Okej, o ile zniosę ścieżkę fabularną, o tyle ten sam mechanizm rozgrywki obecny w każdej nowopowstałej grze jest po prostu nudy. Bo ileż można zabijać nieumarłych? Dlatego zagrałem w Into the Dead. Grę wyróżniającą się na tle konkurencyjnych tytułów za sprawą swojej prostoty i klimatu. Pozostaje jednak pytanie, czy prosta gra może być również dobrą grą? Odpowiedź wcale nie jest jednoznaczna.
Powiecie, że fabuła jest najważniejsza. To prawda, ale nie w każdej produkcji. Into the Dead jest idealnym przykładem na to, że nawet brak jakiejkolwiek ścieżki fabularnej nie wpływa na ocenę końcową. W grze wcielimy się w bliżej nieokreślonego mężczyznę. Nie wiemy kim jest, skąd pochodzi, jak się nazywa. Wiemy natomiast, że próbował ratować własne życie siadając za sterami helikoptera i lecąc w poszukiwanie bezpiecznego miejsca, gdzie zombie jeszcze nie dotarły. Niestety plany człowieka pokrzyżowała eksplozja maszyny. Tu budzimy się my. Obolali, poobijani, leżący pod wrakiem helikoptera. Cel? Zadanie? Przeżyć. Możliwie jak najdłużej.
Sednem Into the Dead jest nadzwyczaj prosta rozgrywka dla pojedynczego gracza. To ona mimo swej schematyczności daje największą frajdę. A zatem, co mamy robić? Otóż w rzeczonym tytule musimy biec. Biec przed siebie ile sił w nogach, omijając przy tym niezliczone ilości chodzących bestii łaknących wyłącznie naszej krwi. Musicie uwierzyć mi na słowo, że zabawa jest bardzo wymagająca. Przestraszony, walczący o własne życie człowiek nie jest tak zwinny i sprytny jak osoba w pełni wyluzowana, dlatego bieganie zygzakiem i unikanie adwersarzy nie wchodzi w grę. Tutaj musimy w miarę możliwości kombinować. Może zamiast ominięcia jednego „trupa” lepiej zużyć trzy naboje i przebić się przed grupę trzech przeciwników? Któż to wie. Trzeba próbować szczęścia.
Into the Dead nie rozpieszcza graczy – broń palna tudzież broń biała spotykana jest na naszej drodze sporadycznie, a jeżeli już takową zdobędziemy to nie mamy co liczyć na pełen magazynek kul. Większość czasu będziemy bezbronni, dlatego „wpadnięcie” na zombie skutkuje jednym scenariuszem – śmiercią.
Rzeczony tytuł nie ma końca. Rozgrywka przygotowana została w taki sposób, że prędzej czy później umrzemy. Nie jest wina przypadku, ale celowy zabieg programistów ze studia PikPok. Dlaczego? Ponieważ na ekranie zawsze wyświetla się licznik, który mierzy przebytą przez nas odległość. Generalnie jest to jedyna rzecz mobilizująca grającego do ponownego uruchomienia Into the Dead. Ale chwila, ileż można biec przed siebie?
Tak naprawdę bardzo ciężko napisać cokolwiek o oprawie graficznej w Into the Dead. Panowie producenci włożyli w nią sporo pracy, chociaż na ekranie niewiele jest do podziwiania. Po krótkiej, ale co najważniejsze, płynnej animacji oczom naszym ukazuje się polana. Daleko za nią dostrzec można zarys gęstego lasu, do którego mamy nadzieję dotrzeć. Wszystko to otacza gęsta i ponura mgła skutecznie skracająca widoczność. Mieszanka ta buduje niesamowity klimat, potęgowany przez odgłos szybkiego i płytkiego oddechu głównego bohatera. Nie wiemy o nim wiele, ale jedno jest pewne – boi się o swoje życie. Biegnąc przed siebie wyraźnie się męczy, co też doskonale słyszymy. Nie sposób przyczepić się do dźwięków adwersarzy – są identyczne jak we wszystkich produkcjach z zombie w roli głównej, zarówno growych jak i filmowych. Nie inaczej jest w odgłosami broni palnej.
Sterowanie jest bardzo intuicyjne, ponieważ wystarczy obracać telefon w lewo i prawo a bohater podąży we wskazanym przez nas kierunku. Cała „operacja” odbywa się dzięki wykorzystaniu akcelerometru zaimplementowanego w każdym smartfonie.
Into the Dead jest grą bardzo specyficzną, dlatego może nie spodobać się wielu z Was. Niemniej jednak pewna część właścicieli urządzeń z zaimplementowanym systemem operacyjnym iOS zainstaluje ją, zagra i będzie bawić się fantastycznie. Moja subiektywna opinia jest jasna: Into the Dead jest świetną i niezwykle klimatyczną produkcją, którą chciałbym polecić Wam z czystym sumieniem! Monotonia? Owszem, ale zalet jest znacznie więcej.
Into the Dead znajdziecie w sklepie App Store.
Każdy z najważniejszych elementów składowych został oceniony w skali od 1 do 10 punktów, gdzie 1 prezentuje poziom bardzo słaby, 5 jest odpowiednikiem standardów rynkowych, a 10 jest notą najwyższą. Średnia ocen stanowi ocenę całkowitą.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Jeśli potwierdzi się, że Samsung Galaxy S26 otrzyma nową, przełomową baterię z szybkim ładowaniem 65W,…
Aż trudno uwierzyć, że w przedziale 1000-1500 złotych kupimy smartfon z wodoszczelnością, 5 latami aktualizacji,…
"Marsz aktualizacyjny" producenta Nothing trwa w najlepsze. Tym razem smartfon jego submarki doczekał się najnowszego…
Debiut serii Samsung Galaxy S25 jest coraz bliżej. W przyszłym tygodniu poznamy nowe flagowce na…
Kultowy RPG właśnie trafił na Steam z 90% rabatem. Ten pozwoli wam zaoszczędzić przy zakupie…
Microsoft ostrzega przed masowym oszustwem na WhatsApp. Tym razem chodzi o niebezpieczne kody QR. Sprawdź,…