Myśląc o życiu portowym, stają mi przed oczyma dwa przeciwstawne obrazy. Pierwszy związany jest z małymi nadmorskimi miasteczkami, gdzie swymi małymi kutrami rybacy ruszają na połowy a po powrocie spotkają się w klimatycznej knajpie by pić i snuć opowieści. Drugi obraz to wielkie nowoczesne porty, które najłatwiej opisywać wielkimi liczbami. Do którego z nich zabierze nas recenzowana dziś aplikacja?
Le Havre oczami Rosenberga
Le Havre: The Inland Port to cyfrowa adaptacja dwuosobowej gry planszowej Uwe Rosenberga. Większości planszoManiaKów nie trzeba go przedstawiać, gdyż w jego dorobku znajdziemy sporo niezwykle udanych planszówek takich, jak Agricola, Kawerna, Ora et Labora, Patchwork, czy też dwóch gier o porcie Le Havre. Recenzowana aplikacja została przygotowana w debiutującym niemieckim studio Digidiced.
W Le Havre: The Inland Port mamy okazje budować port od podstaw. Wespół z drugim graczem stawiamy kolejne jego budynki i choć nierzadko będziemy korzystali z budowli przeciwnika, ostatecznie rywalizujemy o miano najbogatszego. Jest to typowa eurogra, wiec nie ma się co oszukiwać – klimat tutaj odgrywa marginalną rolę….
Kierat…
W planszowej wersji każdy otrzymuje plansze z kieratami, w cyfrowej typowego kieratu nie uświadczymy, jednak schemat rozgrywki został wiernie odwzorowany.
Każda rozgrywka trwa 12 rund. Podczas każdej z nich dokładane są nowe budynki, które gracze będą mogli zakupić, wykonują określoną liczbę akcji a następnie wykupione budynki przesuwane są o jedną pozycję w prawo (wspomniany kierat), zwiększając tym samym ich moce produkcyjne.
Le Havre: The Inland Port jest przykładem planszówki w której losowość praktycznie nie występuje. Wszystkie budynki są znane na początku rozgrywki, wiemy także w której rundzie jakie zostaną dołożone. Jest zatem tutaj dużo miejsca na optymalizację i planowanie ruchów. Tym bardziej, że podczas rundy nie tylko stawiamy budynki, lecz przede wszystkim wykorzystujemy akcje, które one oferują. Każdy z 31 kafli daje inne możliwości opisane za pomocą bardzo przystępnej ikonografii. To właśnie dzięki nim możemy nabywać nowe surowce (spośród czterech występujących w grze: drewno, glina zborze i ryby), czy też zbierać przychód. Wreszcie możemy je także spieniężyć. W zależności od ilu rund nie były one używane, dostępne akcje możemy wykorzystać określoną liczbę razy (od 2-4).
Stawiając kolejne budynki musimy zapłacić koszt (surowce, żywność lub pieniądze). I tutaj dochodzimy do kolejnego ciekawego elementu Le Havre jakimi są magazyny graczy. Te przypominają trochę tabelkę excela, z wartościami od 0 do 23. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie podział na „piętra”, który ma duży wpływ na planowanie ruchów. Każdy poziom ułożony jest tak, by płacąc za budynek można było czynić to przesuwając określony znacznik surowca w lewo (koszt 1), w dół (koszt 3) lub na ukos (koszt 4). Kiedy połączymy to z akcjami budynków dostrzegamy kolejny przykład geniuszu pana Rosenberga.
Jak widać Le Havre widziany oczami niemieckiego autora jest bardzo „suchym” portem. Czas zatem by odpowiedzieć na pytanie wyszło jego przeniesienie do cyfrowego świata….
Woda w porcie….
Digidiced zdołało wypełnić port wodą… Wiem, że brzmi to bardzo dziwnie, ale w przypadku aplikacji w końcu mamy okazje poczuć co nieco klimatu rozbudowującego się miasteczka portowego. Wszystko dzięki oprawie audi-wizualnej, która jest ładniejsza niż w przypadku analogowej wersji. Proste, ale bardzo przyjemne dla oka animacje, przejrzysty interfejs i naprawdę klimatyczna oprawa dźwiękowa. To pierwsze co rzuca się w oczy po odpaleniu aplikacji. Naprawdę wyróżnia się to względem surowych plansz pierwowzoru.
Lecz cyfrowej planszówki nie kupujemy jedynie ze względu na wygląd.
Wnętrze skrywa praktycznie wszystko, czego można było oczekiwać. Jest przystępny tutorial, statystyki gracza, rankingi, możliwość grania online, 4 poziomy trudności AI, możliwość zapisu stanu gry, 4 języki aplikacji (niestety brak polskiego). Cóż można chcieć więcej? Otóż można….
Zanieczyszczenia
Gdybym miał oceniać aplikację zaraz po premierze, recenzja ta byłaby bardzo krytyczna. Szwankowało wiele rzeczy: problem z zapisem stanu gry, słabe AI, problemy w przypadku rozgrywki online…Na szczęście Digidiced bardzo poważnie podeszło do kwestii rozwoju aplikacji i bardzo szybko zaczęły pojawiać się poprawki. Te poważniejsze, np. dotyczące zapisu stanu gry, czy zawieszania się gry i te kosmetyczne, jak dodanie w ostatniej łatce przycisku przechodzenia do następnych rozgrywek online. I wszystkie one cieszą, nawet, a może szczególnie, te drobne, które sprawiają, że gra staje się płynniejsza. Wiele zanieczyszczeń już zostało usuniętych.
Pozostaje jednak problem niskiego poziomu AI. Nawet początkujący gracz nie powinien mieć problemu, by po 2-3 partiach pokonać Pascala, czyli boota na poziomie hard. I niestety żadna z poprawek jeszcze nie dopracowała tego aspektu rozgrywki. Przyznaje, że jest to dość frustrujące, gdy nie będąc doświadczonym graczem w Le Havre wygrywa się niemal każdą rozgrywkę z komputerem. Na dzień dzisiejszy jest to dość poważna rysa na aplikacji. W jakimś stopniu rekompensuje to możliwość rozgrywki online (cross-platform), która po dodaniu dotychczasowych usprawnień cieszy się większą popularnością.
Niemiecka jakość
Le Havre daje nadzieje, że kolejne produkcje niemieckiego studia będą gratką dla planszoManiaKów. Już ujrzał światło dzienne Patchwork i chodzą słuchy, że szykowane są kolejne euro-gry. W obecnej wersji widać dbałość o szczegóły i zrozumienie specyfiki e-planszówek. Dokładne statystyki rozgrywek będą gratką dla miłośników optymalizacji do których Le Havre jest w sposób szczególny adresowany. Pomoc dotycząca budynków (po dłuższym ich przytrzymaniu) przyda się początkującym graczom, choć po pierwszej rozgrywce ich działanie, dzięki przemyślanemu systemowi ikon, nie powinno budzić wątpliwości. Twórcy nie zautomatyzowali wszystkich możliwych aspektów gry: w magazynie wszystkie, nawet te najbardziej oczywiste decyzje, gdy praktycznie nie mamy innego wyboru niż przesunięcie znacznika surowca o jedno miejsce w lewo, trzeba wykonać samemu. I bardzo dobrze, gdyż pomaga to zrozumieć mechanikę gry. Te wszystkie detale budują niemiecką jakość, która w przypadku e-planszówki powoli dorównuje jakości mechanizmów niemieckich euro-gier.
Le Havre: The Inland Port nie jest grą dla wszystkich. Pomimo wszystkich zalet aplikacji to typowa optymalizacyjna gra planszowa praktycznie w całości pozbawiona losowości. A to nie każdemu się podoba. Zmniejsza to także jej regrywalnosć, choć o ile nie gramy kilku partii dziennie, nie powinna szybko się znudzić. Cyfrowa odsłona wyciągnęła to co najlepsze z mechaniki poprawiając wizualne braki analogowej wersji. Mamy zatem do czynienia z bardzo udaną konwersją planszówki na urządzenia mobilne dostępna w App Store, Google Play i Windows Phone.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.