W tym miesiącu Facebook zapewnił nam wiele niespodzianek. Zarząd firmy z siedzibą w Menlo Park przedstawił Facebook PC Gaming Platform oraz budzącą niemałe kontrowersje aktualizację Instagrama. Dziś przyszła kolej na darmową aplikację Lifestage. Mimo tego, że chwilowo dostępna jest tylko na iOS’a i tylko w Stanach Zjednoczonych, niewykluczone, że trafi również do innych krajów świata.
Koncept aplikacji Lifestage jest interesujący. Opracował go dziewiętnastoletni Michael Sayman, nastolatek o pochodzeniu peruwiańsko-boliwijskim. Jego rodzice wychowali go w Miami, gdzie w wieku 13 lat nauczył się kodować z samouczków dostępnych w Google. Wtedy, gdy jego rówieśnicy chodzili na imprezy, ten musiał pomagać rodzicom w utrzymywaniu rodziny. Między innymi podczas recesji starał spłacał ich hipotekę. Mimo, że Sayman jest bardzo młody, to może poszczycić się niemałym dorobkiem. Jedna z jego aplikacji, 4Snaps, zajmowała przez jakiś czas pierwszą lokatę w ogólnoświatowym rankingu gier słownych.
Zastanawiając się nad ostatecznym wyglądem swojej najnowszej perełki, bardzo mu zależało na tym, aby ta okazała się przydatna szczególnie dla jego rówieśników. Finalnie apka Lifestage przeznaczona jest tylko dla młodzieży, osób poniżej 21 roku życia. Rejestrując się mamy obowiązek podać nazwę liceum (high school), do którego uczęszczamy. Ten krok automatycznie zapewnia nam miejsce w społeczności szkolnej, którą generuje najnowszy produkt Facebooka.
Lifestage integruje Licealistów
Nadrzędnym celem Lifestage’a jest to, aby nastolatkowie mogli się lepiej poznać. Zaraz po tym jak otworzymy aplikację, wyświetli się wiele pytań na nasz temat, na które odpowiadając tworzymy kompletny biogram i listę naszych upodobań. Co ważne, jedynym możliwym sposobem na udzielenie odpowiedzi jest nagranie krótkiego filmiku, na który możemy nałożyć dodatkowo filtr. Nasuwa się więc niebezzasadne pytanie, czy Lifestage to kolejny twór Facebooka, który rzekomo nie chce upodabniać się do Snapchata, ale niestety to robi.
Być może tak jest. Ale z drugiej strony Lifestage to powrót do korzeni. Powrót do prawdziwego sensu mediów społecznościowych. Tych, w których faktycznie znamy naszych „znajomych”. A nie zbieramy ich jak najwięcej, dla szpanu.
Na dodatek pomysłodawca aplikacji Michael Sayman popełnił radykalny krok – celowo nie dodał w swoim najnowszym dziele funkcji chatowania. Uznał, że o wiele lepszym rozwiązaniem będzie umieszczenie ogólnodostępnych biogramów, których treść może stać się pretekstem do rozpoczęcia rozmowy, ale w prawdziwym życiu. Nie chciał nasilać procesu izolacji nastolatków. I pod tym pomysłem podpisuję się obiema rękami. Mam nadzieję, że apka trafi również do Polski.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.