W sekcji poświęconej wzornictwu wspomniałem, że najbardziej charakterystyczną cechą Huawei Mate 10 Lite jest ekran. Teraz przyszła pora na dokładniejsze omówienie jego parametrów.
Wąskimi ramkami producent otoczył 5,9-calową matrycę IPS, prezentującą treści w rozdzielczości 2160×1080 przy proporcjach 18:9. Do niedawna podobne wyświetlacze montowano głównie we flagowcach, ale z biegiem czasu rozwiązanie to zaczyna się pojawiać w coraz większej ilości telefonów ze średniej półki, takich jak główny bohater tej recenzji.
Huawei zadbało o to, żeby w ustawieniach pojawiła się opcja skalowania aplikacji, więc poszczególne programy mogą wypełniać cały ekran. Nie działa to w przypadku filmów na YouTube, ale powinno się to zmienić w najbliższej przyszłości. Dodam jeszcze, że nowe proporcje pozytywnie wpływają na wielozadaniowość – praca na podzielonym ekranie jest wygodniejsza przy kwadratowych okienkach.
Po omówieniu rzeczy najbardziej charakterystycznej przejdźmy do typowych parametrów ekranu. Pod tym względem matryca Huawei Mate 10 Lite niczym szczególnym się nie wyróżnia. Rozdzielczość Full HD+ (2160×1080) daje dobrą ostrość wyświetlanego obrazu, a kontrast na poziomie ok. 1400:1 jest przyzwoity. Troszkę gorzej jest z odwzorowaniem kolorów, gdyż pokrycie palety sRGB na poziomie 86,5% to wynik co najwyżej dobry w tej klasie sprzętu, a to moim zdaniem trochę za mało. Miło, że mamy chociaż możliwość sterowania balansem bieli, a w ustawieniach dostępny jest tryb czytania.
Jak się ma sprawa z jasnością zastosowanego panelu? Pomiary wykazały maksymalną luminację na poziomie 463 cd/m2. Sugeruje to niezłą czytelność w jasnym słońcu, co zgadza się z moimi obserwacjami. Jednak wystarczy spojrzeć na wykres powyżej i już widzimy, że konkurencja potrafi oferować więcej. Nie będę się za to czepiał podświetlenia minimalnego, gdyż przy 4 cd/m2 ekran nie razi w oczy po zmroku.
Podsumowując, wyświetlacz Huawei Mate 10 Lite mogę nazwać dobrym.
Gdy byłem dzieckiem, spore wrażenie na mnie i na moich rówieśnikach robiły telefony wyposażone w aparat fotograficzny. Później pojawiła się dodatkowa kamerka do wideorozmów, którą obecnie wykorzystujemy głównie do zdjęć selfie. Następnie producenci rozpoczęli wojnę na megapiksele, która prędzej czy później musiała się kiedyś skończyć, więc nowym trendem stały się podwójne aparaty główne lub podwójne aparaty przednie. Huawei Mate 10 Lite to jedna z pierwszych zapowiedzi kolejnego etapu tej zabawy – smartfon ten ma aż 4 aparaty!
Na tylnym panelu Huawei zamontował dwa aparaty, w konfiguracji 16 MP (Sony IMX298, f/2.2) + 2 MP, a na przednim panelu 13 MP + 2 MP. Niska rozdzielczość dodatkowych aparatów jednoznacznie informuje, że ich obecność ma służyć przede wszystkim zbieraniu informacji o głębi, by jak najlepiej rozmazać tło w trybie portretowym. Na szczęście żaden z obiektywów nie okazał się atrapą.
Smartfon o fotograficznych aspiracjach powinien oferować rozbudowaną aplikację aparatu i taką znajdziemy na pokładzie Huawei Mate 10 Lite. W widoku podstawowym dostajemy dostęp do podstawowych funkcji (lampa błyskowa, ruchome zdjęcie czy tryb portretowy), a do wszystkich trybów dostaniemy się po wykonaniu gestu przeciągnięcia w prawo; tam znajdziemy m.in. ustawienia manualne. Przeciągnięcie w prawo wywołują dodatkowe opcje, takie jak zmiana rozdzielczości. Warto podkreślić możliwość robienia fotek w trybie RAW oraz obecność kilku filtrów z ładnymi efektami (przykład w galerii poniżej).
W końcu dobrnęliśmy do kwestii najważniejszej – jakości zdjęć. W moich testach dość często możecie przeczytać, że wiele zależy od warunków oświetleniowych i w przypadku Huawei Mate 10 Lite jest dokładnie tak samo. Przy optymalnej ilości światła rezultaty są naprawdę przyjemne, co możecie zaobserwować na fotkach powyżej. Szczegółowość jest w pełni wystarczająca, a zdjęcia cieszą oko. Pochwalę też zdjęcia portretowe – jak widać obecność dodatkowego obiektywu ma sens.
Niestety, pogorszenie warunków oświetleniowych sprawia, że autofocus zaczyna się gubić, co skutkuje wyraźnym pogorszeniem ostrości zdjęć. Absencja optycznej stabilizacji obrazu tylko pogarsza sprawę, bo wydłużenie czasu naświetlania praktycznie uniemożliwia wykonanie wyraźnego zdjęcia. Jedynym ratunkiem jest tryb manualny i statyw, ale powiedzmy sobie szczerze – mało kto z tego korzysta i zdjęcia „z ręki” są priorytetem dla większości maniaKów. Tutaj Huawei Mate 10 Lite wypada mocno przeciętnie.
Najbardziej smuci mnie to, że zeszłoroczne telefony Huawei Nova są lepszymi fotosmarfonami. To daje do myślenia.
Materiały wideo można nakręcić w maksymalnej rozdzielczości Full HD przy 30 kl./s. Szkoda, że zabrakło 4K. Na pocieszenie dostajemy prosty tryb ręczny. Jakość materiałów można nazwać niezłą, ale nic poza tym. Na najlepsze efekty można liczyć przy dobrym świetle, kręcąc filmy nieruchomo. W czasie ruchu daje o sobie znać przeciętna stabilizacja obrazu.
Tak jak wspominałem, podwójny aparat znajdziemy także na froncie, z upiększaniem twarzy i trybem portretowym. Samopstryki są w porządku – jak na moje małe wymagania wystarczające 😉 Jeśli zadbacie o dobre ustawienie ostrości i nie będziecie robić fotek pod światło, to powinniście być zadowoleni.
Ogniwo o pojemności 3340 mAh w telefonie z wyświetlaczem 5,9″ to wartość przeciętna, ale trudno tego uniknąć, gdy dąży się do wciśnięcia jak największego ekranu do jak najmniejszej obudowy. Czy Huawei dokonał cudu i Mate 10 Lite jest długodystansowcem?
Niestety nie. W moich rękach Huawei Mate 10 Lite pozwalał na dzień pracy na baterii, przy maksymalnie 6 godzinach włączonego ekranu, o ile nie korzystałem nagminnie z łączności LTE. Takie wyniki powinny zadowolić większość potencjalnych klientów, ale bardziej wymagający użytkownicy raczej nie będą zachwyceni. Dobrze, że producent zadbał chociaż o różne tryby oszczędzania energii, które mogą uratować nas w kryzysowej sytuacji.
Spory zawód spotka te osoby, które przyzwyczaiły się do szybkiego ładowania, gdyż Huawei Mate 10 Lite nie wspiera tego rozwiązania, więc pełne naładowanie akumulatora trwa prawie 2,5 godziny.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Masz flagowca Apple? To przydałyby Ci się słuchawki. Jako fan marki na pewno słyszałeś o…
Nowy tablet OPPO Pad 3 zadebiutuje już jutro. Na dzień przed premierą sporo o nim…
Dzieli nas dzień od prezentacji średniaków OPPO. O nowym OPPO Reno 13 (Pro) wiemy niemalże…
Już w najbliższy poniedziałek jeden z polskich sklepów odpali kolejne promocje z okazji Black Friday…
Pojemna bateria i energooszczędny procesor trafi do nowego realme C75. Długi czas pracy będzie kartą…
ASUS Zenfone 11 Ultra to tegoroczny flagowiec producenta. Podczas premiery kosztował grubo ponad cztery tysiące,…