nie najważniejsze.
Kabel, który trzyma słuchawki na szyi ułatwia sprawę podczas poruszania się po mieście, wsi – gdziekolwiek. Za każdym razem, kiedy chcemy coś usłyszeć lub ktoś coś do nas mówi, możemy wyjąć słuchawkę lub słuchawki i po prostu je puścić. W przypadku nowych AirPods sprawa się komplikuje. Za każdym razem będziemy wyciągać je z ucha i trzymać w palcach? Ja rozumiem, że jest specjalny pokrowiec, ale sami pomyślcie, jak bardzo jest to uciążliwe – nawet jeśli trzeba będzie je wyciągnąć tylko dwa lub trzy razy podczas całej podróży. Chcesz porozmawiać z kimś przez kilka minut? Nie ma sprawy, trzymaj obie w dłoniach, lub połóż oddzielnie na stoliku czy w kieszeni. Niezbyt wygodne, prawda?
Wyeliminowanie kabla pomiędzy słuchawkami pozwoli łatwiej zjeść je psu, wrzucić do studzienki czy po prostu zaginąć pod szafką w domu. Oczywiście nie będzie takiej sytuacji, jeśli dbacie o sprzęt – nikt jednak nie lubi ciągle pamiętać i sprawdzać, czy ma obie słuchawki przy sobie.
Pokrowiec z baterią jest świetny, ale…
Pokrowiec dołączony przez Apple do nowych AirPods jest świetny. Pozwala mianowicie ładować same słuchawki, co na pewno jest dobrym rozwiązaniem wtedy, kiedy nie mamy przy sobie oddzielnej ładowarki lub chcemy dłużej posłuchać muzyki. To na pewno lepsze niż noszenie przy sobie kolejnej porcji kabli. Oprócz tego, opakowanie może pełnić funkcję ochronną oraz tę, która pozwoli przechować obie pchełki. Ten pomysł akurat naprawdę mi się podoba i inni producenci mogliby go podpatrzeć. Wiem, że w gamie swoich urządzeń, firma Jabra posiada podobną technologię, która pozwala ładować słuchawki na zasadzie „on the go”.
Nie masz jabłka? No to nie spróbujesz
Pora na sedno. Nowe słuchawki AirPods kosztują „zaledwie” 160 dolarów. Poprzednie generacje zdecydowanie nie były warte takich pieniędzy, biorąc pod uwagę nie design, ale to co najważniejsze, czyli jakość odtwarzanego dźwięku. To jeszcze nic. Słuchawki nie tylko są drogie, ale również kompatybilne tylko i wyłącznie z… urządzeniami Apple.
Chcesz fajnych bezprzewodowych słuchawek? Nie posłuchasz ich bez jabłka. Na przestrzeni lat przyzwyczaiłem się, że Apple lubi mieć własny system, własne ładowarki i wszystko „własne”. Mogliby jednak chociaż odpuścić przy samych słuchawkach, jako produkcie naprawdę uniwersalnym.
Szerokie pole do popisu
Nowe AirPodsy otwierają kolejne pole do ulepszeń, odświeżeń i popisów serwowanych przez Apple. Osobiście kibicuję temu pomysłowi, bowiem ma on przed sobą przyszłość, jednak zainteresuję się samymi słuchawkami może przy trzeciej lub czwartej generacji. Na ten moment ciężko wypowiadać się na temat jakości dźwięku i generalnej wydajności samych przetworników słuchawek, jednak kupujemy oczami. Zawsze na pierwszym miejscu.
Nowe Apple AirPods to zdecydowanie przykład fatalnego designu, który może sprawiać problemy na dłuższą metę. Cytując wczorajsze stwierdzenie podejrzane na Twitterze: jeszcze ich nie kupiłem, a już zdążyłem je zgubić. 🙂
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.