Wydajność
Sercem Lenovo Moto Z jest czterordzeniowy Snapdragon 820, czyli jeden z dwóch topowych układów firmy Qualcomm na 2016 rok. Na rynku da się już znaleźć mocniejsze jednostki, jednak ciągle procesor ten należy do awangardy najmocniejszych układów na rynku, co potwierdzają testy benchmarkowe.
PC Mark Android: Praca
AnTuTu 6: Total
3DMark Unlimited: Total
GFXBench
Na początek musicie wiedzieć, że Lenovo postanowiło ograniczyć taktowanie dwóch rdzeni głównych z 2,15 do 1,8 GHz, co da się zauważyć w niektórych testach badających CPU. Decyzja ta jest zapewne powiązana z budową smartfona, gdyż jak wspominałem na pierwszej stronie ma on tylko 5,2 mm grubości, co w połączeniu z potężnym procesorem nie wróży najlepiej. Producent chciał pogodzić wydajność z jak najmniejszą temperaturą obudowy i wyszło to całkiem nieźle (maksymalna temperatura to 40 stopni), jednak i tak nie udało się uniknąć throttlingu. Procesor rzadko pracuje na 100% swoich możliwości, a w najbardziej skrajnych warunkach wydajność wielordzeniowa spada nawet o 40%, gdyż tak naprawdę pracują wtedy tylko dwa rdzenie. Wtedy (i tylko wtedy) Lenovo Moto Z potrafi zauważalnie zwolnić. Jednak tak jak mówiłem aż taka utrata mocy w codziennych sytuacjach jest trudna do osiągnięcia i w zdecydowanej większości przypadków phablet działa piekielnie szybko i bardzo sprawnie. Jest to zasługa nie tylko (mimo wszystko) mocnego procesora, ale także szybkiej pamięci UFS 2.0.
Na szczęście wydajność graficzna jest bezkompromisowa, gdyż w wymagających sytuacjach Adreno 530 potrafi zachować stałą wydajność nawet przez kilkadziesiąt minut, dzięki czemu wszystkie gry ze sklepu Google Play powinny działać płynnie na maksymalnych detalach bez limitu czasowego. Fani mobilnej rozgrywki będą zachwyceni.
System
Mimo różnych plotek i domysłów, Lenovo w serii Moto trzyma się czystego Androida (w tym przypadku 6.0 Marshmallow), który został tylko delikatnie zmodyfikowany przez dodanie paru praktycznych dodatków.
Najbardziej rozpoznawalne są oczywiście energooszczędne powiadomienia na ekranie blokady (Ambient Display), które pojawią się gdy poruszymy telefonem bądź machniemy nad nim ręką (albo inną częścią ciała, nie będę was ograniczał). Oprócz tego producent dodał obsługę gestów, do włączenia latarki (gest karateki) czy aparatu fotograficznego obrotem nadgarstka. Dodatki Lenovo może nie wydają się niezbędne, ale gdy tylko się do nich przywyknie, to naprawdę potrafią ułatwić życie.
Wyposażenie
Jakość połączeń w Lenovo Moto Z nie daje powodu do narzekań, tak samo jak głośnik multimedialny, który jest naprawdę głośny i gra całkiem przyzwoicie. Plusem jest również jego położenie, gdyż znajduje się on nad ekranem, więc jest skierowany w stronę użytkownika. Testowane urządzenie obsługuje wszystkie najważniejsze metody łączności. Na pokładzie nie zabrakło tak oczywistych elementów, jak NFC, świetnie sprawującego się Wi-Fi ac (2,4 i 5 GHz), LTE cat. 6 i technologii Miracast.
GPS działa bez najmniejszych zarzutów, nasza pozycja lokalizowana jest natychmiastowo i to nawet w pomieszczeniach, a sygnał jest stabilny. Zawodzi za to wybiórcza obsługa akcesoriów OTG:
Lenovo Moto Z | V | X | V | V | V | X | X | V |
Oczywiście nie mogło zabraknąć czujnika biometrycznego, który został ulokowany pod wyświetlaczem. Jego walory estetyczne są dyskusyjne, jednak prędkość odczytu naszego odcisku palca jest świetna. Jest on również bezbłędny w zdecydowanej większości przypadków, więc jego działanie nie będzie was irytować.
Tak jak wspomniałem wcześniej, Lenovo zrezygnowało w Moto Z ze złącza jack 3,5 mm, próbując zrekompensować to stosowną przejściówką do USB-C w zestawie. W tej sytuacji nie będziemy mogli jednocześnie ładować telefonu i używać słuchawek, chyba że zaopatrzymy się w słuchawki bezprzewodowe. Nie jestem zwolennikiem tego typu wymuszeń, a samego złącza jack nie uważam za przestarzały standard, w związku z czym jego brak kwalifikuję jako minus. Wspomniane USB-C oferuje transfer plików w standardzie 2.0 i jeśli producenci chcą wprowadzać nowoczesne rozwiązania, to lepiej postawić na USB 3.x niż brak osobnego złącza słuchawkowego.
Moto Mods
Najbardziej promowaną cechą Lenovo Moto Z jest obsługa modułowych akcesoriów. Chiński producent poszedł więc tą samą drogą, jaką obrało LG we flagowym LG G5, jednak moim zdaniem zrobił to zdecydowanie lepiej. Widać to choćby po samym sposobie montażu, gdyż Moto Mods to coś w rodzaju nakładki na tylny panel urządzenia, mocowanej pinami i magnesami. Dzięki temu podłączanie i odłączanie poszczególnych modułów jest bardzo proste i wygodne, a restart telefonu nie jest wymagany. Warto również podkreślić, że Lenovo deklaruje 3 lata wsparcia dla Moto Mods, więc nie musimy się obawiać tego, że raz kupione nigdy więcej się nam nie przydadzą.
Na tę chwilę modułów jest kilka i są to pikoprojektor, powerbank, głośniki stereo od firmy JBL, moduł aparatu Hasselblad i stylowe nakładki, które wykonane z różnych materiałów pomogą wam spersonalizować telefon pod własny gust. Temat Moto Mods poruszyłem już w osobnym wpisie na łamach gsmManiaKa. Wspomnę tylko, że moim zdaniem jest to ciekawe, pomysłowe i dopracowane rozwiązanie, które przypadnie wam do gustu, o ile sami widzicie w tym sens i zdecydujecie się na zakup któregoś z Moto Mods lub całej kolekcji, gdyż są one sprzedawane oddzielnie.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.