Rok 2013 pełen był premier gier na urządzenia mobilne z zaimplementowanym systemem operacyjnym iOS oraz Google Android. O większości z nich nie słyszeliśmy i najprawdopodobniej nigdy nie usłyszymy, chociaż nie znaczy to, że są słabe i niedopracowane. Po prostu mnogość tytułów jest zdecydowanie zbyt wielka aby przeciętny właściciel smartfona tudzież tabletu internetowego mógł przetestować każdy z nich.
Ten materiał tekstowy ma za zadanie przybliżyć Was 7 produkcji, które – naszym zdaniem – zasługują na Waszą uwagę. Nie oznacza to jednak, iż każda gra z poniższego zestawienia jest perfekcyjna. Jedne są gorsze, drugie zdecydowanie lepsze, choć wszystkie łączy jedna cecha – bawiliśmy się przy nich wyśmienicie. Staraliśmy się wybrać nie tylko gry znane, ale także te mniej popularne. Bo niektóre z nich są naprawdę fantastyczne.
Snake ’97
Jestem absolutnie przekonany, że większość z Was miała do czynienia z telefonami komórkowymi sygnowanymi logo Nokia. Prawdopodobnie każda słuchawka fińskiego producenta z dwukolorowym wyświetlaczem miała przeinstalowaną grę zręcznościową zatytułowaną po prostu Snake. Ta fantastyczna produkcja mimo bardzo schematycznej, prostej i zupełnie przewidywalnej rozgrywce została w moim sercu do dnia dzisiejszego. I nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek o niej zapomnę.
Snake ’97 został przygotowany przez programistę ukrywającego się pod szyldem studia dsd 164. Po uruchomieniu rzeczonego tytułu wyświetlacz urządzenia mobilnego stanie się… telefonem komórkowym. A konkretnie modelem Nokia 3310. Oko nasze dostrzeże charakterystyczną rozbieralną przednią obudowę, przyciski i niewielki „wirtualny” ekran. Dopiero po tapcięciu w miejscu gdzie znajdują się klawisze z cyframi: 2, 4, 6, 8 wężyk ruszy się we wskazanym kierunku. Tak jak w oryginale. Człowiek odpowiedzialny za rzeczony tytuł zadbał także o jedenaście stopni trudności, klasyczne (tj. znane z oryginału) odgłosy otoczenia (?), a najwyższy wynik punktowy jest stały i w żaden sposób nie można go usunąć.
Ostrzegam, że Snake ’97 uzależnia i przyciąga przed ekran na długie godziny. Jeżeli mimo wszystko jesteście zainteresowani, serdecznie zapraszam do App Store i Google Play.
Real Racing 3
O Real Racing 3 słyszał chyba każdy. Trzecia odsłona jednej z najpopularniejszych i zarazem najlepszych gier wyścigowych w historii urządzeń mobilnych zadebiutowała w pierwszym kwartale 2013 roku. Ogromny „huk” medialny towarzyszący debiutowi szybko opadł, ponieważ okazało się, iż najnowszy produkt studia Electronic Arts nie jest aż tak dobry. Zawód?
Real Racing 3 jest grą niemalże identyczną jak odsłona z numerem dwa, dlatego nie spełnił oczekiwań szerokiej rzeszy graczy. Do czynienia mamy z pewnego rodzaju symulatorem – model jazdy jest naprawdę ciekawy, ponieważ prowadzenie samochodu jest zadaniem wyjątkowo wymagającym. Bez uaktywnienia systemu kontroli trakcji (generalnie chodzi tu o komputerową pomoc grającemu) osiągnięcie satysfakcjonującego miejsca w klasyfikacji końcowej jest bardzo trudne. EA we wszystkich swoich produkcjach dba o najmniejsze detale, dzięki czemu Real Racing 3 pełne jest licencjonowanych samochód. Dla graczy oddano ponad siedemdziesiąt fenomenalnie odwzorowanych czterokołowców, których marki i modele w rzeczywistości jeżdżą po ulicach. Audi, Mercerdes-Benz czy Ferrari to tylko niektóre z nich.
Największą zaletą omawianego produktu jest bez wątpienia tryb wieloosobowy. Panowie producenci zadbali o to, żeby gracz mógł rywalizować z prawdziwymi ludźmi w czasie rzeczywistym. A nie ma nic przyjemniejszego niż wygrana z realnym przeciwnikiem.
Real Racing 3 dostępne jest w Google Play i App Store.
Walking Dead: The Game
Trzecia produkcja umieszczona w naszym maniaKalnym podsumowaniu nie jest do końca darmowa. W sklepie App Store bez uiszczenia jakiejkolwiek opłaty można pobrać zaledwie jeden epizod – przypominamy, że cała opowieść składa się z pięciu części. Walking Dead: The Game to pozycja obowiązkowa dla każdego właściciela urządzenia mobilnego z systemem iOS. Gra stworzona przez studio Telltale Games zachwyca ścieżką fabularną; wyborami moralnymi mającymi realne konsekwencje; perfekcyjnie wykreowanym światem. Czy można chcieć czegoś więcej?
Walking Dead: The Game przedstawia nam dramatyczną historię czarnoskórego mężczyzny imieniem Lee. Facet zupełnie przypadkowo znajduje osamotnioną dziewczynkę – Clementine, którą obiecuje chronić za wszelką ceną. Spotkanie to jest wstępem do wydarzeń zapadających w pamięć. Rzeczony tytuł nie jest grą dla ludzi o słabych nerwach, ponieważ nie raz i nie dwa od naszej decyzji zależeć będzie los niewinnych. Tak naprawdę zombie są tutaj tłem, natomiast na pierwszy plan wyraźnie wysuwają się relacje protagonisty z wszystkimi postaciami niezależnymi, a w szczególności jego małą podopieczną.
Rzeczona produkcja nie ma większych wad. Ścieżka dźwiękowa jest solidna – począwszy od głosów postaci, poprzez odgłosy zombie, na podkładzie muzycznym skończywszy. Wszystko co dociera do naszych uszu jest bliskie perfekcji. Oprawa graficzna jak na standardy mobilne także jest zaskakująco dobra.
Walking Dead: The Game dostępne jest niestety wyłącznie w sklepie App Store.
Dream League Soccer
Setki tysięcy gier i aplikacji jest już dostępnych na urządzenia mobilne, ale tak naprawdę tylko jedna piłka zachwyca pod każdym względem. Seria FIFA od Electronic Arts jest hegemonem na wszystkich systemach operacyjnych, ponieważ nie ma realnej konkurencji. Problem w tym, iż jest to produkcja płatna (i to całkiem sporo) – a co z tymi, którzy chcą strzelać bramki i wygrywać mecze nie uiszczając ani złotówki? Wszystkim tym proponujemy Dream League Soccer.
DLS stworzony przez niewielkie studio First Touch nie jest produkcją godną polecenia ze względu na aspekty techniczne. Próżno tu doszukiwać się szczegółowych, realistycznych modeli postaci. Animacje piłkarzy wołają o pomstę do nieba, gdyż są zaskakująco toporne i nie mają nic wspólnego z ruchami wykonywanymi przez zawodników podczas prawdziwego spotkania piłkarskiego. Nie znajdziemy tu także licencji, co oznacza, że przyjdzie nam kierować Dortmundem, a nie Borussią Dortmund. Analogicznie jest z nazwiskami piłkarzy. A zatem, czemu Dream League Soccer znalazł się w naszym zestawieniu?
Bowiem frajda ze strzelania kolejnej bramki, przedrylowania kolejnego zawodnika i wygrania kolejnego meczu jest ogromna. Jeżeli gramy słabym zespołem i zwyciężymy albo chociaż zremisujemy przeciwko prawdziwej potędze, w człowieku pojawiają się pokłady emocji, jakich nie da się opisać słowami. Dość powiedzieć, że po fantastycznym strzale nie wyłączałem powtórek przyglądając się jak piękną bramkę udało mi się zdobyć. Darmowa gra piłkarska – zaledwie trzy słowa, ale mówią wszystko.
Dream League Soccer znajdziecie w sklepie App Store.
Plants vs. Zombies 2
Mechanizm rozgrywki identyczny jak w części pierwszej. Przejście z modelu pay-to-play na free-to-play z zaimplementowanym systemem mikropłatności. Nowe rośliny, nowi przeciwnicy. Umiejętności specjalne i świeże tryby rozgrywki. Czy Plants vs. Zombies 2 spełnił pokładane w nim nadzieje? Oczywiście, że tak! Początkowo byłem sceptycznie nastawiony, ale wszelkie wątpliwości zostały rozwiane kilkadziesiąt minut po rozpoczęciu zabawy dla pojedynczego gracza.
Tak jak w pierwowzorze, w Plants vs. Zombies 2 głównym zadaniem grającego jest odpieranie nacierających hord nieumarłych przy użyciu śmiercionośnych roślinek. Ekipa z EA przygotowała dla nas naprawdę szeroki arsenał, chociaż tak naprawdę dopiero po uiszczeniu pewnej opłaty otrzymamy dostęp do większości z nich. Korzystając wyłącznie z darmowych roślinek musimy liczyć się z wielokrotnym powtarzaniem konkretnych lokacji, ponieważ stopień trudności jest mocno wygórowany. Oczywiście nie jest tak, że w człowieku pojawia się złość i frustracja – bynajmniej. Aby pokonać nieprzyjaciela wystarczy myśleć logicznie i wykazać się umiejętnościami taktycznymi.
Zabawę w pewien sposób urozmaicają umiejętności specjalne. Jest ich trzy. Każda zadaje potężne obrażenia eliminując przeciwników niemal natychmiastowo – dzięki nim możemy przegraną „partię” obrócić w pyrrusowe zwycięstwo. Dlaczego takie? Ponieważ każde użycie wyżej wspomnianych mocy kosztuje nas ogromną liczbę złotych monet. Te zbieramy podczas kampanii, ale stan konta nigdy nie jest przesadnie wysoki. Należy się zastanowić: zwyciężyć za wielkie pieniądze czy spróbować ponownie?
Plants vs. Zombies 2 dostępne jest tutaj i tutaj.
Jetpack Joyride
Jeżeli miałbym wybrać grę, przy której spędziłem najwięcej wolnego czasu, bez najmniejszych wątpliwości wskazałbym na Jetpack Joyride. Produkcję stworzoną przez znane studio Halfbrick można określić jako: „time killer”, ponieważ jedno krótkie posiedzenie zmienia się zazwyczaj w długą, wyczerpującą, ale co najważniejsze – przyjemną sesję przed ekranem urządzenia mobilnego.
Rozgrywka dla pojedynczego gracza jest schematyczna i niezbyt skomplikowana przez co powinna być jedną z negatywnych cech omawianego produktu, ale w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Gracz wciela się w pewnego mężczyznę, który włamuje się do bliżej nieokreślonego laboratorium kradnąc specjalny plecak odrzutowy. Głównym zadaniem grającego jest omijanie pułapek przygotowanych przez naukowców chcących zakończyć nasz żywot. Za wszelką cenę. Oznacza to, że na naszej drodze staną różnego rodzaju śmiercionośne lasery, rakiety, pola siłowe i wiele, wiele więcej. W Jetpack Joyride nie mamy określonego celu – musimy dotrzeć możliwie daleko uzyskując przy tym wynik punktowy. Po drodze możemy zbierać złote monety, które pełnią rolę waluty w specjalnym sklepie zaimplementowanym wewnątrz omawianego tytułu. W nim możemy zaopatrzyć się w specjalne umiejętności znacznie poprawiające nasze szanse na przebycie dalekiej odległości.
Jetpack Joyride wywołuje w graczu niezapomniane emocje, jakich próżno szukać w wielu innych, konkurencyjnych produkcjach. Złość miesza się z zadowoleniem, żeby po chwili pojawiła się frustracja. A następnie zachwyt. Coś wspaniałego.
Grę znajdziecie zarówno w App Store jak i Google Play.
Temple Run 2
Po premierze Temple Run 2 świat przekonał się, że najzwyklejszy runner z prostą, schematyczną rozgrywką dla pojedynczego gracza może stać się globalnym hitem. Dziesiątki milionów pobrań, same pozytywne recenzje (czytaliście już naszą?) najprawdopodobniej zaskoczyły nawet twórców ze studia Imangi. Bo kto spodziewałby się aż takiego sukcesu?
W Temple Run 2 przyjdzie nam kierować jednym z kilku dostępnych bohaterów, którzy biegną przed siebie. Naszym zadaniem jest odpowiednie manewrowanie nimi, tak aby pokonali możliwie daleką odległość notowaną w metrach. Zadanie to wbrew pozorom nie jest proste, ponieważ na drodze rozlokowano wiele mniej lub bardziej zaskakujących przeszkód, które mają zakończyć naszą przygodę. Protagonistą sterujemy przy pomocy intuicyjnych gestów, dlatego nawet najmniej responsywny panel dotykowy powinien sobie poradzić. W grze nie mogło zabraknąć specjalnego systemu umożliwiającego zdobywanie osiągnięć. Niestety wpływają one wyłączenie na osobistą satysfakcję użytkownika – wykonanie ich nie jest odpowiednio nagradzane.
Temple Run 2 można pobrać ze sklepu Google Play oraz App Store.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.