Vine nigdy w Polsce nie był popularny i prawdopodobnie nigdy już nie będzie. W serwisie zaczyna bowiem świecić pustkami. Czy jest dla niego jeszcze jakaś szansa?
Lubiłem Vine. Był miejscem, w którym łatwo, szybko i przyjemnie odkrywałem komediowe pętle. Czasem były to 6-sekundowe filmiki, które czegoś uczyły. Innym razem pokazywały kuriozalność aktualnych trendów. Vine wykreował w Ameryce wiele internetowych gwiazd i celebrytów. Do Polski nigdy się nie przedostał.
Mimo, że z Vine’a korzystałem od dawna to byłem raczej biernym obserwatorem poczynań innych niż twórcą treści. Niemniej jednak wystarczyło, że włączyłem aplikację, a pochłaniał mnie świat naprawdę dobrze zmontowanych dzieł. Zarówno kultura, jak i sposób działania na Vine wykreował się sam z siebie. Wiele filmików, które tam powstały można było dopiero później zobaczyć… w zupełnie odmiennym zakątku sieci.
Vine przyciągał uwagę i dawał poczucie oderwania od szarej i nudnej rzeczywistości. Najciekawszym motywem przewodnim krótkich filmików były zawsze karykaturalnie przerysowane zachowania każdego z nas, których doświadczamy na co dzień.
W ciągu ostatnich lat, serwis ten niesamowicie się rozrósł. Aplikacja zyskała nową funkcjonalność, otrzymała solidny redesign i przez moment wydawało się nawet, że polscy użytkownicy jeszcze zawojują to miejsce swoimi dziełami. Jednak za każdym razem okazywało się, że jest już za późno.
Winowajca
Vine należy do Twittera. Periscope należy do Twittera. Związek pomiędzy tymi trzema aplikacjami jest taki sam – brakuje im solidnej i trwałej strategii rozwoju. Podobnie, jak Twitter miota się pomiędzy podejmowanymi decyzjami i ostatecznie słucha głosu ludu, tak też i Vine nie ma własnej drogi, którą mógłby kroczyć do przodu. Wystarczy spojrzeć na jego najnowszą propozycję – zwiększenie trwania długości filmików do 140 sekund, a dla niektórych nawet do 10 minut! To całkowite zaprzeczenie idei tego serwisu. Nie tak dawno, Twitter chciał zwiększyć opcję tweeta z dostępnych 140 znaków do 10 tysięcy. Pod naporem użytkowników – wycofano się z tego pomysłu.
Ostatnie miesiące pokazały, że Vine zaczyna powoli tonąć. Z serwisu odchodzą kolejne gwiazdy. Najwięksi – mający po kilka milionów obserwujących – coraz rzadziej dodają nowe treści. Obecnie większość z nich przeniosła się na Snapchata. Co niektórzy wrócili do Facebooka, zaś jeszcze więcej użytkowników zwyczajnie zaczęło zajmować się innymi rzeczami.
Jest to wielka szkoda, ponieważ serwis ten był jednym z najciekawszych miejsc społecznościowych, w którym najważniejsza była kreatywność, a szansę na wybicie się miał tak naprawdę każdy. Szkoda więc, że paradoksalnie to właśnie ta kwestia kuleje u twórców najbardziej.
Wydaje mi się, że jeśli Vine nie wprowadzi znaczących zmian tzw. „game changerów” to będzie powoli szedł na dno. W końcu wszyscy zapomną, że takie miejsce w ogóle istniało i serwis zostanie zamknięty. Do tego negatywnego finału jest jeszcze długa droga, ale brak kreatywnego i świeżego pomysłu rozwojowego prędzej czy później doprowadzi serwis do miejsca, w którym jego uśmiercenie stanie się konieczne.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.