Aktualnie Android jest hegemonem rynku mobilnego, ale jak każdy fenomen musiał jakoś zaczynać. W historii jego rozwoju było kilka ważnych etapów, ale wszystko zaczęło się w 2008 roku, kiedy to na rynek trafił HTC Dream (znany również jako T-Mobile G1 czy Era G1).
Było to pierwsze urządzenie działające pod kontrolą systemu operacyjnego Android. Nawet wtedy był to model mocno przeciętne, o mało pociągającym wyglądzie, ale wyposażone za to w wysuwaną, fizyczną klawiaturę QWERTY. Mimo braku rewelacyjnego wyposażenia telefon sprzedawał się świetnie i symbolicznie otworzył Androidowi drogę na sam szczyt.
Nie mniej ważnym modelem był HTC Hero, czyli pierwszy smartfon z nakładką systemową. Było to rzecz jasna Sense UI, które uszlachetniło Androida pod względem wizualnym, dodając mu przy tym mnóstwo funkcji.
Szczerze wątpię, by system operacyjny od Google doszedł do swojej obecnej pozycji bez tytanicznej pracy zewnętrznych producentów, modyfikujących go na własną rękę. Z tego powodu HTC Hero było dla mnie znacznie ważniejszym urządzeniem niż Era G1.
Jeśli jakiś telefon zasługuje na miano nieśmiertelnego, to bez najmniejszych wątpliwości jest nim HTC HD2. Model ten pojawił się na rynku w październiku 2009 roku, a mimo to w sieci pisało się o nim jeszcze wiele lat później. Dlaczego?
HTC HD2 zadebiutował z systemem Windows Mobile 6.5. Od tego czasu różnego rodzaju magicy portowali na niego wiele różnych systemów, takich jak Windows RT, Firefox OS, Ubuntu, MeeGo czy Android. Jeśli dobrze kojarzę, ostatecznie skończyło się na wersji Nougat 7.1, choć swego czasu trwały też prace nad Oreo. Kto wie lepiej, niech mnie poprawi.
W dniu swojej premiery HD2 wyróżnił się czymś innym – był pierwszą komórką wyposażoną w pojemnościowy ekran dotykowy w świecie mobilnego Windowsa. Dzięki temu mógł on obsługiwać rysik. Sam wyświetlacz miał duże jak na tamte standardy 4,3 cala o rozdzielczości 480×800. Teraz może to śmieszyć, ale wiele lat później pojawiały się niskobudżetowce z podobnymi matrycami.
Nokia N9 powinna śnić się po nocach wszystkim, którzy zdecydowali o jej uśmierceniu parę tygodni po premierze. Prawdopodobnie Nokia nie musiałaby teraz wracać na rynek smartfonów, bo by z niego nigdy nie wyszła.
Omawiany model to największa ofiara porozumienia między Nokią a Microsoftem, która spowodowała rezygnację Finów ze wsparcia dla niezwykle intuicyjnego systemu MeeGo, którego filozofia opierała się o gesty. Pod względem sprzętowym Nokia N9 też miała się czym pochwalić, gdyż była wyposażona w procesor o taktowaniu 1 GHz, ekran AMOLED o przekątnej 3,9 cala czy 8-megapikselowy aparat z optyką Carl Zeiss i światłem f/2.2, a to wszystko zamknięte w poliwęglanowej obudowie, której wygląd do dziś może się podobać.
Nokia N9 miała potencjał na prawdziwy sukces sprzedażowy, gdyż w ostatnim kwartale 2011 roku do rąk klientów trafiło więcej egzemplarzy tego jednego modelu niż wszystkich trzech sprzedanych wtedy Lumii razem wziętych.
To wszystko w sytuacji, w której sama Nokia nie zajmowała się dystrybucją tego modelu na najważniejszych rynkach. Tak się właśnie zabija kurę, która znosi złote jaja.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Już w najbliższy poniedziałek jeden z polskich sklepów odpali kolejne promocje z okazji Black Friday…
Pojemna bateria i energooszczędny procesor trafi do nowego realme C75. Długi czas pracy będzie kartą…
ASUS Zenfone 11 Ultra to tegoroczny flagowiec producenta. Podczas premiery kosztował grubo ponad cztery tysiące,…
Szukasz taniego smartfona z ładowaniem bezprzewodowym? Przeraża Cię wydawać grube tysiące na najnowsze flagowce z…
Heroes 3 raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. To gra, która od momentu premiery zyskała status…
Wielkimi krokami zbliża się premiera serii HONOR 300. Producent zaprezentuje trzy modele, a jednym z…