Samsung Exynos 7870 to procesor, który napędza Galaxy J7 (2017). Jednostkę tę poznaliśmy na początku 2016 roku i możecie ją kojarzyć z… Galaxy J7 (2016). Jak widać Samsung doszedł do wniosku, że to wystarczająco dobry SoC i nie warto go zmieniać, więc powiększono tylko pamięć RAM do 3 GB. Czy to była dobra decyzja?
Procesor złożony jest z ośmiu rdzeni Cortex-A53 o taktowaniu 1,6 GHz, więc jest trochę mocniejszy od Snapdragona 430, ale zauważalnie słabszy od Snapdragona 625. Ten drugi układ znajdziemy w wielu konkurentach Galaxy J7 (Moto Z Play, Moto G5S Plus, Xiaomi Mi A1), z którymi Galaxy J7 (2017) nie ma szans wygrać w testach benchmarkowych, co udowadniają poniższe tabelki:
W codziennych scenariuszach da się zauważyć, że Galaxy J7 (2017) nie należy do demonów wydajności, choć działa zadowalająco sprawnie. Aplikacje uruchamiają się bez większej zwłoki, a przełączanie się pomiędzy nimi jest na tyle szybkie, że ogólne tempo pracy mnie nie drażniło. Nie będę jednak ukrywał, że do poziomu smartfonów ze Snapdragonem 625 trochę brakuje. W tym konkretnym przypadku benchmarki pokrywają się z rzeczywistym działaniem. Cieszy mnie natomiast dobre zarządzanie pamięcią operacyjną.
O ile przeciętna wydajność procesora i tak pozwala na całkiem przyjemną pracę z Galaxy J7, tak w przypadku GPU jest już gorzej. Mali-T830 występuje tutaj w najsłabszym, jednordzeniowym wariancie, a na dodatek musi radzić sobie z rozdzielczością 1920×1080. Na tym polu testowany model radzi sobie gorzej nawet od modeli ze Snapdragonem 430/435, wliczając w to LG Q6 z panelem Full HD+.
Podstawowe tytuły działają bez zająknięcia, ale tym bardziej rozbudowanym brakuje czasem płynności, m.in. w czasie zbyt dużej ilości eksplozji w strzelankach czy jednoczesnej rywalizacji z kilkoma samochodami na raz w wyścigówkach. Mocy jest tylko na styk, więc tylko niedzielni gracze będą zadowoleni. Osobom szukającym substytutu przenośnej konsoli radzę poszukać czegoś innego. W tej sytuacji niewielkim pocieszeniem jest Game Tools, który bywa całkiem użytecznym narzędziem (więcej w sekcji o systemie).
W kwestii szeroko pojętej łączności testowanemu urządzeniu nie można zbyt wiele zarzucić. Sygnał sieci komórkowej jest dobry i nie zauważyłem żadnych problemów. Dwuzakresowe Wi-Fi (ac) również sprawuje się wyśmienicie i szybko łączy się z routerem nawet przy dłuższych odległościach, zapewniając stały i stabilny dostęp do sieci. Bez zarzutów działa również GPS, wliczając w to tryb offline. Cieszy mnie bardzo, że Samsung nie zapomniał o NFC. Huawei powinien się uczyć.
Tymczasem Samsung powinien zrozumieć, że czas microUSB już minął, a niecałe 11 GB realnie dostępnej pamięci na pliki to za mało w smartfonie za takie pieniądze. Po zainstalowaniu wszystkich potrzebnych narzędzi i dwóch większych gier dostałem sygnał od systemu, że pamięci zaczyna już brakować. Swego rodzaju ratunkiem jest slot microSD, ale na kartę nie da się przenieść całych aplikacji, a co najwyżej ich dane. Dobrze, że Samsung zlitował się chociaż nad tymi osobami, które potrzebują Dual SIM, gdyż zamontował dla nich dwa osobne sloty. Całość działa w trybie pasywnym.
Sama jakość rozmów telefonicznych jest dobra – nie zauważyłem żadnych nieprawidłowości, które zakłócałyby konwersację i uniemożliwiały jej przeprowadzenie w typowych warunkach. Metalowa obudowa nie wpływa negatywnie na zasięg, lecz nie mogę powiedzieć, by w tym aspekcie było idealnie, gdyż raz na jakiś czas kresek zasięgu było podejrzanie mało w porównaniu do innego telefonu z kartą SIM od tego samego operatora. Na szczęście w każdej sytuacji dało się na Galaxy J7 (2017) dodzwonić, a rozmowy przebiegały normalnym trybem, więc nie ma się o co martwić.
Nowością w serii Galaxy J jest czytnik linii papilarnych, który został zintegrowany z klawiszem domowym pod ekranem. Lubię to miejsce i uważam je za najwygodniejsze. Skaner jest aktywny, więc palec wystarczy przyłożyć. Sam mechanizm odblokowywania tą metodą sprawuje się zadowalająco dobrze. Mimo to myślę, że pod tym akurat pod tym względem lepiej radzą sobie smartfony Huawei.
Na sam koniec tej sekcji kilka słów o jakości dźwięku. Samsung Galaxy J7 (2017) gra dobrze na słuchawkach, a głośnik multimedialny spisuje się bardzo przyzwoicie. Trzeba jednak uważać na jego nietypowe położenie. Trzymając telefon w trybie horyzontalnym dość często zdarzało mi się, że palec wskazujący lewej dłoni lądował dokładnie na głośniku, a co za tym idzie zagłuszał dźwięk, przez co musiałem zmieniać chwyt na mniej wygodny (przynajmniej dla mnie). Wiem jednak, że nie wszystkim będzie to się zdarzało.
Nakładka TouchWiz odeszła w zapomnienie, zastąpiona przez Samsung Experience. Na ten moment Galaxy J7 (2017) pracuje na wersji oznaczonej numerkiem 8.1, a całość została oparta na systemie Android w wersji 7.0 Nougat (co ciekawe, 32-bitowym). Nie wiadomo, kiedy model ten doczeka się aktualizacji do Oreo. Szczerze wątpię, by nastąpiło to wcześniej niż w trzecim kwartale 2018 roku. Chciałbym się mylić.
Interfejs opracowany przez Samsunga jest bardzo rozbudowany i oferuje wiele ciekawych funkcji oraz aplikacji, których często nie znajdziemy w telefonach z czystym Androidem. Warto wymienić m.in.:
Tak jak wspomniałem, interfejs jest rozbudowany. A czy działa płynnie? Cóż, kiedyś Samsung nie radził sobie z optymalizacją swojej nakładki. Teraz idzie mu z tym zauważalnie lepiej. W Galaxy J7 (2017) przycięcia i spowolnienia zdarzają się niezwykle rzadko, a na pewno nie częściej niż w przeciętym smartfonie tej klasy.
Żałuję jedynie starych poprawek bezpieczeństwa – mój egzemplarz pracuje na sierpniowych i nie wykrywa nowych.
Do obsługi aparatów w Galaxy J7 można wykorzystać autorską aplikację Samsunga. Gest przeciągnięcia palcem od lewej krawędzi daje dostęp do kilku różnych trybów, w tym HDR (nie działa automatycznie) oraz profesjonalnego. Ten drugi jest przykrym rozczarowaniem, gdyż ilość dostępnych opcji jest mocno ograniczona. Nie dostajemy choćby możliwości wydłużenia czasu naświetlania czy zmiany punktu ostrości. Nie zabrakło za to naklejek i filtrów, bo to przecież rzeczy znacznie ważniejsze 😉
Aparat główny Galaxy J7 (2017) ma rozdzielczość 13 MP i niezwykle jasny obiektyw (f/1.7), co w smartfonach tej klasy jest rzadkością. Samsung mógł postawić „kropkę nad i” dodając optyczną stabilizację obrazu, ale się na to nie zdecydował. Całość została oparta na sensorze Sony IMX258 (1/3.06″, 1.12 μm). Znamy go z takich smartfonów jak Xiaomi Redmi Note 4 czy… LG G6.
>>>Zobacz zdjęcia w pełnej rozdzielczości
Jakim fotosmartfonem jest Galaxy J7? Chyba dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że średniak Samsunga nieźle radzi sobie w dobrych warunkach oświetleniowych. To raczej norma w smartfonach za ponad 1000 złotych. Jedynym mankamentem zdjęć jest dość przeciętny zakres tonalny, który można poprawić trybem HDR. Czasami zdarza się też, że kolory są lekko wyblakłe, gdy zazwyczaj telefon delikatnie je podkręca. Po za tym jest po prostu w porządku i z fotek można być zadowolonym.
Sytuacja pogarsza się, gdy światła zaczyna brakować. Jasny obiektyw sugeruje, że zdjęcia wieczorne lub nocne powinny być co najmniej niezłe, ale w rzeczywistości tak nie jest. O ile da się przeżyć dużą ilość szumów, tak notoryczne problemy z ustawianiem ostrości sprawiają, że fotki są rozmazane i to w zdecydowanej większości przypadków. Zapewne wiele poprawiłaby optyczna stabilizacja obrazu, ale tej w Galaxy J7 (2017) zabrakło.
Zdaje sobie sprawę z tego, że wielu konkurentów radzi sobie w takich warunkach bardzo podobnie – niektórzy trochę lepiej, inni trochę gorzej. Ja jednak liczyłem na coś więcej, głównie z jednego powodu – za te pieniądze da się kupić takie modele jak Asus ZenFone 3 czy HTC U Ultra, które są zauważalnie lepszymi fotosmartfonami.
Samsung Galaxy J7 (2017) nie nagrywa w 4K, więc musimy zadowolić się materiałami w rozdzielczości Full HD (30 kl./s). Do filmów nie mam żadnych poważnych zastrzeżeń, poza jednym – przydałaby się sensowna stabilizacja obrazu, by zniwelować drgania. Poza tym jest po prostu dobrze we wszystkich aspektach.
Aparat dla fanów selfie też ma 13 megapikseli, ale trochę ciemniejszy obiektyw (f/1.9). W ramach rekompensaty możemy się doświetlić nie tylko przy pomocy ekranu, ale także dedykowanej diody LED, która świeci stałym światłem. Co mogę powiedzieć o jakości samopstryków? Że jest dobra, ale nie brawurowa. Na plus ładne kolory i niezła szczegółowość, na minus lekkie braki ostrości i kiepskie radzenie sobie z pracą pod światło.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…
Z zakupem telefon do zdjęć czekasz do premiery Huawei Mate 70? Możesz mieć rację, bo…
Seria vivo S20 zaoferuje użytkownikom mocarną specyfikację. Zwłaszcza vivo S20 Pro zapowiada się na jednego…
Aplikacja Uber wzbogaca się o udane nowości, które mogą przydać się także w okresie świątecznym.…