Gdybym w tym momencie szukał smartfona z Androidem i chciał na niego wydać nie więcej niż 4 tysiące złotych to prawdopodobnie wybrałbym Huawei Mate 10 Pro. Dlaczego?
Huawei Mate 10 Pro oficjalnie zadebiutował dzisiejszego dnia. Nie było niespodzianek, bowiem wszystkiego praktycznie dowiedzieliśmy się w poprzednich tygodniach. Nie będę Wam także opisywał dokładnej specyfikacji tego smartfona, bo znajdziecie ją we wpisie Damiana na temat premiery. Chcę natomiast nadmienić to, co wydaje mi się najbardziej istotne z punktu widzenia premiery nowego flagowca Chińczyków.
W tym momencie, jeśli chcemy kupić smartfona za mniej niż trzy tysiące złotych to mamy pole do popisu. Od możliwości wyboru może zaboleć głowa. W przypadku smartfonów z iOS musimy postawić na starsze urządzenia, aczkolwiek jeśli skusimy się na Androida to niestety podjęcie ostatecznej decyzji jest znacznie trudniejsze.
Sytuacja wygląda nieco inaczej w przedziale od 3K w górę. Aż szkoda, że w Polsce nie są dostępne Google Pixel 2 i Pixel 2 XL. Gdyby znalazły się one na naszym rynku to walka na tej arenie byłaby dużo bardziej złożona i ciekawa. A tak od zawsze mieliśmy Apple i Samsunga, którzy rywalizowali ze sobą o względy konsumentów. Apple podbijało cenę, a Samsung albo starał się dotrzymać kroku albo wybijać specjalnymi pomysłami. Dlatego wydaje mi się, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta pasuje idealnie do tego, co się dzisiaj wydarzyło.
Jeśli w tym momencie szukałbym smartfona z Androidem i nie chciał wykładać więcej niż 4 tysiące złotych to bez większego zastanowienia rzuciłbym pieniędzmi w stronę Huawei. Chińczycy wygrywają w tym przedziale cenowym bezkonkurencyjnie pod względem specyfikacji smartfona, jego możliwości czy samego wyglądu.
Zacznijmy od tego ostatniego – smartfon wygląda po prostu elegancko i premium. Mamy bezramkowy ekran bez (czasami) niepotrzebnych i zaokrąglonych rogów, małe logo, świetnie wykończony aparat i czytnik linii papilarnych tuż pod nim. Założę się, że w tym przypadku Mate 10 Pro wygrywa nawet pod względem ergonomii z Galaxy S8 czy Galaxy Note 8.
Pod względem specyfikacji i możliwości – mamy podwójny aparat z obiektywami Leica, 6GB pamięci RAM, 128 GB pamięci wewnętrznej, 4000 mAh baterię, nowy procesor z AI, wodoodporność i inne. A to wszystko za 3500 złotych. Czy może być lepiej? Oczywiście, że tak, ale na razie Huawei kosi pod tym kątem konkurencję.
Czas pokaże, czy nowy procesor faktycznie jest taki niesamowity, jak reklamuje go Huawei. W moim odczuciu jest w tym więcej marketingu niż faktycznych możliwości, ponieważ nie łudźmy się – smartfony czy smartwatche aż takie „smart” wciąż nie są. Huawei twierdzi, że w tym przypadku jest inaczej i mamy do czynienia z inteligentną maszyną. Pomijając jednak te kwestie uważam, że reszta prezentuje się naprawdę świetnie i przyciągnie wiele osób.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.