Choć na rynku pojawiają się coraz to nowe wersje konsol przenośnych tworzonych przez Nintendo oraz Sony, to zdecydowana większość branżowych analityków i ekspertów stawia sprawę jasno: handheldy są w nieubłaganym odwrocie. Mimo iż japońscy giganci starają się na różne sposoby zachęcać deweloperów do tworzenia gier na te platformy, to efekty ich działania często są bardzo pokraczne. Co więcej, czasami nawet są on skierowane przeciwko PS Vicie czy Nintendo 3DS. No i na dodatek pojawił się zupełnie niespodziewany, wielki rywal…
W każdej kolejnej konferencji Sony oraz Nintendo coraz mniej słychać o Vicie czy 3DS. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że rozgłos odnośnie handheldów układa wprost przeciwnie do tego, jak wyglądają filmy Hitchcocka – najpierw mamy punkt kulminacyjny i prawdziwe trzęsienie ziemi, a potem jest już tylko gorzej. Na palcach jednej ręki można policzyć szumne zapowiedzi, które znalazły pokrycie w rzeczywistości – jednym słowem: konsole przenośne nie stanowią już o potędze przemysłu growego, jak miało to miejsce jeszcze kilka lat temu. Nie dziwne więc, że deweloperzy bardzo niechętnie spoglądają w ich stronę, wybierając coraz popularniejsze i zapewniające znacznie większą grupę odbiorców tablety i smartfony. Jakie są jednak konkretne powody tego stanu rzeczy?
Wolność… na dwie godziny
Czasy, kiedy w tramwajach czy autobusach można było spotkać całkiem pokaźne grono znajomych dzierżących GameBoy’a czy PSP, już dawno odeszły do lamusa. Współczesne handheldy już nie są niestety tak uniwersalne jak ich poprzedniczki – choć pod względem możliwości technicznych są to rzecz jasna sprzęty pokazujące kolosalny postęp technologiczny, to najlepiej, gdyby były one ładowane za pomocą powietrza. Tak naprawdę trudno ruszać się z handheldem – zwłaszcza z Vitą – bez ładowarki ze sobą. Po co bowiem komukolwiek coś, co z zasady miało działać bez konieczności uzupełniania energii przez długi czas, a faktycznie działa na baterii przez dwie, trzy godziny? W przypadku tabletów czy smartfonów taka sytuacja natomiast zdarza się generalnie tylko przy najsłabszych, chińskich sprzętach, no i, co najważniejsze: wsiadając do jakiegokolwiek środka komunikacji publicznej czy też obserwując ludzi na ulicach jednoznacznie widać, że ze smartfonu czy tableta korzysta praktycznie każdy młody człowiek, a w przypadku starszych ludzi jest to coraz większa grupa.
Nie bez znaczenia jest fakt, że klienci nie interesują się handheldami właśnie ze względu na ubogą bibliotekę gier dostępną na wybraną platformę – po części rzecz jasna odpowiedzialni za to są sami twórcy, ale główną winę za ten stan rzeczy ponoszą zarówno Sony, jak i Nintendo. To bowiem ich obowiązkiem jest zdobycie zainteresowania największych światowych wydawców, co udało się niestety tylko na początku – obydwie firmy zaczęły bowiem przygodę z konsolkami przenośnymi od naprawdę mocnego uderzenia, prezentując całkiem solidny line-up gier. Teraz Nintendo polega głównie na produkcjach pochodzących ze swojej własnej stajni, podobnie zresztą jak i Sony, które dodatkowo wspomagane jest armią zaciężną w postaci twórców gier Indie. A przecież to nie tak miało wyglądać… Po drugiej stronie barykady mamy natomiast sytuację zgoła odmienną – co miesiąc na tablety i smartfony z Androidem czy iOS możemy pobrać setki nowych produkcji, bardzo często pochodzących od znanych i lubianych przez graczy deweloperów, które nierzadko przynoszą tak potrzebny świeży powiew do wielu poszczególnych gatunków gier.
Cena rzecz święta
Kolejnym powodem, którego wielu graczy po prostu nie może przeskoczyć, jest cena gier na obydwie platformy. W przypadku największych hitów na PS Vita ceny gier wyglądają naprawdę, naprawdę przerażająco – regularna cena premierowych wydań gier oscyluje w Polsce w granicach 150-180 złotych, z kolei za granicą 50-60 dolarów co nie tylko praktycznie dorównuje grom wydawanym na konsole PS4 czy Xbox One, ale przebija praktycznie wszystkie produkcje trafiające na komputery osobiste. Tymczasem w przypadku gier dostępnych w ofercie serwisów Google Play czy App Store przypadki, w których gry kosztują ponad 50 złotych, są doprawdy incydentalne i dotyczą głównie okropnie drogich japońskich RPG-ów od Square Enix oraz gier wydawanych w systemie odcinkowym. Różnica jest widoczna praktycznie na pierwszy rzut oka i nie da się tego aspektu pominąć, bo w wielu przypadkach to właśnie ten czynnik wydaje się być decydującym w kontekście zakupu.
Wielu też zwraca uwagę na fakt, że obydwie konsolki miały stać się prawdziwymi kombajnami multimedialnymi, a po raz kolejny stały się tylko i wyłącznie zabawką dla gadżeciarzy grających w gry. Tyczy się to zwłaszcza PlayStation Vita – któż bowiem korzysta z tak mocno promowanej przez Sony możliwości streamingu rozgrywki z PlayStation 4 właśnie na tę konsolę? Malutki ułamek posiadaczy obydwu sprzętów. Kto używa tej konsolki do oglądania filmów czy słuchania muzyki? Praktycznie nikt. Stworzenie z obu konsolek integralnej części domowego centrum multimedialnego spełzło na panewce.
Mario na tablecie?
Przede wszystkim jednak to sami właściciele tych dwóch platform zdają się najbardziej zniechęcać deweloperów do tworzenia gier na własne platformy poprzez podejmowanie wyjątkowo szokujących z punktu widzenia fana, ale jednocześnie jak najbardziej właściwych z biznesowej strony decyzji. Zdecydowany prym w tym temacie wiedzie Nintendo, które kilkanaście tygodni temu zdecydowało, iż skupi się na rozwoju swojej dywizji poświęconej grom na tablety i smartfony – w tym celu zakupiło ono studio DeNA mające zajmować się tylko i wyłącznie produkcją gier na Androida i iOS, a już wkrótce na te platformy trafią największe marki własne japońskiego potentata, takie jak chociażby Mario, Legend of Zelda czy Donkey Kong. Coś, co do tej pory wydawało się być świętością, nagle okazuje się być dobrem publicznym, choć Nintendo nie raz i nie dwa zarzekało się, że nie odda nikomu swoich najpilniej strzeżonych marek.
To jednak stanowi tylko potwierdzenie, że konsole przenośne są już w odwrocie, a przyszłość mobilnego gamingu należy właśnie do smartfonów i tabletów. Dostęp do olbrzymiej bazy klientów, jasne i klarowne systemy publikacji gier i szereg możliwości w związku ze spieniężaniem swoich produkcji sprawia, że nie dziwi fakt, iż twórcy po prostu rezygnują z tworzenia gier na PS Vitę czy Nintendo 3DS. Nawet tak ciekawe z punktu widzenia gracza próby reanimacji rynku handheldów jak wydanie New Nintendo 3DS nie przynoszą zbyt wielkiej rewolucji – kto wie, czy nie jesteśmy właśnie świadkami ostatniej generacji konsolek przenośnych…
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.