Producenci wearables mają gest, Fitbit jeszcze królem jest. Ale… to nie potrwa zbyt długo. Jeśli polityka firmy się nie zmieni, amerykański producent będzie tracił z dnia na dzień, aż w końcu sięgnie dna. Oto powody.
Fitbit jest niczym, tonąca łódź, na której kapitan wraz z załogą wyprawili ogromny bal. Wszyscy świetnie się bawią, podczas gdy wyrwa w kadłubie powiększa się, a ładowania zostaje zalana hektolitrami wody. Jeśli amerykański producent nie wyciągnie wniosków, pójdzie na dno.
Od kilku dobrych lat Fitbit zbytnio się nie wysila. A po co, przecież opanował rynek amerykański, to też wystarczy dawać ludziom te same produkty, lecz inaczej opakowane – tak dla niepoznaki. Ludzie i tak kupią, oczarowani kolorowymi spotami. Hasła powtarzane jak mantra zakorzeniają się w ich umysłach, stąd idą do sklepu. Tym bardziej, że to przecież niedrogie, a takie „trendi”. No i przecież tak dobre dla zdrowia.
W porównaniu do najlepszych urządzeń na rynku, produkty marki FitBit wydają się być niesmacznym żartem. Chętnie przedstawiłbym Wam konkretne porównanie, jednak muszę ograniczyć się do specyfikacji i przeczytanych recenzji, bowiem amerykański producent za nic ma zainteresowanie Europy, traktując je jedynie jako dodatek. Taki tam bonus, który doda jedno zero do podsumowania finansowego.
Patrzę na ofertę producenta i widzę produkty, które się od siebie niczym nie różnią, poza wyglądem i drobnymi funkcjami. Gdybyśmy zestawili sobie urządzenia firm Fitbit i Garmin – to wnioski byłyby następujące: Fitbit jest przereklamowany, a Garmin zjada go na śniadanie. Przeanalizujcie, jak zmieniła się specyfikacja Fitbit Flex i Fitbit Flex 2. Minęły 3 lata. 3 lata zmarnowane.
„No to czemu tego nie zrobiłeś”? Pisałem, prosiłem – wyślijcie mi swoje produkty, chcę je opisać, porównać. Jednak za każdym razem Fitbit wysyłał mi tę samą informację wygenerowaną przez automat. Jak grochem o ścianę. Sami zobaczcie. Dla porównania powiem Wam tylko tyle, że kontaktując się np. z GoPro (odnośnie kamerki) nie było problemu, by odebrać konkretną odpowiedź. Choć oczywiście, musiałem uzbroić się w cierpliwość, mimo to potraktowano mnie profesjonalnie (choć nie udało się pozyskać sprzętu ze względów czysto strategicznych, producent szykuje się już na wypuszczenie nowej kamerki), czego o Fitbit powiedzieć nie mogę.
Ale wydaje się, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Na początku tego roku, Fitbit wchodził na giełdę i co się okazało? Apple, Samsung oraz wielu innych producentów, podało w wątpliwość inwestorów, jednogłośnie twierdząc, że nie ma szans na długoterminowy rozwój. Może był to jedynie atak agresywnych wygłodzonych wilków, walczących o kawałek mięsa. A może jednak prawda, której nikt nie chce dostrzec. Nawet nowy smartwatch Blaze okazał się wtopą. Fitbit nie uzyskał wsparcia i stracił ok. 22%. Nie wspominając już o wcześniejszej aferze paskowej.
Mimo, że Fitbit jest na szczycie lata świetności ma za sobą. Czuje presje, oddech na plecach. jeśli ktoś twierdzi, że jest inaczej – albo jest ślepy, albo próbuje sam siebie oszukać. I nie zrozumcie mnie źle, po prostu, kiedy ktoś próbuje mi wcisnąć bubel i przy okazji robi na tym ogromne pieniądze, nabijając ludzi w butelkę – piszę o tym, bo nie chcę byście marnowali swoje pieniądze.
Od lat zastanawiam się na czym polega fenomen firmy z San Francisco. Doszedłem do następującego wniosku – Fitbit kupił własne podwórko. Dowodem niech będzie chociażby fakt, że reklamuje się podczas Super Bowl, które w Stanach Zjednoczonych okraszone jest mianem największego sportowego święta. Za taką reklamę trzeba zapłacić krocie, a przecież na tym działania marketingowe się nie kończą.
Ludzie w Ameryce żyją telewizją, to też chłoną reklamy jak gąbka wodę. Fitbit nakręca maszynkę pieniędzy. Ponadto ma dobre ceny, jak na amerykański rynek. Ekspansja na Europę nie może się udać z jednego prostego powodu – tutaj Xiaomi rozdaje karty – nie mając gorszych produktów, ale lepsze ceny.
Skoro Fitibit nie szanuje klientów z Europy i na tym polu radzi sobie o wiele gorzej niż Garmin, to wnioski nasuwają się same. Czyżby Europejczycy nie pokochali produktów Fitbit? A może po prostu nie są naiwni i wolą solidne produkty, takich firm jak: Xiaomi, Garmin, Polar czy TomTom.
Jeżeli firma o zasięgu globalnym nie radzi sobie w Europie, a biznes robi głównie na własnym podwórku, to czy można oczekiwać od niej rozwoju? Ograniczona dystrybucja z pewnością okaże się jednym z gwoździ do trumny.
Ostatnio analizowałem wyniki drugiego kwartału w segmencie wearables. Wnioski nasuwają się same. W dłuższej perspektywie czasu Fitbit będzie tracił, natomiast konkurencja zyska.
Apple Watch 2 to samograj, ale przedstawiciele nadgryzionego jabłka nie czują rynku sportowego – i w tym tkwi problem. Super, że rzucą fajnym produktem raz na kilka lat – jednak w dobie nowych rozwiązań, częstotliwość pojawiania się nowych urządzeń ma znaczenie. Spójrzcie np. na smartfony. Dziś kupisz najlepszy, a za kilka miesięcy będą już lepsze. Podobnie sprawa ma się z zegarkami, smartwatchami i smartbandami, ale ta grupa urządzeń z racji tego, że raczkuje, wymaga więcej wysiłku. To dokładnie tak samo jak z wychowaniem dzieci – kiedy są małe, trzeba poświęcić im bardzo dużo czasu. Tu jest podobnie.
W mojej ocenie, najwięcej ugra Xiaomi, bo ma świetne ceny, i Garmin, bo najlepiej czuje rynek. Do tej pory problemem amerykańskiego producenta były działania marketingowe, a w zasadzie ich brak, ale po ostatnich poczynaniach widać, że wyciągnięto wnioski i zmierza to ku dobremu. Garmin zaczął istnieć w głowach ludzi, co podwoiło sprzedaż – spodziewałem się tego, tak samo jak tego, tym samym wyklarował się poważny pretendent do walki o tron. Może nie w tym roku, może nie w przyszłym. Ale poczekajmy 3-4 lata. Garmin ma argumenty.
Dobra, wiem co sobie myślicie. I tak liczy się papier, który wystawia księgowa. A ten wskazuje, że Fitbit dominował na rynku, sprzedając 3,7 miliona inteligentnych opasek – to prawda. Jednak weźcie poprawkę na ruchy konkurencji, która w ostatnim czasie odnotowuje znaczące skoki, mocno zbliżając się do fotelu lidera. Choć na rynku amerykańskim wciąż ma jeszcze wiele do powiedzenia i wygrywa na tym polu, to nie znaczy, że wygra ostateczną batalię. Jedno jest pewne: im częściej oglądasz się przez ramię, nie patrząc przed siebie, grozi Ci upadek.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…