W Dungeon Keeper płacimy za wszystko, i nie ma w tym zdaniu ani krzty przesady. Niby tytuł został wypuszczony praktycznie za darmo, a w trakcie rozgrywki czujemy się tak, jakby ktoś co chwilę wyciągał nam z portfela kolejne dolary. Nagromadzenie mikropłatności jest po prostu skandaliczne – już sama rozbudowa lochów w jednym etapie kosztuje niemożebnie dużo – przekopanie zaledwie 20 pól kosztuje nas… 40 złotych (a weźmy pod uwagę fakt, że na każdej planszy musimy wydrążyć nawet kilkadziesiąt komórek), z kolei Imp, czyli jednostka wymagana do tworzenia korytarzy, z każdym kolejnym osobnikiem jest coraz droższa. Przykładowo – szósty osobnik to 2000 klejnotów, a siódmy to już 5000 wspomnianych kosztowności. A 14000 klejnotów to w tym momencie koszt… 414 złotych. Patrząc na to, jakie kwoty padają w tej próbie wskrzeszenia pecetowego klasyka trzeba sobie zadać słuszne pytanie – czy ktoś w mobilnym oddziale Electronic Arts upadł na głowę, czy to tylko chory żart.
Choć fińskie studio Rovio – autorzy bestsellerowej sagi z ptakami w roli głównej, czyli Angry Birds – nie mają na co dzień problemów z lekko oderwanymi od rzeczywistości systemami mikrotransakcji, to każdemu przydarza się jakaś chwila szaleństwa. Tak właśnie było w przypadku Angry Birds Go!, czyli produkcji, w której nieco uciekamy od logicznego rodowodu serii i wsiadamy za kierownice samochodów i bierzemy udział w dynamicznych, zwariowanych wyścigach. I to właśnie o pojazdy, a właściwie ich przesadzoną cenę, najbardziej tutaj chodzi. Ciekawym pomysłem na wprowadzenie pojazdu do gry jest zakup specjalnej zabawki z chipem, który daje nam dostęp do auta w grze – jego cena jednak oscyluje wokół granicy stu złotych. To jeszcze nic w porównaniu z jednym z pojazdów dostępnych w ramach sklepiku wewnątrz gry – znajdziemy tam wózek, za który przyjdzie nam uiścić opłatę w wysokości… 125 dolarów. Za taką kwotę można nierzadko zatankować na miesiąc, no ale co kto woli!
Myśleliście, że bilety wstępu do najpopularniejszych parków rozrywki to drożyzna? Skądże znowu – to zabawa w park rozrywki jest niesamowicie wymagającym zajęciem – i to nie tylko pod względem czasochłonności, ale i przeprowadzenia skutecznego drenażu naszego portfela. Theme Park w wersji mobilnej to przykład na to, że lunaparki to kosztowny biznes – choć gra sama w sobie jest darmowa, to proces budowy własnego centrum zabawy z pewnością wymusi na nas konieczność wysupłania odpowiedniej ilości pieniążków. Praktycznie każda atrakcja, którą możemy postawić na naszym terenie umożliwiająca zarobek na odwiedzających gościach, kosztuje nas prawdziwe pieniądze, a rozpiętość cen również jest spora – to koszt od kilku do nawet 350 polskich złotych. Szok? Nie, to rzeczywistość, co potwierdzi również kolejna pozycja w tym zestawieniu…
Nie tylko ekipa Progressive Media postanowiła zakpić sobie z legendy – w całkiem dobrym stylu wyszło to również studiu On5 i na spółkę także Atari. RollerCoaster Tycoon 4 Mobile to jawna kpina graczy – tytuł ukazał się w stylu przypominającym naprawdę niezły żart: otóż twórcy zamarzyli sobie wydać grę płatną z mikropłatnościami. Możecie sobie tylko wyobrazić, jak czuje się gracz, który wydaje na tytuł niecałe trzy dolary, a po pół godziny rozgrywki otrzymuje ekran z informacją „poczekaj 12 godzin albo zapłać (i tu już w zależności od przedmiotu czy atrakcji) kilka dolarów za możliwość dalszej zabawy”. Teraz gra jest nieco mniej perfidna, albowiem ściągniemy ją już za darmo, co nie zmienia faktu, iż ilość wbudowanych opłat jest przerażająco duża, a nienajgorszy model budowania parku rozrywki przesłania nam myśl, że już za kilka minut na wyświetlaczu pojawi się monit o konieczności zapłaty lub odczekania kilku godzin…
Po bardzo ciepłym przyjętym przez graczy Blood and Glory – dynamicznym slasherze osadzonym w starożytnych realiach – było jasne, że kontynuacja prędzej czy później pojawi się na urządzeniach mobilnych z Androidem i iOS. I faktycznie, Blood and Glory: Legend trafiło do Apple AppStore i Google Play, ale zrobiło to w nienajlepszym stylu. Choć tytuł stworzony przez potentata tej branży – firmę Glu Mobile – okazał się bardzo efektowną i grywalną produkcją, to co z tego, skoro by przejść całą linię fabularną do samego końca, musimy solidnie zapłacić? Mniej więcej po kilku godzinach rozgrywki gra woła nas o dodatkowe monety czy przedmioty, które pozwolą nam załatwić silniejszego przeciwnika. A że sytuacja powtarza się później z cykliczną regularnością, to już inna sprawa. Nikt przecież nie powiedział, że dobry wojownik poradzi sobie bez ekwipunku, prawda?
Pierwsza część Plants vs Zombies – niekwestionowanego hitu i prawdziwego fenomenu, w którym zajmowaliśmy się obroną posiadłości atakowanej przez zombie za pomocą roślin – rzecz jasna pociągnął za sobą kolejne odsłony bestsellera PopCap Games. Dziś mamy już za sobą kilka udanych odsłon serii, choć mały skok w bok zaliczyła druga część serii. Perfidnym skok na kasę, uściślijmy. Wszystko przez to, iż w pewnym momencie gra robiła się zwyczajnie zbyt wymagająca dla gracza, a zaliczenie kolejnego etapu wiązało się z zakupem dodatkowych, znacznie bardziej skutecznych roślin, które są w stanie poradzić sobie z nowym typem przeciwnika pojawiającym się na trawniku przed domostwem. Cóż, wiadomo przecież, że skuteczna obrona wymaga odpowiedniego nakładu środków!
Kontrowersyjne studio King.com zasłynęło nie tylko z absurdalnych pozwów sądowych, ale i bardzo wciągających gier logicznych, które potrafią wyssać ostatniego centa z graczy bawiących się w ich tytuły. Nie inaczej jest z Candy Crush Saga – bardzo zajmującą produkcją, w której układamy cukierki i staramy się wyczyścić planszę z ich obecności w sposób możliwie najbardziej efektowny. Choć gra z początku nie angażuje zanadto naszego portfela, to z każdym kolejnym etapem jest tylko gorzej – płacimy nie tylko za dodatkowe moce, Power-upy czy możliwość skorzystania z bonusowych przedmiotów, ale i za kolejne próby, odblokowanie etapów czy możliwość rozgrywki po wyczerpaniu wyznaczonego przez twórców limitu czasowego. Ale gracze najwyraźniej niewiele sobie z tego robią, a gra nadal bije rekordy popularności
Umówmy się – gra jest świetna. Efektowna, ze znakomitym modelem jazdy, szeregiem kapitalnie odtworzonych tras, słowem: perełka wśród mobilnych wyścigów. Co z tego, skoro Real Racing 3 to finalnie również niezły zasysacz pieniędzy. Płacimy tutaj absolutnie za wszystko – za dostęp do nowych wozów, za możliwość ścigania się na nieznanych wcześniej torach, a nawet za poszczególne części pozwalające nam na zwiększenie mocy swojego cacka. Absolutnie skandaliczny jest za to fakt, iż musimy solidnie przetrzebić zawartość swojego portfela w celu naprawy swojego wozu po zakończonym wyścigu. Jeśli jednak nie chcemy płacić, musimy odczekać co najmniej kilka godzin, zanim rozegramy kolejne zawody. Jak to mawia klasyk – i tak źle, i tak niedobrze…
To już jakaś tradycja – Fairway Solitaire okazało się prawdziwym hitem i pokazało, że gra w karty na ekranach tabletów i smartfonów może naprawdę dobrze wyglądać a przede wszystkim – być również bardzo wciągające. I jak to zwykle bywa, ekipa Big Fish Games koncertowo spartoliła kontynuację, ładując do swojej produkcji jedną, choć szalenie denerwującą mikropłatność. Otóż twórcy wymyślili sobie, byśmy płacili za każdą próbę powtórzenia wybranego etapu – jak możecie sobie wyobrazić, w wielu przypadkach takie postawienie sprawy prowadzi do niekontrolowanej frustracji i jak najszybszego wyrzucenia gry z pamięci wewnętrznej smartfona czy tableta. Szkoda, że dobre i sprawdzone pomysły na rozgrywkę są zarzynane przez zwykłą pazerność i chciwość.
Na pierwszy rzut oka każdy z nas powie – ta gra raczej nie wygląda. To fakt, ale za to ile kosztuje! To, ile twórcy tego potworka musieli zapłacić za wykorzystanie praw do marki Star Trek, możemy z czystym sumieniem przemilczeć, ale jedno wiemy na pewno – usilnie starają się odzyskać te środki kosztem graczy. Ta pikselowa strzelaninka z elementami RPG może i jest darmowa, ale jej ukończenie to już kwestia wysupłania odpowiedniej ilości gotówki – jak obliczyli gracze mający już przygodę z tym tytułem za sobą, najtańszy pakiet, który pozwoli nam w miarę sensownie bawić się w budowanie, zarządzanie i bronienie własnego statku, to koszt co najmniej 85 dolarów. Brzmi kosmicznie, nieprawdaż?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…