Kiedy czterdzieści lat temu rynek gier video raczkował, nikt nie spodziewał się, że o tych tytułach będziemy mówić kilka dekad później. I to w kontekście smartfonów.
Lata 70-te to zbiorowisko produkcji, na których w wielu przypadkach opierają się współczesne mobilne produkcje. To przecież wtedy Aleksiej Pażytnow wpadł na pomysł skonstruowania genialnie prostej, ale i szalenie wciągającej produkcji, jaką jest Tetris – a to przecież właśnie ta układanka dała zaczątek wielu grom logicznym, które pojawiły się w ofercie Google Play czy App Store. A już z grzeczności nie wspomnę, ileż to amatorskich wariacji na temat tej uzależniającej gry powstało – i co najważniejsze, cieszą się one stale ogromną popularnością.
Dalej wcale nie musimy szukać zbyt daleko – znacie osobę, która kiedyś nie miała styczności z Arkanoidem? Gra, która sprawdzała się doskonale zarówno na przedpotopowych automatach, pierwszych komputerach, stareńkich komputerach, jak i nowoczesnych smartfonach, nadal znajduje swoje grono wyznawców. I nie ważne, czy niszczymy za pomocą kulki odbijanej od platformy na dole owoce, cegły, bloczki czy litery – koncept rozgrywki zaproponowany kilkadziesiąt lat temu się nie postarza, a proste sekwencje zręcznościowe w stylu tegoż tytułu wielokrotnie znajdują miejsce jako odprężający przerywnik w wielu poważnych produkcjach lub też pomiędzy nimi.
Tak naprawdę jednak pretekstem do powstania tego tekstu było to, co zobaczyłem na iPhonie. Otóż moim oczom na ekranie ukazała się kapitalna wręcz imitacja Snake’a przypominająca czasy, gdy Nokia trzęsła rynkiem telefonów komórkowych, a w węża „pocinali” wszyscy, niezależnie od tego, czy miało się 5, czy 65 lat. Otóż wyświetlacz zajmuje w głównej mierze imitacja kultowej już Nokii 3310, zaś na małym ekraniku możemy obserwować i rzecz jasna uczestniczyć w rozgrywce w Snake’a. Sterowanie odbywa się poprzez wciskanie odpowiednich wirtualnych klawiszy imitujących przyciski z klawiatury numerycznej, zaś całość prezentuje się dokładnie tak, jak pamiętamy tę produkcję sprzed kilkunastu lat.
I wiecie co? To naprawdę kawał grywalnej produkcji. To gra, która po prostu nie ma prawa się zestarzeć – chcą zagrać jedną parryjkę, zostałem przy smartfonie Apple’a bite pół godziny. Pożeranie kolejnych zlepków pikseli i kombinowanie w celu ominięcia poszczególnych elementów naszego wirtualnego zwierza bawiło bez reszty, a zawód towarzyszący jednemu błędnemu ruchowi oznaczającemu koniec rozgrywki był nieprzeciętny. To ta magia tytułów sprzed lat, której Snake’owi naprawdę nie można odmówić – od razu przypominają się godziny spędzone nad grami, które z perspektywy dzisiejszych wielkich hitów wyglądają żałośnie, ale jeżeli da się im po raz kolejny szansę, to odwdzięczą się wspaniałą rozgrywką. A taki tytuł ma zapewne każdy z nas.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.