WhatsApp wydał oficjalnie kolejną wersję komunikatora, która przychodzi z nową, dużą funkcją. Zapowiadany szeroko przez twórców „Status”, to jednak nic innego, jak po prostu kopia rozwiązania ze Snapchata. Ciekawe, ile jeszcze aplikacji zdecyduje się na taki ruch.
Kopiowania Snapchata w przypadku Facebooka nie jest kompletnie niczym zadziwiającym. Ten proceder ma miejsce już od dawna i doszło nawet do tego, iż ze Snapchata powoli zaczęli odpływać użytkownicy – wszystko to chociażby przez Instagram Stories. Tym razem jednak twórcy wprowadzili zupełnie nową aktualizację, która przynosi funkcję Status i ma być nieco odświeżoną wersją statusów tekstowych, które były wykorzystywane kiedyś na Facebooku. Działa to jednak nieco inaczej.
Jeżeli spodziewaliście się wielkiej nowości oraz ciekawych możliwości, to niestety możecie być zawiedzeni – szczególnie wtedy, kiedy korzystacie równocześnie z innych aplikacji społecznościowych. Funkcja Status w WhatsAppie, to po prostu nic innego, jak możliwość przesyłania zdjęć w postaci historii wyświetlających się innym użytkownikom. Nie ma tu miejsca nawet na żadne rozwinięcie pomysłu: po prostu robimy zdjęcia, nagrywamy film, możemy do tego wszystkiego dodać tekst oraz odpowiednie naklejki… i tak dalej, i tak dalej. Tego typu twórczość zostanie opublikowana dla wybranych użytkowników i będzie dostępna przez 24 godziny od publikacji.
Czy taka funkcja potrzebna jest w komunikatorze jak WhatsApp? Osobiście uważam, że nie, jednak wdrożenie jej musi być poparte pewnymi badaniami. Z drugiej strony to właśnie Facebook może mścić się za to, że nie udało mu się kupić Snapchata kilka lat temu.
Aktualizacja aplikacji przebiega falami. Powinniście mieć ją u siebie w przeciągu kilku godzin.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.