Wiko WIM Lite został wyposażony w procesor Qualcomm Snapdragon 435. To delikatnie poprawiona wersja bardzo popularnego Snapdragona 430, delikatnie od niego wydajniejsza. Zastosowany układ pasuje do sprzętu wycenionego na 799 złotych. W testach benchmarkowych wypada on następująco:
Wyniki nie są porywające, ale trudno uznać je za złe. Wiko WIM Lite może spokojnie stanąć w szranki z każdym smartfonem, który dostępny jest w polskiej dystrybucji za podobne pieniądze.
W codziennych zastosowaniach testowany model nieźle radzi sobie z odpalaniem poszczególnych programów i instalowaniem ich, w czym pomaga niezły nośnik systemowy, a dzięki 3 GB pamięci RAM powrót do nich jest stosunkowo sprawny. Całokształt psuje jednak niezadowalająca płynność działania, gdyż szarpnięcia animacji zdarzają się dość często. Jestem przekonany, że jest to wina niedopracowanego oprogramowania, a nie procesora, bowiem LG Q6 oferuje identyczne podzespoły, a działa wyraźnie płynniej. Mam nadzieję, że sprawę poprawią aktualizacje systemu.
Grafika Adreno 505 radzi sobie z rozdzielczością Full HD akceptowalnie, ale nic więcej. Bez problemu odpalicie każdą grę ze sklepu Google, ale te najbardziej wymagające mogą mieć problemy z płynnością bądź poziom detali zostanie ustawiony na poziomie niskim, w porywach średnim. Relaksacyjna rozgrywka jest jak najbardziej możliwa, ale wymagający użytkownicy muszą poszukać gdzie indziej.
Bateria Wiko WIM Lite ma 3000 mAh, co przy 5-calowej przekątnej i energooszczędnym procesorze o wyważonej wydajności powinno dać solidny czas pracy. Niestety, gdzieś po drodze coś poszło nie tak, bo rzeczywiste osiągi trochę zawiodły moje oczekiwania.
Jeden dzień to wszystko, co można wycisnąć z baterii Wiko WIM Lite. Oczywiście mówię to o takich scenariuszach, w których aktywnie korzysta się z urządzenia, dzwoniąc, przeglądając sieć, robiąc zdjęcia, grając w gry, przebywając na portalach społecznościowych itd. Wtedy procenty baterii lecą dość szybko, więc o rekordowych czasach pracy lepiej zapomnijcie. Czas na włączonym ekranie ani razu nie przekroczył granicy 5 godzin.
Czas ładowania jest dość typowy – na uzupełnienie ogniwa potrzeba dwóch godzin z małym haczykiem.
Smartfony z rodziny WIM zostały stworzone z myślą o mobilnej fotografii. Testowany model jest tańszym z nich, więc nie ma tylu bajerów, ale zaplecze fotograficzne ma bardzo solidne. Aparat główny ma 13-megapikseli i został oparty na sensorze Sony IMX258, który możecie kojarzyć z niedawnej recenzji LG G6 czy z Xperii XA. Światło obiektywu to f/2.2. Na froncie mamy aż 16-megapikselowy aparat. Obie jednostki dostały do pomocy diody doświetlające LED.
Aparaty możemy obsłużyć aplikacją przygotowaną przez Wiko. Jest ona dość prosta i zbudowana w klasyczny sposób. Na lewym panelu mamy dostęp do trybów, filtrów, opcji sterowania lampą błyskową, trybu HDR (także w trybie auto) oraz pozostałe ustawienia. Po prawej stronie wybieramy, co i czym chcemy zarejestrować. W tym miejscu chciałbym jeszcze podkreślić dwie rzeczy: obecność trybu profesjonalnego, w którym do pełni szczęścia zabrakło możliwości ustawiania czasu naświetlania, a także pionowy interfejs ustawień, który nie obraca się wraz z urządzeniem.
Przejdźmy do rzeczy najważniejszej, czyli jakości zdjęć. Wiko WIM Lite jest średnim fotosmartfonem w ogóle i dobrym w swojej klasie, co zgadzałoby się z jego ceną. W dobrych warunkach oświetleniowych możecie liczyć na odpowiednią ilość rejestrowanych kolorów, naturalną kolorystykę zdjęć i subtelne wyostrzanie.
Po skorzystaniu z HDR dochodzi do tego przyzwoity zakres tonalny, choć muszę zauważyć, że sporadycznie przesadza on z rozjaśnianiem jasnych elementów. Problematyczne są za to szumy, których przybywa wraz z pogarszaniem się warunków. Wtedy też autofocus działa coraz mniej pewnie i trzeba go pilnować.
Mimo to muszę przyznać, że zdjęcia nocne wyglądają zaskakująco przyzwoicie, nawet te wykonane z ręki, choć telefon trzeba wtedy trzymać stabilnie i pilnować ustawiania ostrości. Oczywiście trudno liczyć tutaj na rewelacyjne efekty, bo to nie flagowiec ani drogi średniak, ale Wiko WIM Lite naprawdę pozytywnie wypada na tle bezpośrednich konkurentów.
Materiały wideo nakręcimy w maksymalnej rozdzielczości Full HD, przy 30 kl./s. Ich jakość jest na poziomie zbliżonym do zdjęć. Trochę szkoda, że zabrakło sensownej stabilizacji obrazu, bo byłyby one wyraźnie lepsze. W tym przypadku również musicie wspierać autofocus, żeby efekty jego pracy były zadowalające.
Aparat selfie zdaje egzamin, a wysoka rozdzielczość zapewnia dobrą szczegółowość na pierwszym planie. Tło zazwyczaj jest ładnie rozmyte. Jedyne zastrzeżenie można mieć do kolorów, które są zbyt subtelne, ale to można łatwo poprawić w programach do obróbki zdjęć – nawet w tych najprostszych.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…