Dumpster to nieprzydatna aplikacja, która swój sukces zawdzięcza specom od marketingu. Jest doskonałym przykładem na to, jak ze śmietnika można zrobić atrakcyjny dla konsumentów produkt.
Dumpster próbuje pomóc, ale mu nie wychodzi
Użyte we wstępie słowo „śmietnik” proszę rozumieć w pełni dosłownie. Dumpster, czyli propozycja firmy Baloota, jest odpowiednikiem pecetowego Kosza, w którym lokują się usunięte przez nas pliki. Aplikacja zgodnie ze swoim hasłem „Wolność popełniania błędów” oferuje nam funkcję odzyskiwania usuniętych treści.
Dyski, jakie do dyspozycji mają użytkownicy urządzeń mobilnych wciąż są skarlałe w porównaniu do 2-3 terabajtów dostępnych na komputerach osobistych. Gdy usuwamy większą ilość plików na telefonie lub tablecie, czyli w momencie, w którym mamy szansę przypadkowo usunąć elektroniczny czek w PDF’ie na milion dolarów, robimy to właśnie po to, by zwolnić nieco pamięci.
Sytuacja, w której skrupulatnie zaznaczone, a później usunięte 5 GB muzyki i zdjęć trafia do innego folderu, ale o nazwie śmietnik, jest zupełnie absurdalna. Jeśli wśród nich jest wspomniany czek na milion dolarów, i tak się o tym nie dowiemy. Otworzymy Dumpster, by wreszcie go opróżnić i zwolnić cenne miejsce na dysku. O milionie możemy zapomnieć tak czy siak.
Płatne, co powinno być darmowe
Warto byłoby natomiast składować usunięte pliki w chmurze. Wówczas miałoby to jakikolwiek sens. I faktycznie, Dumpster oferuje nam takowe rozwiązanie. Niestety jest ono funkcją płatną 12 zł miesięcznie. Zrozumiałbym tę cenę, gdyby produkt firmy Baloota zapewnił nam pakiet internetu przeznaczony właśnie w tym celu. Ale wcale tego nie robi. Zbiera po 12 zł za miejsce w chmurze, którego nawet 50 GB CzytelniK znajdzie za darmo używając MEGA, jednej z setek ogólnodostępnych platform oferujących miejsce na swoich dyskach.
Dumpster nie ma do zaproponowania zupełnie nic przydatnego. Zabiera tylko 35 Mb pamięci naszego urządzenia, które poniekąd miał oszczędzić oraz faszeruje użytkowników sloganami typu „Dziel się miłością”. A nie przypadkiem sierpniową wypłatą?
Udana reklama cybernetycznego śmietnika
Oczywiście jeżeli chodzi o promocję aplikacji, kłaniam się nisko. Pierwszorzędne wezwania do udostępnień apki w mediach społecznościowych. Gratuluję. Zatrudniliście fachowców. Nadaliście duszę kubłowi na wirtualne śmieci. Szkoda, że ten jest bezużyteczny.
Spotykam się z wieloma produkcjami, które wprowadzają istotne dla użytkowników udogodnienia, a których twórcy zupełnie zapomnieli o tworzeniu marki, czyli o podstawie dzisiejszego marketingu. Dlaczego? Dlaczego śmietnik jest w tym od was lepszy?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.