Jailbreaking, czyli łamanie zabezpieczeń systemu iPhone’a istnieje prawie tak długo, jak sam smartfon. Jednak wkrótce może stać się tylko wspomnieniem, bowiem jego wykonywanie przestało mieć jakikolwiek sens.
Pierwszy iPhone miał bardzo ograniczone możliwości. W jego systemie brakowało nawet takich prostych funkcji, jak chociażby wysyłanie MMS-ów. Dla Apple miały być one reliktem przeszłości. Jednak wraz z wydawaniem kolejnych generacji iPhone’a – nie tylko pojawiła się możliwość ich wysyłania z poziomu domyślnie zainstalowanego systemu iOS, ale również dodano wiele innych funkcji, które wcześniej można było uzyskać tylko poprzez „nielegalne” modyfikowanie systemu.
Jailbreaking był odpowiedzią wobec braków w autorskim systemie Apple’a na pierwszych iPhone’ach. Doskonale pamiętam czasy, gdy iPhone 3G trafił do Polski. Pierwsze, co warto było zrobić po zdobyciu tego smartfona to złamać jego system odpowiednim programem. Dawało to możliwość instalacji kultowej Cydii, czyli specjalnego sklepu z dodatkami, które można było zaimplementować w systemie.
Zawsze warto było dodać różne repozytoria, dzięki którym otrzymywało się dostęp do wręcz nieograniczonej liczby modów. W ten sposób nie tylko można było podmienić czarne tło pod ikonami na kolorową tapetę, ale zmienić paczkę ikon, ich nazwy czy zwiększyć funkcjonalność urządzenia np. dodając funkcję kopiuj-wklej, która przecież zadebiutowała oficjalnie dopiero kilka lat temu. Wyglądało to tak, jakby kupiło się niewielki nóż, który magicznie można było zamienić w wielofunkcyjny scyzoryk.
Jailbreaking pozwalał także nielegalnie wgrywać wyciągnięte pliki z aplikacjami przez iTunes. Łamanie systemu było oczywiście niezalecane dla mniej zaawansowanych użytkowników. Wykonanie tego procesu implikowało także utratę gwarancji iPhone’a. Wystarczyło jednak zrobić kopię zapasową danych, a przed oddaniem smartfona wgrać system na czysto i po jailbreaku nie było śladu. Wobec tego, wykonywali go prawie wszyscy.
Kolejne iPhone’y i wersje iOS przynosiły udoskonalenia, których próżno było wcześniej szukać poza Cydią. W międzyczasie Apple łatało dziury i walczyło z exploitami, które pozwalały na łamanie systemu, skutecznie uniemożliwiając lub wydłużając czas na otrzymanie narzędzi jailbreakujących. Później pojawił się brak możliwości wracania do starszych wersji iOS po uaktualnieniu. Obecnie jest to jeszcze bardziej utrudnione zadanie.
Nie dziwi mnie więc fakt, że brakuje grup, które podejmowałyby się tworzenia narzędzi łamiących iPhone’a. Po pierwsze jest to żmudny proces, albowiem coraz trudniej znaleźć dziurę, którą można by wykorzystać (Apple i tak by ją szybko załatało). Użytkownik, który chce mieć jailbreaking nie może więc uaktualniać systemu do nowszych wersji. Po drugie, przeprowadzanie jailbreakingu nie ma już większego sensu. iPhone ma zaawansowane funkcje i możliwości, których dawniej brakowało. Stwierdziłbym nawet, że większość osób nawet nie wykorzystuje maksymalnego potencjału tego smartfona. Co więcej, w AppStore mamy multum aplikacji, których kiedyś brakowało lub były płatne. Nie ma więc potrzeby łamania iOS.
Podobnego zdania jest Jay Freeman, Nicholas Allegra czy Michael Wang. Freeman jest twórcą wspomnianej Cydii i obecnie nie zaleca łamania smartfona. Allegra stwierdził ostatnio, że jailbreaking jest już martwy. Nawet jeśli jakakolwiek luka w systemie zostanie dostrzeżona to najczęściej jest sprzedawana za wysoką kwotę, zaś większości hakerom nie chce się już szukać dziur w iOS, gdyż znaleźli dobrze płatne prace.
Jestem ciekawy czy dawniej łamaliście własne smartfony z logiem nadgryzionego jabłka i czy wciąż to robicie, a jeśli tak – to dlaczego?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.