Nie wiem jaką strategię miał Microsoft tworząc Windows Store, ale wszystko wskazuje na to, że nie było to mistrzostwo świata. Czy w przyszłości będzie lepiej?
Na prawie każdej konferencji Apple chwali sukcesy AppStore’a, którego użytkownicy biją kolejne rekordy w ilości pobranych aplikacji. Google Play radzi sobie równie dobrze, ponieważ Android jest niezwykle popularny. Z kolei Windows Store wypada najgorzej ze wszystkich sklepów, gdyż telefony z Windowsem na pokładzie to zdecydowana mniejszość… ale czy na pewno to jest głównym powodem?
Czystki to za mało
Gigant z Redmond ostatnio wziął się za jesienne porządki i postanowił usunąć część aplikacji, które nie świeciły przykładem odnośnie swojej jakości. Problem w tym, że informował samych twórców o tym dopiero po akcji, a nie przed – dając możliwość dostosowania aplikacji do wymaganych norm.
Jeden z użytkowników sprawdził kiedyś ile nowości pojawia się w Windows Store. Okazało się, że mało… bardzo mało. Tak, jakby nikt przez kilkadziesiąt dni nie spoglądał, co dzieje się w tym miejscu.
Od startu Windows Store minęło kilka lat. Zmieniła się w tym czasie jego szata graficzna, układ i ekspozycja nowości – na lepsze. Microsoft w pewnej chwili oferował nawet uaktualnienie do Windowsa 8.1 w samym sklepie, co zapewne miało skłonić użytkowników do zaglądania w niniejsze miejsce. Problem w tym, że nie było tam wtedy, co szukać… i podobnie jest dzisiaj.
Aplikacje mniej popularne są rzadko przez deweloperów aktualizowane. Ich jakość jest mierna, a dodawanie tych, obsługujących najpopularniejsze rozwiązania przychodzi za późno. Tak było chociażby z aplikacją Facebooka, Messengera czy wielu innych serwisów. Co więcej, wszystko wygląda pięknie tylko na promocyjnych obrazkach.
Na horyzoncie nie widzę żadnych intrygujących zmian, programów czy nowości. Nie mam potrzeby wchodzić do Windows Store’a, bo wiem, że niczego ciekawego tam nie znajdę. Dla porównania – zaglądając do AppStore zawsze czuję, że to miejsce żyje i jest nadzorowane. Co jakiś czas wybierane są nowe aplikacje, na kolejny sezon czy dostosowane do nowych urządzeń. Lista najpopularniejszych płatnych i darmowych programów ciągle się zmienia. Jest ta dynamika, której od początku nie widziałem w Windows Store… i która prawdopodobnie w tym miejscu już nigdy nie zagości.
Niekończący się cykl zaniechań
Mam wrażenie, że czego nie dotknie się Microsoft to gdzieś po drodze zostaje zapomniane albo zwyczajnie odstawione na dalszy tor. Na początku jest dobrze, aczkolwiek w miarę upływu czasu wprowadzone zmiany jawią się, jako „kosmetyczne” i bez solidnej, długofalowej strategii. Jak inaczej wyrazić problemy tego giganta na rynku smartfonów, z których firma kompletnie nie potrafiła wyjść? Ten sam mechanizm można zaobserwować na innych płaszczyznach.
Microsoft ma kilka produktów, które prowadzi naprawdę dobrze – to zwykle rozwiązania biurowe jak pakiet Office, wydania serwerowe czy konsumenckie systemu Windows. Jednak istnieją także usługi, które bywają aktualizowane „od święta”. To właśnie tutaj widzę główny problem Windows Store’a. Pod tym względem ma on wiele wspólnego z rozwojem Skype’a. Mówiąc wprost – to usługa, która została wdrożona, zapomniana, później nieco odmieniona i pozostawiona do życia we własnym zakresie. Tak się nie robi, a przykładem „dlaczego” powinna być nauczka z wcześniejszych, nieudanych produktów oraz wzorowanie się na konkurencji, zamiast uparte dążenie we własny, ślepy zaułek.
Ciężko mi spoglądać w przyszłość z jakąkolwiek nadzieją dla Windows Store’a. Problem jest zbyt głęboki, a czas zrobił już swoje. Nie widzę także kolejnej szansy rozkwitu tego miejsca.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.