Zaplecze fotograficzne, jakie oferuje Manta Forto 1 to 8-megapikselowy aparat główny z autofocusem i diodą LED oraz 5-megapikselowy aparat selfie, który również współpracuje z diodą doświetlającą.
Uruchamiając aplikację do obsługi aparatu dokładnie wiedziałem, czego się spodziewać – to stary, brzydki i nieintuicyjny program, natywny dla Androida już od wielu lat. Wielokrotnie pisałem, że powinna ona odejść do lamusa i swoje zdanie podtrzymuję.
W zdecydowanej większości przypadków tani smartfon oznacza słabe zdjęcia – w porywach przeciętne. Manta Forto 1 nie jest tutaj żadnym wyjątkiem. Fotografie wykonane w dobrych warunkach są do zaakceptowania, choć unikałbym jak ognia ich powiększania. Najlepsze rezultaty osiągniecie, gdy będziecie robić zdjęcia w niewielkiej odległości od obiektu, osoby czy miejsca, które chcecie uwiecznić. Korzystajcie też w miarę możliwości z trybu HDR. Każde pogorszenie warunków oświetleniowych jest śmiertelnym wrogiem testowanego urządzenia, ale tego można się było spodziewać. Nie jest to dobry fotosmartfon, ale znam też znacznie gorsze.
Wideo nagramy w rozdzielczości do Full HD, ale mam wrażenie, że jest to zasługa interpolacji z HD. Filmy również byłyby znośne, gdyby nie wszechobecne artefakty, brak jakiejkolwiek stabilizacji obrazu oraz płynność na poziomie zaledwie 15 kl./s.
Poniżej umieściłem materiał wideo nagrany telefonem Manta Forto 1 i prezentację możliwości aparatu.
Zdjęcia selfie, o ile robione są w sprzyjających warunkach, są naprawdę w porządku – jestem pozytywnie zaskoczony. Bez wstydu można wykorzystać je na portalach społecznościowych. Szkoda tylko, że tryb upiększania jest mało subtelny i często wygładza nie tylko twarz, ale obszar wokół niej. Dioda doświetlająca to fajny dodatek, ale absolutnie bezużyteczny, bowiem jest ona dramatycznie słaba i nie spisuje się nawet jako latarka.
Gdy po raz pierwszy spojrzałem na specyfikację techniczną Forte 1, od razu zauważyłem dwie rzeczy. Po pierwsze, że smartfon ma 6 cali. Po drugie, że jego bateria może się pochwalić pojemnością 2200 mAh. Czas pracy nie mógł być mocną stroną testowanego modelu – i jak się okazuje, nie jest.
Pełny dzień na jednym ładowaniu jest praktycznie nie do osiągnięcia, o ile robi się cokolwiek poza rozmawianiem i pisaniem wiadomości tekstowych. Przy korzystaniu z sieci za pomocą Wi-Fi można dotrwać do wczesnych godzin wieczornych, tak stale uruchomiona łączność 3G (bo LTE nie ma) potrafi wyczerpać ogniwo po kilku godzinach. Dlatego radziłbym przy zakupie zapytać o dodatkową baterię, która mogłaby pomóc w awaryjnych sytuacjach, aby wykorzystać fakt, że otrzymujemy swobodny dostęp do akumulatora.
Wykorzystanie ogniwa o małej pojemności ma coś w rodzaju dobrej strony: szybki czas ładowania, wynoszący ok. 1,5 godziny.
Manta Forto 1 oferuje standardowe dla swojej klasy wyposażenie. Na pokładzie znalazło się sprawne Wi-Fi b/g/n, Bluetooth 4.0, Radio FM i całkiem nieźle radzący sobie GPS. Nie ma za to łączności LTE.
Jeśli chodzi o funkcję telefonu to generalnie nie jest źle. Tylko raz zdarzyło się, że odbiorca narzekał na jakość połączenia. Mogę się w zasadzie przyczepić tylko do głośnika, który niespecjalnie radzi sobie w naprawdę gwarnym otoczeniu. Na plus zaliczam pełny Dual SIM (standby), który nie wymusza na nas rezygnacji z rozbudowy pamięci (do 32GB przy pomocy microSD). To ważne, bowiem na pliki użytkownika producent przeznaczy zaledwie 8GB miejsca, z czego ok. 5GB można realnie wykorzystać. Niestety, zabrakło jakiejkolwiek obsługi OTG.
Funkcje muzyczne to absolutne minimum. Głośnik multimedialny ulokowany jest na tylnym panelu. Jakość generowanego przez niego dźwięku jest całkiem niezła, ale maksymalna głośność nie porywa. Na słuchawkach jest słabiutko, więc nie jest to dobry wybór dla oszczędnych melomanów.
Manta Forto 1 pracuje pod kontrolą Androida 5.1 Lollipop, czyli stosunkowo starej wersji systemu od Google. Niska cena nie jest tego wytłumaczeniem, bo podobnie wycenione smartfony myPhone często mogą się pochwalić Androidem 6.0 i to z oficjalnym certyfikatem, którego tutaj zabrakło. Nie ma też szans na jakąkolwiek aktualizację, a na dodatek nie wszystko zostało przetłumaczone.
W zasadzie niewiele jest tutaj do opisywania, bowiem funkcje dodane przez programistów można policzyć na palcach jednej dłoni. Warto przede wszystkim zwrócić uwagę na gesty na wyłączonym ekranie oraz technologię MiraVision. Na pokładzie nie znajdziemy żadnych funkcji, pozwalających sensownie wykorzystać potencjał olbrzymiego ekranu.
Wielu mniejszych producentów stara się uatrakcyjniać zestaw sprzedażowy poprzez dołożenie praktycznych akcesoriów. Manta dodaje zapasową folię na ekran, ściereczkę do przecierania, plastikowe etui oraz ładowarkę z kablem USB.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…
Z zakupem telefon do zdjęć czekasz do premiery Huawei Mate 70? Możesz mieć rację, bo…
Seria vivo S20 zaoferuje użytkownikom mocarną specyfikację. Zwłaszcza vivo S20 Pro zapowiada się na jednego…