Projektując Moto G5 Plus, Motorola postanowiła sięgnąć po jeden z układów mobilnych firmy Qualcomm, stawiając na Snapdragona 625 z układem graficznym Adreno 506, dodając do tego 3 GB pamięci RAM. Konfiguracja ta jest nam znana doskonale, gdyż znajdziemy ją choćby w Moto Z Play, czyli w innym smartfonie tego producenta. W testach syntetycznych wyniki są więc znajome, a co za tym idzie mało zaskakujące:
Ogólna wydajność zaimplementowanego zestawu nie jest powodem do wstydu w tej klasie cenowej, zwłaszcza gdy mówimy o telefonach nowych. Nie jest to jednak nic nadzwyczajnego, gdyż rdzenie Cortex-A53 nie zostały stworzone do bicia rekordów w benchmarkach, a Adreno 506 nie błyszczy w zestawieniu z ekranem Full HD, więc nie zapewni płynnej rozgrywki we wszystkie tytuły na wiele lat, choć w tym momencie radzi sobie z większością z nich bez większych problemów.
Benchmarki to jedno, a praktyka drugie, bo w tym pierwszym przypadku nie uwzględnia się jednego czynnika – optymalizacji. Moto G5 Plus działa niesamowicie płynnie, pieszcząc oko ładnymi, pełnymi animacjami bez jakiegokolwiek lagów, dorównując pod tym względem niejednemu flagowcowi. Szybkość wczytywania aplikacji już nie robi takiego wrażenia, ale ciągle mówimy o bardzo przyzwoitym tempie i ani razu nie mogłem narzekać na przestoje. Pamięć operacyjna zarządzana jest naprawdę przyzwoicie, a telefon nie nagrzewa się przesadnie, choć momentami potrafi zrobić się cieplejszy.
W teorii aparat powinien być jednym z największych atutów Moto G5 Plus, a przynajmniej tak mówi jego specyfikacja. Motorola zdecydowała się na sensor Sony IMX362 (znacie go choćby z HTC U11, czyli najlepszego fotosmartfona według DxOMark) z matrycą o rozmiarze 1/2,55″, świetle f/1.7 i rozdzielczości 12 megapiskeli, gdzie rozmiar jednego piksela to 1.4 µm. Jedynym minusem jest brak optycznej stabilizacji obrazu. Od strony technicznej cud, miód i orzeszki, ale czy rzeczywiste osiągi są aż tak dobre?
Jeśli po lekturze poprzedniego akapitu myślałeś/aś, że w następnym znajdziesz same zachwyty, to muszę Cię zmartwić – aż tak dobrze nie jest. Jakość fotek ogólnie oceniam jako dobrą, zwłaszcza gdy autofocus prawidłowo wywiązuje się ze swojego zadania i dobrze ustawia ostrość. Wtedy możemy liczyć na zdjęcia o przyjemnej kolorystyce, z niezłą ilością rejestrowanych szczegółów i akceptowalnym zakresem tonalnym.
Szkoda tylko, że nie zawsze możemy liczyć na autofocus, który miewa problemy ze sprawnym działaniem, zwłaszcza w słabszych warunkach oświetleniowych. W pomieszczeniach lub przy ciemniejszej scenerii jest już niestety przeciętnie, znacznie gorzej niż można oczekiwać po aparacie z przysłoną f/1.7 i dużymi pikselami. Programiści powinni też ograniczyć trochę kompresję, bo ta bywa nadmiernie przesadna (czyżby to miało być lekarstwo na problemy z ustawianiem ostrości?).
Materiały wideo nakręcimy w maksymalnej rozdzielczości 4K przy 29-30 kl./s, ewentualnie Full HD (30 i 60 kl./s) lub HD, przy rejestracji dźwięku w trybie stereo. Filmy są niezłej jakości, ale tylko w tej kategorii cenowej. Moim głównym zastrzeżeniem jest przeciętna stabilizacja obrazu, reszta parametrów jest całkiem w porządku.
Kamerka selfie ma 5-megapikseli i jest naprawdę niezła, o ile samopstryki wykonujemy przy dobrym świetle i stawiamy przede wszystkim na ostrość pierwszego planu.
Aparat możemy obsługiwać przejrzystą aplikacją, oferującą szybki dostęp do ustawień lampy błyskowej, trybu HDR i samowyzwalacza. Wśród paru trybów znajdziemy manualny, z możliwością kontrolowania punktu ostrości, ekspozycji, czasu naświetlania (do 1/3 sekundy), ISO i balansu bieli. Panel wysuwany z prawej strony daje dostęp do ustawień takich jak rozdzielczość czy rodzaj migawki, a panel wysuwany z lewej strony pozwala podejrzeć zdjęcia z galerii.
3000 mAh, 14nm procesor, ekran 5,2 cala o rozsądnej rozdzielczości i czysty, nieobciążony zbędnymi śmieciami Android – połączenie tych wszystkich elementów powinno dać nam smartfon o naprawdę dobrym czasie pracy na jednym ładowaniu. I tak właśnie jest w przypadku Moto G5 Plus – choć do rekordów daleko.
Jeśli chodzi o moje osiągi, to Motorola Moto G5 Plus spotykała się z ładowarką co 1,5-2 dni, przy tzw. mieszanym cyklu użytkowania. Trochę muzyki, trochę zdjęć i rozmów, komunikatory różnego typu, ciągle aktywny internet (zazwyczaj WiFi, czasami LTE), zdjęcia, filmy, przeglądarka itp. Czas pracy na włączonym ekranie wahał się między 4,5 a 6 godzinami, co jest dobrym wynikiem. Konkurencja w postaci Lenovo P2 czy Xiaomi Redmi Note 4 daje z siebie trochę więcej, ale trudno specjalnie narzekać.
Do zestawu sprzedażowego producent dokłada szybką ładowarkę, która umożliwia uzupełnienie akumulatora w ok. 1,5 godziny, a więc szybko.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nowy tablet OPPO Pad 3 zadebiutuje już jutro. Na dzień przed premierą sporo o nim…
Dzieli nas dzień od prezentacji średniaków OPPO. O nowym OPPO Reno 13 (Pro) wiemy niemalże…
Już w najbliższy poniedziałek jeden z polskich sklepów odpali kolejne promocje z okazji Black Friday…
Pojemna bateria i energooszczędny procesor trafi do nowego realme C75. Długi czas pracy będzie kartą…
ASUS Zenfone 11 Ultra to tegoroczny flagowiec producenta. Podczas premiery kosztował grubo ponad cztery tysiące,…
Szukasz taniego smartfona z ładowaniem bezprzewodowym? Przeraża Cię wydawać grube tysiące na najnowsze flagowce z…