Studenci z Uniwersytetu Stanforda wymyślili, że zaprotestują przed salonem Apple w Palo Alto, by zwrócić uwagę firmy na jej niewielkie zaangażowanie w walkę z uzależnieniem od iPhone’ów. Ich żądania są jednak nierealistyczne.
W ubiegłą niedzielę, przed salonem Apple w Palo Alto odbył się protest studentów z Uniwersytetu Stanforda. Domagali się oni większego zaangażowania od giganta z Cupertino w walkę z uzależnieniem od iPhone’ów.
Studenci zrzeszeni w SSAAD (Stanford Students Against Addictive Devices) twierdzą, że spore grono użytkowników ma potrzebę nieustannego sprawdzania smartfonów bez istotnego powodu. Swoje twierdzenia popierają badaniami przeprowadzonymi przez firmę Common Sense Media. Wynika z nich, że prawie 70% dorosłych użytkowników smartfonów sprawdza je bez powodu, co najmniej raz na godzinę. Ponadto, ponad połowa nastolatków ma przyznawać się do uzależnienia od posiadanego iPhone’a. A to z kolei ma prowadzić do stresu i problemów w relacjach międzyludzkich.
Studenci twierdzą także, że samo Apple jest poniekąd odpowiedzialne za tworzenie tego typu uzależnień. Wszystko dlatego, że smartfony oferują dostęp do serwisów społecznościowych (np. Facebook), które się znacząco przyczyniają do postępującego uzależnienia. Studenci domagali się więc w swoim proteście o to, by Apple informowało użytkowników o czasie korzystania z urządzenia. Dodatkową pomocą w walce z negatywnymi aspektami miałoby być także wprowadzenie bardziej radykalnych ograniczeń w wyświetlaniu powiadomień czy rozpraszających informacji.
Dlaczego protest odbył się przeciwko Apple? Firma ma dać bowiem przykład innym producentom, którzy pójdą w jej ślady. Wydaje mi się, że cel akcji jest szczytny, bo problem z uzależnieniem od smartfona to poważna sprawa. Jednak postulaty studentów są niedorzeczne i na pewno nie sprawią, że ludziom zaczną polepszać się relacje międzyludzkie albo poprzez ograniczenia (które będzie można wyłączyć) wyjdą z nałogu. Nie tędy droga…
Źródło: The Stanford Daily
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.