Pod wpływem nacisków ze strony społeczności internetowej, Apple zdecydowało się przywrócić dotychczasowy wygląd… emoji brzoskwinki.
Nie każdy użytkownik śledzi zmiany drobnych rzeczy, które pojawiają się i znikają w kolejnych, testowych wydaniach oprogramowania. Niemniej jednak okazuje się, że w takich momentach można naprawdę wiele zmienić. A przynajmniej może to zrobić siła społeczności internetowej. Szkoda tylko, że w tak błahych sprawach, jak emoji.
Już jakiś czas temu pojawiły się pierwsze doniesienia, że w ramach poprawności politycznej Apple zdecydowało się usunąć rewolwer z iOS-owego zbioru emotek. Cały haczyk tkwił w tym, że przemianowano wygląd niniejszej emoji na pistolet, na wodę. Wszystko to zadziało się pod naciskiem społeczności.
Tym razem wydaje mi się, że sytuacja wygląda podobnie, jeśli nie identycznie. W kolejnych odsłonach iOS 10 pojawiło się wiele poprawionych pod względem estetyki – emoji. Część z nich zmiany dotkną dopiero w nadchodzących uaktualnieniach tej wersji oprogramowania. Co więcej, w iOS 10.2 pojawi się 100 nowych emotek. Na przestrzeni beta testów wydania, oznaczonego numerem 10.2 wytworzyła się afera wokół jednej z nich.
Dang. The ancient Apple emoji — which were never really meant to be seen bigger than 32 × 32 — are redrawn quite well in iOS 10.2! Good job! pic.twitter.com/X6WskExq1D
— Cabel Sasser (@cabel) October 31, 2016
Otóż, Apple dopuściło się barbarzyństwa i ikonę brzoskwini, przypominającą tyłek… zamieniło na brzoskwinię. Przynajmniej taka sytuacja miała miejsce w chwili wydania pierwszej i drugiej bety iOS 10.2. Praktycznie większości użytkownikom nie spodobała się powyższa zmiana. Opisywane emoji idealnie nadawało się do sextingu i było chętnie wykorzystywane przez mężczyzn, jak i kobiety.
Hejtom nie było końca, aż Apple ugięło się pod ich naciskiem. Niedawno wydana trzecia beta iOS 10.2 przywraca brzoskwinkę, przypominającą pośladki. Właściwie Apple poszło na kompromis, bowiem naniosło jedynie nowy styl emoji na znaną wcześniej ikonę.
Póki co, obserwuję powolną stagnację koncernu w znanej dla siebie i bezpiecznej strategii. Na razie wszystkie nowinki się sprzedają. Nieco gorzej niż kiedyś, ale wciąż wyniki muszą być zadowalające. Problem w tym, że nie jest to już ta sama firma, co dawniej. Przestała być innowacyjna, bo nie musi. Większość nowości, które wdraża posiadają konkurencji w swoich produktach na kilka miesięcy wcześniej. Wciąż jednak ludzie nie opuszczają produktów Apple’a, ale wydają kolejne pieniądze na nowe generacje tych samych marek.
Nie mogę także twierdzić, że Apple kompletnie nie sugeruje się głosem ludu. Robi to, ale sprawach tak błahych, jak chociażby ikony emoji. W kwestiach najważniejszych dla przeciętnego użytkownika kieruje się własnym instynktem. Wyśmiewa dotykowy wyświetlacz w iMacu, usuwa mini-jacka w iPhone’ie i pozostawia użytkowników nowego MacBooka Pro na łaskę przejściówek oraz wirtualnego przycisku ESC. Wszystko to w imię odwagi i kreowania własnego ekosystemu.
Problem w tym, że niesłuchanie się głosu użytkowników przez koncern w coraz istotniejszych dla nich kwestiach, może kiedyś obrócić się przeciwko firmie.
Źródło: TechCrunch, MacRumors, opracowanie własne
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.