Czy z rozgrywki, w której prostota posunięta jest do granic możliwości, można wykrzesać sequel? Nie? Przekonajcie się, że jest zupełnie odwrotnie!
Idąc pod prąd
Mogłoby się wydawać, że 10000000 to niezbyt chwytliwa nazwa jak na grę. Okazało się, że jest wręcz przeciwnie. Oryginalna nazwa sprawiła, że gra stała się rozpoznawalna a szybka i wciągająca rozgrywka zebrała same pozytywne opinie. Jeśli jednak znacie już tę produkcję, pewnie złapaliście się za głowę z myślą: gdzie tu miejsce na drugą odsłonę?! Co można zmienić w grze, która polega na dopasowywaniu trzech puzzli do siebie? Odpowiadam – niewiele, ale wystarczająco, aby kompletnie odświeżyć produkcję i nadać jej nowy sens.
Zabawy z kształtami i ich łączeniem to koncepcja stara jak świat, ale – jak widać – nie przeszkodziło to studiu EightyEight Games po raz kolejny sięgnąć po ten model i ukształtować go na swój sposób. Właściwie, jeśli rozbić grę na części, trudno mówić o jakiejkolwiek oryginalności, ale w tym przypadku połączenie kilku oklepanych elementów dało niespodziewane efekty!
Tytuł mówi wszystko
W przeciwieństwie do poprzedniego tytułu, gdzie nawet najtęższe głowy mogłyby mieć problem z rozszyfrowaniem sensu rozgrywki, nazwa You Must Build A Boat jest esencją gry. Pierwsza odsłona rozpoczynała się w zamku, gdzie wraz z naszymi postępami odkrywaliśmy kolejne drzwi, dostając dostęp do różnych sprzedawców. Tym razem cały mechanizm został przeniesiony na łódź i był to świetny zabieg odświeżający!
Otoczenie zyskało na interaktywności, przestało być szarym i statycznym tłem – teraz zmienia się wraz z naszymi postępami. Na minus należy zaliczyć łatwość rozpoznawania sprzedawców. Ich ciasne upakowanie i brak jasnego rozgraniczenia, co oferuje nam konkretna postać, spowodowało, że częściej losowo klikałem po ekranie, kolejno przechodząc wszystkie piętra, niż kierowałem się do konkretnego handlarza.
Brzydkie kaczątko
Powiedzieć, że ta gra nie należy do najpiękniejszych, to jak postawić Multiplę przy Porsche i stwierdzić, że tej pierwszej „nieco” brakuje finezji. Przy pierwszym spojrzeniu na grę możemy mieć trudności nawet z rozpoznaniem kształtów znajdujących się na ekranie. Postacie często składają się zaledwie z kilkunastu pikseli, czasem nieznacznie przekraczając tę barierę. Ale to chyba właśnie ta cecha sprawia, że gra nabiera groteskowego charakteru. Ona nigdy nie pretendowała do bycia „piękną”. Ona wręcz krzyczy „Spójrz! Jestem tak brzydka, a jednak patrzysz na mnie kolejną godzinę!”.
Niektóre z grafik posiadają symboliczne kształty, ale po kilku chwilach nasz wzrok się przyzwyczaja i w niczym to nie przeszkadza. Co więcej! To mógł być zabieg, który dodatkowo zwiększa naszą uwagę. Duże skupienie na rozpoznawaniu kształtów i ich prostocie powoduje, że lepiej je zapamiętujemy i bardziej wciągamy się w grę.
Już to widzieliśmy! Ale, co z tego?
Łączenie trzech klocków w rządek? Trudno mówić tutaj o innowacji. Podkręćmy jednak tempo, dodajmy różne efekty i co najważniejsze – ustalmy cel, a otrzymamy wspaniałą, uzależniającą mieszankę. Co dokładnie składa się na tę grę? Z pewnością zauważyć możemy elementy RPG – ulepszanie naszego orężu, dodawanie nowych efektów do czarów, otwieranie skrzynek. Do tego rekrutowanie nowych „członków drużyny”, którzy zwiększą nasze umiejętności.
Gdy podchodzimy do danego sprzedawcy, zostajemy poinformowani co ma on do zaoferowania, w jakiej cenie, oraz jak silnych ulepszeń możemy się spodziewać. Przebieg ulepszania również został zaopatrzony we własną „minigierkę”. Po zaakceptowaniu danej pozycji, wyświetli nam się duża ikona, po której musimy czym prędzej klikać, zapełniając tym samym pasek u dołu. Gdy ten dojdzie do końca ulepszanie zostaje pomyślnie zakończone a tekst na ekranie poinformuje nas, o ile jesteśmy teraz silniejsi.
W grze znajdziemy również elementy taktyczne – niektóre potwory są bardziej podatne na ataki mieczem, inne zaś na czary, a czasem, aby pokonać przeszkodę będziemy musieli wykonać odpowiednią kombinację dwóch różnych „kafelków”. Nie do pominięcia są także elementy platformowe. Nasz nieskończenie długi bieg w prawą stronę ekranu, przerywają co chwilę potwory, które starać się będą zepchnąć nas w lewo, gdzie nieubłaganie zbliża się koniec gry.
Przegrany – wygrany?
W przeciwieństwie do większości innych gier, w You Must Build A Boat ciągle przegrywamy, choć to chyba nie jest dobre określenie. Jesteśmy zmuszeni, aby wciąż ponawiać przechodzenie poziomu. Dzięki temu zdobywamy różne zasoby, które pozwolą nam na ulepszanie naszej postaci. Aby przejść do kolejnego poziomu musimy wykonać zadania, takie jak wykonanie odpowiedniego combo, czy też pokonanie danego potwora.
Warto zauważyć, że twórcy nie skupili się wyłącznie na początkowej zawartości gry. Mimo, iż w samej rozgrywce niewiele się zmienia poza poziomem trudności, to wciąż odkrywamy nowych kompanów, ciągle dodawani są nowi sprzedawcy, a to wszystko nawet po kilku godzinach zabawy!
Podsumowanie i ocena
Studio EightyEight Games udowadnia, że do produkcji gier można podejść „z jajem” i zaoferować coś, co swoją prostotą powala na kolana, jednocześnie bezlitośnie wciągając na długie godziny. Trudno powiedzieć, czy druga część jest tak dobra, bo pierwsza zostawiła jeszcze miejsce na poprawki, czy też pomysł nie został jeszcze wyczerpany i nadal się podoba. Gra nie zachęca swoją oprawą graficzną, ale jej dynamika i umiejętność pochłonięcia naszej uwagi, jest na mistrzowskim poziomie. Łatwo wpaść w wir „jeszcze jednego razu”, a ciągłe odkrywanie nowych zadań, lokacji, potworów i przedmiotów nie nudzi się nawet po kilku godzinach. Jeśli potrzebujesz prostej i niezobowiązującej gry – to znaczy, że Musisz Zbudować Łódź!
Gra You Must Build A Boat dostępna jest na wiodących platformach: Google Play (za ok. 14zł), Apple iTunes (za ok. 14zł), oraz Steam (za ok. 20zł).
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.