Co jakiś czas na wirtualna wokandę serwisów technologicznych wraca problem piractwa – czy to w odniesieniu do gier komputerowych, czy też urządzeń mobilnych. Pisaliśmy o tym ledwie rok temu, a teraz znów wraca on ze zdwojoną siłą za przyczyną pewnej polskiej gry dostępnej w Google Play.
Wczoraj miałem niewątpliwą przyjemność zrecenzowania prostej, acz mocno absorbującej strategii z elementami zręcznościowymi i logicznymi, czyli Stealin. Ta naładowania oryginalnym humorem produkcja to dzieło niewielkiego, dwuosobowego Binary Banana co jasno wskazuje na to, że każda kolejna premiera to dla tego studia spore wydarzenie i jednocześnie szansa na sfinansowanie kolejnych projektów. Trzeba przyznać, że gra odniosła dość spory sukces – w polskim Google Play gra kolejny dzień z rzędu jest na topie płatnych gier strategicznych, mieści się także w pierwszej pięćdziesiątce najlepiej sprzedających się gier w USA. Jest jednak druga strona medalu – ta związana z niespotykanym wręcz poziomem piractwa tego tytułu, o czym otwarcie mówi nam Jacek Ciereszko, twórca gry:
Kilka dni po wydaniu gry co raz mocniej zaczęliśmy się przyglądać statystykom, porównywać ile osób gra w grę, z tym co widzimy w konsoli w Google Play. Okazało się że różnica ta zaczęła przyrastać bardzo szybko i to w większości w Rosji. Spodziewanym procentem w branży na Android jest 60% nielegalnych kopii i trochę mniej na iOS, w naszym wypadku wyszło nam że 99.5% zainstalowanych wersji Stealina w Rosji jest nielegalna (mniej więcej 1200 użytkowników i tylko 7 osób w Google Play).
O tym, że Rosja jest prawdziwym bastionem piractwa nieograniczonym praktycznie żadnymi regulacjami, wiemy nie od dziś. Dane podane jednak przez ekipę Binary Banana są wręcz szokujące – grę z legalnego źródła pobrało ledwie 7 osób, a z pirackich for – blisko 200 razy więcej. To odsetek, przy którym tak naprawdę żadna mobilna produkcja nie ma szans zwrócić kosztów produkcji, a co dopiero mówić o jakimkolwiek zarobku na wykonanej przez siebie pracy. A zdecydowanie najciekawsze są tłumaczenia, które mają usprawiedliwić to, że ludzie po prostu kradną czyjąś własność.
Zaniepokojeni zaczęliśmy szukać odpowiedzi na portalu reddit.com, czemu tak dużo i co zrobiliśmy źle. Z krótkiego pytania wywiązała się natomiast długa dyskusja która później przeniosła się także na portale w Rosji. Tam można zobaczyć ciekawe komentarze użytkowników którzy tłumaczą to kryzysem finansowym, kulturą ludzi czy po prostu przyzwyczajeniem.
Jacek Ciereszko, Binary Banana
Nie da się ukryć, że w kwestii zwalczania piractwa najtrudniejsze do pokonania jest właśnie przyzwyczajenie – wielu ludzi uważa, że skoro można dostać coś za darmo, to po prostu nie warto za to płacić. Tak można jednak wytłumaczyć pojedyncze przypadki, ale nie piractwo na poziomie 99,5%. Co ciekawe, twórcy gry zauważają też swoje własne błędy przy premierze gry:
Z naszej analizy wychodzi nam, że trochę pomogliśmy piractwu poprzez przetłumaczenie gry na język rosyjski oraz skontaktowanie się z kilkoma popularnymi w Rosji YouTuberami którzy nakręcili fajne filmy o Stealinie. Wszystko to chyba sprawiło, że dotarliśmy to użytkowników którzy lubią gry, ale nie za często za nie płacą.
Jak więc widać, szeroko zakrojona jak na niezależne mobilne produkcje promocja przyniosła w tym wypadku skutek odwrotny do zamierzonego. Już sam fakt lokalizacji gry na inny język przy sprzedaży ledwo 7 kopii gier w danym kraju nie daje jakichkolwiek podstaw do tego, by inwestować w specjalne wersje gier oferowane na poszczególne rynki – to po prostu się nie opłaca. Ekipa stojąca za Stealin nie zamierza jednak ścigać wszystkich tych, którzy pobrali nielegalne wersje gry – to działanie z góry spisane na straty. Zamiast tego w dość humorystyczny sposób (obrazek poniżej) proszą o zareklamowanie gry innym czy też wypromowanie tej produkcji na różnorodnych stronach – to przecież nic nie kosztuje.
Ten tytuł nie jest jednak odosobnionym przypadkiem – piractwo na Androida, mimo wielu akcji czy prób blokowania nielegalnych kopii – nadal jest olbrzymim problemem dla całej branży, co może prowadzić do różnorodnych niemiłych następstw, o czym mówi Jacek Ciereszko:
Jeśli tak ma wyglądać przyszłość, to płatne gry przestaną istnieć. Już teraz po wejściu na Google Play bardzo ciężko jest odnaleźć płatną kategorię, schowaną gdzieś głęboko za darmowymi grami.
Ta smutna konstatacja nie jest niestety niebezpodstawna – to właśnie darmowe gry zazwyczaj przynoszą ich twórcom największe zyski – nie trzeba długo szukać, wystarczy popatrzeć na to, jak wielkim sukcesem zakończyła się premiera Fallout Shelter. Olbrzymie pieniądze na marce Angry Birds zbiło także Rovio, czerpiąc profity właśnie z mikropłatności. I mimo to, że wielu graczy nieustannie podnosi larum na to, że zachowanie wydawców i autorów gier jest po prostu nie fair, a dodatkowe opłaty są skandalicznie wysokie, to jest to tak naprawdę najskuteczniejszy sposób spieniężenia swojego tytułu. Wygląda więc na to, że w tej branży chyba nie warto grać uczciwie, prosząc użytkownika o jednorazową zapłatę i oferując niczym nieograniczoną kopię gry. Lepiej po prostu skubać gracza do cna i obserwować rosnące słupki sprzedaży. A my, gracze, dajemy się niestety skubać bez reszty.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.