Rozpoczynamy grę wojownikiem światła, na kształt którego mamy spory wpływ – możemy zdecydować się na płeć, specjalizację w broni i wybrać nasz pierwszy magiczny amulet z jednym z jego magicznych atrybutów (jak dodatkowe obrażenia lub otrzymywane doświadczenie). Po krótkim wstępie zostajemy wrzuceni na planszę, na której wykańczając hordy demonów odbijamy świetlistą kolumnę z rąk zła, kończąc etap – i rozpoczynając przygodę. Tak właśnie będzie wyglądać cała dalsza rozgrywka.
Pokonując kolejne etapy, odbijając kolumny i przywracając światło na mapie świata zdobywamy doświadczenie oraz złoto na zakupy i rozwijamy nasza postać o nowe umiejętności, ataki i amulety. Zużywamy jednak energię, której ilość jest ograniczona, stąd niestety – nie da się zbyt długo prowadzić jednej rozgrywki. Jest to oczywiście związane z systemem mikropłatności w grze, w ramach którego dodatkową energię, przedmioty i wszystko inne – możemy zakupić wydając realne pieniądze. Niestety, poziom trudności gry szybko zweryfikuje entuzjazm tych graczy, którzy chcieliby przejść grę Lightbringers bezgotówkowo.
Entuzjazm budzić może natomiast bardzo przyjemna oprawa graficzna i dźwiękowa, przypominająca klimatem niektóre akty gry Diablo III – jednak w skromniejszej, „kieszonkowej” wersji. Autorzy zadbali o wiele detali trójwymiarowego świata, dobrą animację demonów i ataków bohatera, oraz artystyczne ręczne ilustracje mapy świta i interfejsu. Pod tym ostatnim względem szczególnie należy się grze duży plus, ponieważ odbiega pozytywnie od podobnych tytułów. Przyjemne jest też sterowanie oraz efektowne ataki, którymi mordujemy niejednokrotnie całe chmury przeciwników – co daje oczywiście masę frajdy. Gra posiada też społecznościowy aspekt – kolumny możemy rozświetlać z pomocą innych graczy, oraz całkiem zaawansowany system amuletów.
Jest jednak sporo rzeczy, które frajdy niestety nie dają. Gra zawiera trochę błędów, jak niedopracowane grafiki, stabilność czy problemy z zapisywaniem gry i logowaniem. Do tego dochodzi toporny balans zasad – niektórzy wrogowie giną od jednego uderzenia, ale już innych będziemy musieli łupać ponad kwadrans zanim wyzioną ducha, i to z użyciem całego arsenału uników i umiejętności. Dodajmy że nie chodzi o końcowych bossów – ledwie mocniejszy standard demona. Łupanie odbywa się też w niemal identycznych sceneriach, a poziomów i map jest raptem kilka rodzajów – musimy zdobyć kolumnę lub kilka kolumn, przetrwać kilka fal i pokonać cięższego przeciwnika. Tyle, jeśli chodzi o różnorodność zadań.
Tym niemniej – gra jest darmowa i zapewnia kilka dobrych godzin przyjemnej dla oka i satysfakcjonującej rozgrywki, zanim pokona nas monotonia i próg poziomu trudności. Autorzy wciąż pracują nad tym tytułem i niewykluczone że gra doczeka się nowych atrybutów – warto obserwować postępy prac.
Lightbringers: Saviors of Raia znajdziecie zarówno w Google Play, jak i App Store.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Zatrzęsienie premier w ostatnich dniach jest zwyczajnie spore. Tym razem oficjalnie to realme GT7 został…
Motorola Edge 60 Pro nie ma już dla nas tajemnic przed premierą. Przyszła królowa polskich…
Naprawdę świetny, dobrze oceniany FPS jest teraz do zgarnięcia taniej na Steam za sprawą potężnej…
Dawno nie poczułeś magii po odpakowaniu telefonu? Redmi Turbo 4 Pro Harry Potter Edition Ci…
Oppo Reno10 Pro w Polsce w oficjalnym sklepie producenta na Allegro potężnie staniał. Teraz możesz…
Casio G-Shock GA-V01 zadebiutował oficjalnie. To najciekawszy design w linii G-Shock. Ponadto ma baterię na…