Huawei to trzeci największy producent smartfonów na świecie. Mimo to, wiele krajów boi się chińskiego giganta i ciężko stwierdzić czy ten strach występuje słusznie. W dobie ostatnich skandali nie dziwi fakt, iż rządy niektórych krajów decydują się na własne rozwiązania, zamiast korzystać z urządzeń Chińczyków.
Jeśli mowa o Huawei, to nie sposób ocenić wielkości tej marki oraz jej wkładu w urządzenia mobilne – nie da się po prostu powiedzieć, że Chińczycy się nie liczą. Huawei dostarcza nie tylko ogromne ilości smartfonów, ale także pracuje z rządami wielu krajów nad stworzeniem szybkich sieci bezprzewodowych 5G. Coraz większa liczba ekspertów zaczyna podchodzić sceptycznie do działań chińskiego producenta. Dlaczego? Głównie z obaw o bezpieczeństwo.
Trzymać na dystans
Wall Street Journal wypuściło ciekawy raport, według którego paranoja szpiegowska Australii zaszła do takiego miejsca, w którym rząd zdecydował, iż krajowe firmy zajmą się stworzeniem alternatywnej infrastruktury do sieci 5G – tak, aby odsunąć od niego Huawei.
Na początku tego tygodnia w Kanadzie odbyła się również debata, której tematem także było Huawei i ewentualna współpraca rządu z Chińczykami. Byli pracownicy rządkowych jednostek odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ostrzegają, iż Huawei coraz częściej pojawia się przy wszystkich okazjach, które zawierają w sobie dostęp do danych lub możliwość ingerenecji w specyficzną infrastrukturę.
Cel? Trzymać Chińczyków na dystans – przynajmniej na razie.
USA nie chce smartfonów Huawei
Stany Zjednoczone również panicznie boją się tego, iż Chińczycy szpiegują dla Pekinu. Naciski na operatora AT&T były tak duże, iż sieć przestała sprzedawać smartfony Huawei w planach abonamentowych. Owszem, urządzenie jest dalej dostępne w sklepach dla amerykańskich klientów, ale mówimy tutaj o wolnej sprzedaży. Według wspomnianego raportu Stany Zjednoczone również chcą przekonywać inne kraje do tego, aby rezygnowały z niektórych usług Huawei i kierowały swoje oczy w stronę innych, „bezpieczniejszych” producentów.
Martwi mnie, że politycy mieszają się do technologii. To się źle skończy
Czy jest się czego bać?
Powiem Wam, że ciężko to stwierdzić. Nie przypominam sobie ogromnych afer (ale pamięć może mnie zawodzić), w których to Huawei umoczone byłoby w przecieki danych czy wysłanie informacji o użytkownikach i ich zachowaniu na chińskie serwery – tak, jak miało to miejsce chociażby w przypadku OnePlus.
W ostatnim czasie branża technologiczna praktycznie co krok ściera się z wyciekami informacji i nie zdziwiłoby mnie, gdyby Chińczycy posiadali w swoich sprzętach ukryte funkcje, które pozwalają im wiedzieć za dużo. To oczywiście tylko moje przypuszczenia i nie chcę tutaj nikogo oskarżać, dopóki nie mam jasnych dowodów.
Pytając więc jeszcze raz… czy jest się czego bać? Na razie nie, jednak coś musi być na rzeczy, skoro rządy dużych państw obawiają się o ingerencję Huawei w działania kraju – nie tylko w kontekście sprzedaży smartfonów.
Co sądzicie o takiej „teorii spiskowej”?
Źródło: WSJ / opracowanie własne
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.