Bateria
O ile pierwsza Moto Z Play mogła się poszczycić baterią o ponadprzeciętnej pojemności, tak następczyni została wyposażona w ogniwo o standardowej pojemności 3000 mAh. Mimo wszystko i tak spodziewałem się niezłego czasu pracy na jednym ładowaniu i nie zawiodłem się.
Normalne użytkowanie
Gry
Czas ładowania
Dzień bardzo ciężkiej pracy (lub dwa dni, gdy dacie baterii trochę luzu w ciągu dnia) to standardowe osiągi Moto Z2 Play. Wiele zależy od użytkowania – dużo filmowania i robienia zdjęć oraz częste korzystanie z LTE pozwalało mi na osiąganie 4-5 godzin na włączonym ekranie. Korzystając z Wi-Fi można ten czas jeszcze wydłużyć, o jakieś 2 godziny.
Mniej wymagający użytkownicy, którzy traktują smartfon jako telefon z opcją sporadycznego przeglądania internetu, mogą liczyć na 3-4 dni. Jest więc dobrze, bo delikatnie powyżej przeciętnej, ale nie tak powalająco, jak można było tego oczekiwać patrząc tylko na wyniki testów syntetycznych.
Na pokładzie Moto Z2 Play nie zabrakło szybkiego ładowania, z odpowiednią ładowarką dołączoną w zestawie. Dzięki niej można uzupełnić energię w mniej niż 2 godziny.
Wyświetlacz
Już drugą generację z rzędu smartfon Moto Z z dopiskiem Play oferuje 5,5-calowy wyświetlacz Full HD, wykonany w technologii Super AMOLED. Zastosowany panel, tak jak każdy inny tego typu, może się pochwalić nieskończonym kontrastem i idealnym odwzorowaniem czerni. Warto wspomnieć, że telefon obsługuje powiadomienia na zablokowanym ekranie, ale o tym opowiedziałem w sekcji z wyposażeniem. Co jeszcze oferuje ekran Mototoli Moto Z2 Play?
Jasność maksymalna
Jasność minimalna
Zastosowana matryca może się pochwalić przyzwoitą, ale nie powalającą jasnością maksymalną. W trybie ręcznym sięga ona 416 cd/m2, a automatyka może ją jeszcze troszkę podbić, więc czytelność w jasnym świetle jest w porządku. Zauważam jednak, że panele z mocniejszym podświetleniem, o które nie trudno w tej cenie, radzą sobie z tym troszkę lepiej. Jest to szczególnie zauważalne, gdy chce się wykonać zdjęcie w słoneczny dzień – na ekranie nie widać wszystkiego tak dobrze, jak u jaśniejszych konkurentów. Luminacja minimalna to 3 cd/m2 i w tym przypadku nie mam uwag – czytanie wieczorem lub w nocy jest bardzo komfortowe.
W ustawieniach znajdziemy dwa tryby wyświetlania koloru. Standardowy odpowiada za względnie realistyczne wyświetlanie kolorów, co wychodzi mu całkiem nieźle. Jaskrawy podkręca barwy, co ucieszy fanów AMOLEDów starej daty.
Dodam jeszcze, że pokrycie palety barw sRGB wynosi 97%. Jedynym problemem, jaki zauważyłem, było zbyt zimne odwzorowanie bieli (trochę ponad 7200 K), przez co jest ona trochę niebiesko-zielonkawa. Kąty widzenia są w porządku i tylko maksymalne wychylenie telefonu w jedną ze stron powoduje pojawienie się różowatego zabarwienia, co jest często spotykane w ekranach AMOLED.
Aparat
W Motoroli Moto Z2 Play nie znajdziemy podwójnego aparatu, który staje się coraz bardziej popularny w smartfonach ze średniej półki. W tym przypadku producent postawił na jeden aparat, ale solidnie wyposażony. Sensor to Sony IMX362 typu Exmor RS o rozdzielczości 12 megapikseli, ze światłem f/1.7 i pikselami o rozmiarze 1.4 μm. O ustawianie ostrości dba Dual Pixel AF oraz laserowy AF. Wśród tych wszystkich łakoci zabrakło niestety wisienki na torcie w postaci optycznej stabilizacji obrazu.
Aparat możemy obsłużyć prostą aplikacją, którą przygotował producent. Po lewej dostajemy przełączniki samowyzwalacza, lampy błyskowej i HDR (z opcją auto). Dodatkowe ustawienia możemy aktywować poprzez ich wyciągnięcie z lewej strony ekranu. Wykonując ten gest po drugiej stronie, dostaniemy podgląd zdjęć. Tryby aktywuje się poprzez kliknięcie znaku pionowego wielokropka. Wśród nich znajdziemy tryb profesjonalny, z dłuższym czasem naświetlanie do 1/3 sekundy czy możliwością ustawienia punktu ostrości.
Przejdźmy do najważniejszego, czyli jakości zdjęć. Ta jest niezła, ale tylko w dobrych warunkach oświetleniowych. Podoba mi się odwzorowanie kolorów, bo te są delikatnie podkręcone. Fotkom nie brakuje ostrości, a ilość rejestrowanych szczegółów jest przyzwoita. Przyczepić się muszę do utraty ostrości na brzegach kadru oraz bardzo przeciętnego zakresu tonalnego – elementy znajdujące się w cieniu nie są dobrze wyeksponowane. Gdyby testowana Motka była tańsza, to pewnie bym się tak nie czepiał, ale w swojej klasie cenowej smartfon wypada bardzo przeciętnie, zwłaszcza w starciu z zeszłorocznymi flagowcami.
Kolejnym problemem są zdjęcia nocne. W trudniejszych warunkach ustawianie ostrości staje się nieznośnie długie, a podbijanie czasu naświetlania i brak stabilizacji obrazu sprawiają, że trudno zrobić nieporuszone zdjęcie. Potencjał świetnej matrycy, jasnego obiektywu i dużych pikseli został zmarnowany przez oprogramowanie.
Materiały wideo nagramy w maksymalnej rozdzielczości 4K. W ustawieniach nie zabrakło oczywiście niższych rozdzielczości, w tym Full HD przy 60 kl./s, a także trybu HDR. Klipy są poprawnej jakości, ale nie obyło się bez problemu. W odbiorze filmów mogę przeszkadzać sporadycznie występujące artefakty i widoczne szumy, a stabilizacja obrazu jest przeciętna.
Dla selfiemaniaKów producent przygotował 5-megapikselowy aparat z podwójną diodą LED. Samopstryki są przyzwoite, zwłaszcza na pierwszym planie. Niedoskonałości łatwo poprawić, więc nie będę się przesadnie czepiał.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.