Po pół roku spędzonym z Huawei P10 czas na podsumowanie moich wrażeń. Jak Huawei P10 sprawdza się na co dzień i czy w 2018 roku warto jeszcze go kupić?
Niektórzy z Was na pewno kojarzą, że w moich wpisach często odwołuję się do Huawei P10. Nie robię tego, by się pochwalić, ale dlatego, że to rozpoznawalny w naszym kraju smartfon. Dlatego również służy mi jako punkt odniesienia. Dzisiaj jednak skupię się na podsumowaniu pół roku spędzonego z Huawei P10. Czy moje wrażenia są inne niż po pierwszym miesiącu?
W końcówce 2017 i początku 2018 roku miałem okazję korzystać z każdego flagowego smartfona. Spędziłem z nim krótszy lub dłuższy czas, ale za każdym razem wniosek był ten sam: wzrost wydajności w smartfonach nie ma już żadnego sensu. To znaczy, nie ma, dopóki nie będziemy zastępować nimi komputerów (oczywiście, że producenci próbują, ale czy wykorzystalibyście to do pracy już teraz?). Nie odczułem żadnej różnicy w codziennej pracy. Dlatego też uważam, że flagowiec z początku 2017 roku w zupełności wystarczy, również jako przenośna konsola do gier.
Być może kojarzycie, że podczas premiery P10 Huawei podkreślał, że do pracy zostały zaprzęgnięte dedykowane algorytmy, które mają pozytywnie wpływać na pracę smartfona po dłuższym czasie użytkowania. Choć brzmi to wyniośle, to muszę przyznać, że działa. Huawei P10 po pół roku działa dokładnie tak samo, jak po wyjęciu z pudełka. Czyli tak, jak oczekiwałbym od każdego flagowca. Do ideału jednak, bardzo mu daleko. A wszystko to przez…
Przez czas oczekiwania na Androida Oreo. W zasadzie nawet nie przeszkadza mi brak nowych rozwiązań, które wnosi ósma generacja systemu. Poprawki bezpieczeństwa dostaję w miarę regularnie, nie ma więc tragedii. Bardziej irytuje mnie fakt, że flagowiec, którym bez dwóch zdań jest Huawei P10, nadal musi czekać na nowy system, podczas gdy Huawei P20 Lite od razy po wyjęciu z pudełka działa na Oreo. Tak się po prostu nie robi.
W codziennej pracy system działa bardzo płynnie. Nie ma tu mowy nawet o najmniejszych przycięciach animacji, a gry pozostawione w pamięci są całkowicie grywalne nawet dwa dni później. Prawie nigdy nie zdarza się sytuacja, w której jakaś aplikacja potrzebowałaby zostać przeładowana. Pod tym względem nie mam mu nic do zarzucenia.
Rzeczą, którą cenię sobie najbardziej w Huawei P10 jest czytnik linii papilarnych na froncie. Nie dość, że działa błyskawicznie, to jeszcze obsługuje gesty. Na początku korzystałem z nich w ramach eksperymentu, ale obecnie nie wyobrażam sobie już powrotu do przycisków funkcyjnych Androida. Każdy smartfon powinien takie mieć. Mam nadzieję, że pojawią się również w Huawei P20, którego premiera już za kilka dni – 27 marca.
Tyl tekstu i ani słowa o tych słynnych aparatach? To wszystko dlatego, że jestem kompletnym laikiem. O fotografii wiem jedynie tyle, ile bezwzględnie potrzeba, by zdjęcia w moich recenzjach nie odrzucały na pierwszy rzut oka. W jednym zdaniu – aparat w Huawei P10 robi dla mnie świetne zdjęcia w dzień i akceptowalne w nocy. To zdecydowanie nie jest poziomi Samsunga Galaxy S8. A co nie podoba mi się w Huawei P10?
Kupując flagowca niemal zawsze trzeba liczyć się z faktem, że bateria będzie kiepska. Nie inaczej jest w przypadku Huawei P10. Byłem tego świadomy w dniu zakupu, jestem i teraz. Przy moim użytkowaniu nie ma mowy, by przetrwał on od 6.30 do 23. W ciągu dnia chociaż raz muszę go podładować. W tym miejscu doceniam szybkie ładowanie, któremu naprawdę nie mogę niczego zarzucić. W podbramkowych sytuacjach potrafi w kilka minut zapewnić energię na kilka godzin (lekkiego) użytkowania. Jeśli na smartfonie dużo grasz, to Huawei P10 raczej nie jest dla Ciebie.
Jak najbardziej. Huawei P10 kosztuje obecnie 1700 złotych. W tej cenie musi konkurować nie tylko z zeszłorocznymi rywalami, ale także ze średniakami w rodzaju Huawei P20 Lite. Którego z nich warto wybrać, to temat na osobny wpis. Czy kupiłbym LG G6 zamiast P10? Nie. Czy kupiłbym Xiaomi Mi6 zamiast P10? Również nie. Oba wymienione sprzęty to świetne smartfony, które warto kupić. Ale ja nie przepadam za szklanymi smartfonami. Dlatego ponownie wybrałbym Huawei P10, który zostanie ze mną co najmniej do premiery P20. Choć nie wykluczam, że przez brak aktualizacji w końcu się pożegnamy.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…
Z zakupem telefon do zdjęć czekasz do premiery Huawei Mate 70? Możesz mieć rację, bo…
Seria vivo S20 zaoferuje użytkownikom mocarną specyfikację. Zwłaszcza vivo S20 Pro zapowiada się na jednego…