Moja saga z kupnem telefonu trwa. Cały czas jestem z Xperią Z3, która wyciska z siebie siódme poty, byle tylko pozostać na chodzie. Debiut Xperii XZ był dla mnie jak małe spełnienie marzeń, zupełnie jakby Sony wreszcie wysłuchało moich uwag – jednak nie jest powiedziane, że Japończycy dostaną moją kasę. Szyki może zepsuć im kilka firm z Chin.
Kiedyś Chiny utożsamiane były z kiczem i zwykłym szajsem, zwłaszcza jeśli mowa o elektronice użytkowej. Odległe o zaledwie paręset kilometrów od Państwa Środka Japonia oraz Korea Południowa to zupełnie inny świat. Sony, Samsung, LG. Jakie by nie były, to jednak kusiły rozpoznawalnym logo. Zabawne, bo zaledwie dwa lata później to telefony rodem z Chin zdają się mieć po swojej stronie więcej atutów, a pośród nich te dwa dominujące: odwaga we wdrażaniu nowości oraz cena.
Katalizatorem tego wpisu są dla mnie dwa niedawne wydarzenia, które opisywaliśmy dla was w serwisie: ponad 6 milionów sprzedanych Huawei’ów P9 oraz gigantyczne problemy Samsunga po serii wybuchów siódmego Note’a. Na nic cudny S7 Edge i wycackany design nowego Note’a, jeśli firma z Korei Południowej zaliczyła taką wpadkę. Oczywiście, jej rozmiar jest do pewnego stopnia sztucznie podsycany, bo przecież najlepiej sprzedaje się sensacja i dramaturgia, jednak w opinii wielu osób, Samsung będzie lizał rany przez dłuższy czas. W tym samym czasie w biurowcu Huawei leje się szampan, Sony przeprasza za błędy a Tim Cook może już pomału odcinać kupony od sukcesu siódmego iPhone’a.
Wystarczyły dwa lata i kilka zdarzeń, aby kryterium jakości zostało przedefiniowane. Gdzieś po drodze pogubiło się LG, które chyba zachłysnęło się wizjonerstwem w linii G. HTC walczy już głównie w segmencie high-end’ów a Microsoft kilka dni temu obwieścił o zakończeniu swojej przygody z linią Lumia. W tym wszystkim najbardziej zdezorientowany jest użytkownik, którego to wielkie trzęsienie ziemi stawia przed szeregiem pytań na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Jako stary wyga świata telefonów komórkowych przeżyłem już kilka takich sytuacji: wojnę Nokii z Sony Ericssonem i wycięcie w pień Alcatela, erę ekranów oporowych z hukiem zamkniętą przez Steve’a Jobsa i pierwszego iPhone’a, rozbrat Ericssona z Sony, zakup Nokii przez Microsoft czy rosnącą pozycję Samsunga. Można by wymieniać i wymieniać.
Wejście do Polski Xiaomi to kolejny impuls i wyraźny znak na dalszą ofensywę „chińczyków” na chłonny, europejski rynek. I jak kiedyś zaufałem Samsungowi, później przeprosiłem się z Sony, tak teraz po raz kolejny stoję na rozdrożu. Z jednej strony – tradycja i przywiązanie do prestiżowej marki za jaką nadal uważam Sony. Z drugiej, odważne a nieraz i wizjonerskie pomysły, poszerzona gwarancja i naprawdę mega-atrakcyjne ceny.
Kończący się 2016 rok będzie dla mnie i wielu innych stojących przed podobnym wyborem czasem naprawdę trudnej próby. Pokusa od dawien dawna nie była tak silna. Tym bardziej, że ilość różnic w specyfikacji technicznej ostatnimi czasy topniała w oczach. Ostatecznie, mamy czterech, góra pięciu liczących się producentów wyświetlaczy, dwóch graczy na rynku procesorów, może trzech wytwarzających dobrej jakości optykę i jedną firmę która niemal w całości zdominowała rynek szkła ochronnego. Tak naprawdę, to zaczynam wątpić na czym polega mój wybór…
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.