Poprzednie części przyzwyczaiły nas do wartkiej akcji i filmowej fabuły. W tym względzie gra czerpie garściami z nowszych odsłon Call of Duty, ale jeśli się na kimś wzorować, to właśnie na najlepszych. Modern Combat 5: Blackout poszedł naprzód i znów przygotował dla nas historię z gatunku sensacyjnych. Spodziewajcie się intryg, nieoczekiwanych zwrotów akcji i wciągającego śledztwa.
Armia Wyzwolenia Świata przeprowadziła cyber-ataki na kilka azjatyckich sieci. W Tokyo właśnie przeprowadzany jest szczyt na temat bezpieczeństwa, ale wcześniej nieznana organizacja dokonała ataku terrorystycznego w Wenecji. Czy te dwa wydarzenia da się jakoś powiązać? Kto próbuje pogrążyć świat w chaosie? Tego będzie próbował dowiedzieć się główny bohater – kryptonim Phoenix – a raczej przekonać innych, że wie kto za tym stoi.
Grę zaczynamy w czasie ataku na Wenecję. Pierwsza misja to tradycyjnie już samouczek dla nowych graczy, ale w samej rozgrywce wiele się nie zmieniło. Twórcy już na samym początku pokazują na co ich stać – potem jest już tylko lepiej. Do miejsca docelowego docieramy pod wodą, po czym eliminujemy wszystkich terrorystów kontrolujących ruiny. Stamtąd wychodzimy na ulicę, gdzie zaczynają napływać łodzie z terrorystami. Przejmujemy jedną z nich i próbujemy wydostać się z rozpadającego się miasta. W międzyczasie walczymy z helikopterem i innymi łodziami, obserwując przy tym, jak renesansowe budowle wpadają do wody.
To nadal FPS w konwencji Call Of Duty, czyli mnóstwo akcji, dużo strzelania, silne osadzenie w fabule, ale też oskryptowane wydarzenia na planszy i ruchy przeciwników.
Zmiany zauważymy już po przejściu pierwszej misji. Na ekranie głównym widzimy teraz żołnierza i nasze statystyki. Z prawej strony funkcje typowe dla gry sieciowej – Wydarzenia i tryb Multiplayer. Ten ostatni wkradł się teraz także do kampanii głównej, bo przed misją możemy wybrać jedną z czterech klas – Szturmowiec, Ciężko uzbrojony, Zwiadowca i Snajper.
Od wyboru klasy będzie zależał nasz ekwipunek i umiejętności, ale na początku możemy przełączać się pomiędzy szturmowcem i zwiadowcą. Ciężkie uzbrojenie odblokujemy po osiągnięciu 5 poziomu, a snajpera na 10 poziomie. Zdobywając kolejne poziomy doświadczenia będziemy też zbierać punkty, które możemy przeznaczyć na rozwijanie umiejętności specjalnych. Przykładowo, szturmowiec będzie mógł nosić coraz więcej granatów, szybciej przeładowywać, wchodzić w tryb berserka i tym podobne.
Usprawniać możemy też ekwipunek. Oczywiście możemy też odblokować nową broń, ale jeśli dobrze nam z obecną, nic nie stoi na przeszkodzie, by ją trochę poprawić. Dodamy rączki, celowniki, zmienimy magazynek i wylot lufy, a każda ze zmian będzie widoczna w grze. W ten sposób możemy potraktować broń główną i krótką; granatów nie ulepszymy, po prostu wybieramy nowe rodzaje.
W piątej części gry czeka na nas sześć rozdziałów, a w nich łącznie około 30 misji fabularnych. Poza tym, w każdym rozdziale znajdziemy kilka misji specjalnych, ale możemy też rozegrać walki sieciowe na planszach znanych z kampanii.
W multiplayerze znajdziemy tradycyjne tryby, jak Deatchmatch, Team Deathmatch i Capture The Flag. Poza tym jest tu tryb VIP, w którym w każdej z drużyn jeden gracz staje się VIP-em – punkty zdobywamy jedynie poprzez zabicie tych osób. Nowością jest integracja z Facebookiem i Google+ w celu wyszukiwania znajomych. Z grupą znajomych możecie teraz utworzyć własny oddział i walczyć z innymi stworzonymi w ten sposób oddziałami.
Warto też wspomnieć, że skoro gra jest tak mocno osadzona w trybie dla wielu graczy, wymaga stałego połączenia z siecią do uruchomienia. Zapomnijcie więc o grze gdziekolwiek bez pakietu danych. Wydaje mi się, że jest to jednak jedna z tych pozycji, które powinniśmy chłonąć w domu, by nic nie było w stanie nas rozproszyć. Jeśli jednak chcecie po prostu postrzelać – nie zrobicie tego bez dostępu do Wi-Fi czy sieci komórkowej.
Patrząc pobieżnie na screenshoty można pomyśleć, że mamy do czynienia z grą na Xboxa 360 albo Playstation 3. Po uruchomieniu gry wcale nie jest gorzej, możemy tu mówić o prawdziwie konsolowej jakości grafiki. Jest głębia ostrości, są shadery, cienie, dynamiczne oświetlenie – wszystko się zgadza. Dopiero, kiedy przyjrzymy się bardziej, zauważymy, że modele otoczenia są uproszczone, tekstury na dalszych obiektach niższej rozdzielczości, a postacie nie zachowują się zbyt naturalnie i zdarza się im przenikać przeszkody.
Niemniej, w trakcie akcji nie przeszkadza to zbytnio i cieszymy się, że świat gry wygląda tak dobrze. A żeby tak dobrze wyglądał, potrzeba też niezłego sprzętu. Grę testowałem na Nexusie 7 ze Snapdragonem S4 Pro i 2 GB RAM, a jednak kiedy na maksymalnych detalach zaczęło pojawiać się więcej przeciwników, płynność animacji znacznie spadała.
Ścieżkę dźwiękową stanowią filmowe kompozycje. Każdy z rozdziałów charakteryzuje się specyficznym klimatem i tak też na przykład w Tokyo usłyszymy nawiązania do tradycyjnej muzyki japońskiej, ale wszystko okraszone jest nowoczesnymi elementami elektroniki. Muzyka jest nieodłącznym elementem Modern Combat 5, dobrze więc, że jest wysokiej jakości.
Modern Combat 5: Blackout to jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza gra, w jaką możemy obecnie zagrać na urządzeniach mobilnych. Ma wszystko to, co gry konsolowe, a jednak mieści się w telefonie czy tablecie. Świetna grafika i dźwięk, wciągająca, iście filmowa fabuła to największe atuty tej pozycji. Gra bardzo dużo czerpie z serii Call Of Duty, ale może to właśnie temu zawdzięcza swój sukces – w końcu pomysł to jedno, ale realizacja też jest bardzo ważna.
Irytuje nieco konieczność podłączenia do sieci, ale mimo wszystko zalety przyćmiewają tę niedogodność. Każdy z fundamentów gry akcji wykonany został tu dobrze i nie pozostaje nam nic innego, jak tylko cieszyć się rozgrywką.
Jeśli chcecie dołączyć do społeczności Modern Combat 5: Blackout, możecie kupić grę w AppStore, Google Play i sklepie Windows Phone. Kosztuje nieco ponad 20 złotych, ale jest całkowicie wolna od mikropłatności.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…