Samsung Galaxy S9+ to typowy przedstawiciel najwyższej klasy. Ma wszystkie cechy, jakie powinien mieć flagowy smartfon. Czy to jednak wystarczy, aby go kupić? Odpowiedź znajdziecie w naszej recenzji Galaxy S9+.
Samsung Galaxy S9+ jest na ten moment najwydajniejszym smartfonem w ofercie koreańskiego producenta i jednym z najmocniejszyc telefonów na rynku. Samsung poprawił w nim kilka niedociągnięć znanych mi z poprzedniej generacji, a także usprawnił kluczowe podzespoły. Czy jest to zatem smartfon godny polecenia? O tym przekonacie się po przeczytaniu naszej recenzji Samsunga Galaxy S9+.
Dane podstawowe | |
Wymiary | 74 x 158 x 8.5 mm |
Waga | 189 g |
Obudowa | jednobryłowa (bez opcji demontażu tylnej klapki) |
Standard sim | nanoSIM + nanoSIM, Dual SIM |
Data premiery | 2018 |
Ekran | |
Typ | Super AMOLED 6.2'', rozdzielczość 2960x1440, 531 ppi |
Kluczowe podzespoły | |
SoC | Samsung Exynos 9810 |
Procesor | 2.7 GHz, 8 rdzeni (4x Mongoose M3 + 4x ARM Cortex-A55) |
GPU | ARM Mali-G72MP18 |
RAM | 6 GB |
Bateria | 3500 mAh |
Obsługa kart pamięci | microSD do 400GB |
Porty | USB (typu C, obsługuje OTG) |
Pamięć użytkowa | 64 GB |
System operacyjny | |
Wersja | Android 8.0.0 Oreo, Samsung Experience 9 |
Łączność | |
Transmisja danych | LTE 1.2 Gb/s |
WIFI | 802.11a/b/g/n/ac (2,4 GHz i 5 GHz), Miracast |
GPS | A-GPS, GLONASS, Galileo i BeiDou |
Bluetooth | 5.0, A2DP, LE, aptX |
NFC | Tak |
Aparat fotograficzny | |
Główny | 12 MP, wideo 4K (3840x2160), 60 kl/s, lampa błyskowa, dodatkowy aparat - 12MP |
Dodatkowy | 8 MP, wideo , 30 kl/s |
Pierwszy rzut oka na front nowego Samsunga sprawia, że wprawne oko nie odróżni go od Galaxy S8+, gdyż niemal zachowana została bryła, a także sama konstrukcja. Biorąc jednak Galaxy S9+ poczujecie, że coś się zmieniło. Samsung zdecydował się bowiem zrezygnować z zaokrąglonego korpusu, na rzecz bardziej spłaszczonego – ściętego. Ma to swoje wady i zalety. Na plus zaliczyć trzeba pewniejszy chwyt, ale minusem tego rozwiązania jest delikatnie wrzynanie się ramki w dłoń. Zastosowano zatem kompromis, który moim zdaniem zupełnie nie był potrzebny. Rozumiem jednak, że Koreańczycy po prostu chcieli zaoferować odświeżony design, któremu teraz bliżej do Galaxy Note 8, aniżeli do modelu sprzed roku.
To, co jeszcze odróżnia Galaxy S9+ od Galaxy S8+, to bardziej kanciasta bryła – rogi są mniej zaokrąglone. To jednak wyłącznie zmiana wizualna, gdyż nie wpływa znacząco na komfort użytkowania – z obu urządzeń korzystało mi się równie dobrze.
Producent chwali się, że wyszczupleniu uległa górna i dolna ramka, choć nie jest to zmiana, na tyle widoczna, by trzeba było poświęcać jej więcej czasu. Na potwierdzenie załączam tabelkę porównującą wymiary.
Przekątna | Szerokość | Wysokość | Grubość | Waga | |
---|---|---|---|---|---|
Xiaomi Mi6 | 5.20 | 71 | 145 | 7.5 | 168 |
Nokia 8 | 5.30 | 74 | 152 | 7.9 | 160 |
Xiaomi Mi Mix 2 | 6.00 | 76 | 152 | 7.7 | 185 |
Samsung Galaxy S8+ | 6.20 | 73 | 160 | 8.1 | 173 |
LG V30 | 6.00 | 75 | 152 | 7.3 | 158 |
OnePlus 5T | 6.00 | 75 | 156 | 7.3 | 162 |
Huawei Mate 10 Pro | 6.00 | 75 | 154 | 7.9 | 178 |
HTC U11+ | 6.00 | 75 | 159 | 8.5 | 188 |
Samsung Galaxy S9+ | 6.20 | 74 | 158 | 8.5 | 189 |
Do produkcji obudowy wykorzystano szkło i metal. Ten ostatni tworzy korpus urządzenia i został połączony z taflami szkła Corning Gorilla Glass piątej generacji (na tylnym oraz frontowym panelu). W dalszym ciągu wyczuwalne jest połączenie obu materiałów.
Przez zastosowanie tych samych komponentów, mamy też do czynienia z tymi samymi problemami. Szklane panele są podatne na zarysowania. Phablet łatwo się brudzi, aczkolwiek to akurat przypadłość wszystkich szklanych konstrukcji.
Największe zmiany dostrzec można jednak na tylnej ścianie. Ich zapowiedź we flagowej serii zwiastował już Samsung Galaxy A8 (2018), którego test przeczytacie na serwisie gsmManiaK.pl. Pierwsze, co rzuca się w oczy na tylnym panelu to czujnik biometryczny, który umieszczony został teraz pod obiektywami aparatów. Nowa lokalizacja została wymuszona przez dość marne oceny tego komponentu w serii Galaxy S8. Na jego temat można bowiem przeczytać wiele opinii – spora część z nich bardzo krytycznie ocenia umieszczenie wspomnianego elementu.
Czy teraz jest zatem lepiej? Odpowiem dyplomatycznie, gdyż ja nie zaliczam się do tych, co krzyczeli najgłośniej. Ba, ja wcale nie narzekałem na czujnik w Galaxy S8+. Odpowiadając jednak na pytanie – czytnik jest w bardziej sensownym miejscu, ale został zmniejszony – jest węższy i krótszy, przez co przytykamy tylko część opuszka palca wskazującego. Został wpuszczony bardziej w obudowę, a zatem ramka jest jeszcze bardziej wyczuwalna.
W ubiegłym roku chwaliłem Samsunga za zredukowanie obramowania wokół aparatu do minimum, a w tym roku muszę go zganić. I to podwójnie. Ramka ewidentnie bardziej wystaje ponad lico, a ponadto szkiełko zabezpieczające obiektywy jest wątpliwej jakości. Jest bardzo podatne na zarysowania, o czym można przeczytać w sieci. U mnie podczas okresu testowego żadna rysa nie powstała, ale to akurat nie powinno dziwić – ze sprzętem testowym obchodzę się, jak ze swoim.
Jest jeszcze jedna zmiana względem galaktycznej ósemki, o której muszę wspomnieć, bo irytuje mnie “strasznie”. Przycisk zasilania został przesunięty ku górze, przez co stał się (dla mnie) mniej wygodny.
Belka regulacji głośności znajduje się na lewym boku, a pod nią dedykowany przycisk Bixby. Dolne obrzeże zajęte zostało przez głośnik multimedialny, port USB typu C, złącze mini-jack 3.5mm, a także mikrofon. Na górnej ramce znajduje się drugi mikrofon i szuflada z hybrydowym slotem kart SIM (nanoSIM + nanoSIM / nanoSIM + microSD).
Warto jeszcze wspomnieć o jednej, bardzo istotnej kwestii, a mianowicie wodoszczelności. Smartfon spełnia normę IP68, co oznacza, że nie straszny mu pył i woda (obudowa powinna wytrzymać zanurzenie do głębokości 1.5 m przez 30 minut).
Jak zatem widać, Samsung nie zdecydował się na całkowitą zmianę designu tegorocznego flagowca. Ale wcale się nie dziwię, gdyż ubiegłoroczny Galaxy S8+ był w ogólnym rozrachunku bardzo chwalony za wygląd, a zatem Koreańczycy postanowili jedynie wyeliminować największe wady poprzednika. Poza tym od prezentacji smartfonów z rodziny Galaxy S6, wygląd zmienia się średnio co drugą generację, a zatem to dopiero następca Galaxy S9+ wniesie spory powiew świeżości.
Samsung Galaxy S9+ został wyposażony w akumulator 3500 mAh, a zatem o takiej samej pojemności, jak w ubiegłorocznym Galaxy S8+. Ogniwo jest jednak mniejsze od tego, które znajdziemy w HTC U11+, Huawei Mate 10 Pro, czy też ASUS ZenFone 4 Pro (ZS551KL), choć w przypadku tego ostatniego różnica jest minimalna. Na ile zatem pozwala akumulator?
Na niepełny dzień pracy, co jest wynikiem zdecydowanie poniżej przeciętnej. Procenty uciekają w mgnieniu oka, przez co zawsze około godziny 18:30 – 19:00 zmuszony byłem podładować delikatnie akumulator, aby ten wytrzymał do późnego wieczoru. Zarządzanie energią jest na bardzo niski poziomie, gdy decydując się na aktywne połączenie LTE przez większą część dnia, czas pracy na włączonym ekranie nie dobije do czterech godzin. Aby smartfon spokojnie wytrzymał jeden dzień, musicie mocno ograniczyć jego funkcjonalność, choć w moim przypadku i tak nie męczyłem Galaxy S9+ zbyt mocno.
Samsung Galaxy S9+ pod względem czasów pracy, wypada zatem gorzej niż jego poprzednik, któremu udało się dotrzymać do końca dnia. Co jeszcze bardziej interesujące – jego czasy pracy są wyraźnie gorsze, niż w przypadku średniopółkowego Galaxy A8 (2018). Po ostatnich testach HTC U11+, Huawei Mate 10 Pro i OnePlus 5T, odzwyczaiłem się od codziennego ładowania.
Naładowanie akumulatora zajmuje około 115 minut, przy wsparciu dla szybkiego ładowania (można je aktywować w ustawieniach). Doładowywanie w ciągu dnia nie powinno być jednak problemem, tym bardziej że pozostawienie Galaxy S9+ pod ładowarką na kwadrans przekłada się na odzyskanie 20% utraconej energii, a dodatkowe piętnaście minut da nam już 39%. Nie są to jednak czasy, które oferuje choćby ASUS ZenFone 4 Pro (ZS551KL), jak również OnePlus 5T. Dodam jeszcze, że (standardowo już) zastosowana została cewka indukcyjna umożliwiająca bezprzewodowe ładowanie. W zestawie sprzedażowym nie znajduje się dedykowana stacja.
Samsung proponuje kilka dodatkowych scenariuszy oszczędzania energii. Jeden z nich zakłada ograniczenie funkcjonalności telefonu do minimum. Mamy do dyspozycji tylko najbardziej przydatne aplikacje, ograniczone zostają ustawienia, a także pobieranie danych w tle. Oczywiście jest także możliwość zmiany rozdzielczości ekranu (HD+, FHD+ WQHD+), ale moim zdaniem nie ma to większego sensu, gdyż czas pracy wydłuża się tylko nieznacznie, przy jednoczesnym pogorszeniu prezentowanych treści.
Samsung zdecydował się poprawić maksymalną luminancję ekranu, a także dorzucić kilka ustawień, względem tego co oferują modele z ubiegłego roku. Otrzymujemy zatem wyświetlacz o proporcjach 18.5:9, pracujący w maksymalnej rozdzielczości QuadHD+ (2960 x 1440 pikseli) – choć domyślnie ustawione jest FHD+. W przypadku mniejszego modelu mamy do dyspozycji 5.8-calowy ekran, a dla ceniących sobie większy rozmiar roboczy, Samsung proponuje model Galaxy S9+ z 6.2” wyświetlaczem.
Pod względem proporcji, ekran Samsunga jest wyraźnie węższy, a zarazem dłuższy, niż u konkurencji. Jest to spowodowane obustronnie zagiętymi dłuższymi krawędziami, które są z nami od Galaxy S6 edge. Od tamtego czasu jednak ewoluowały i są mniej zagięte, co uznać trzeba za plus.
Wyświetlacz wykonany jest w technologii Super AMOLED i oferuje głęboką czerń oraz nieskończony kontrast, a to z kolei przekłada się na rewelacyjne i soczyste kolory. Nie mogę narzekać również na odwzorowanie bieli. I choć patrząc na wyświetlacz pod kątem, można dostrzec niebieskie refleksy, to jednak jest to przypadłość wykorzystanej technologii, a nie samego ekranu zastosowanego w Galaxy S9+. Odwzorowanie barw w palecie AdobeRGB wynosi 92.2%. Pokrycie kolorów skali sRGB sięga 100%, tak samo, jak DCI P3.
W ustawieniach telefonu możemy znaleźć dodatkowe tryby wyświetlania, które podbijają jakość prezentowanego obrazu. Jest nawet tryb czytania, który po uaktywnieniu ma za zadanie redukować emisję niebieskiego światła, a tym samym mniej męczyć wzrok. Możemy samodzielnie sterować nasileniem żółtej barwy.
Patrząc na maksymalną jasność podświetlenia można odnieść wrażenie, że ekrany odstają od konkurencji. Nie jest to jednak prawdą – AMOLED-y z uwagi na swoją specyfikę nigdy nie świecą z maksymalnym natężeniem na całej powierzchni w trybie manualnym. Dopiero automat jest w stanie wydobyć z nich maksymalne podświetlenie, a to jest fenomenalne. Najmniejszych zastrzeżeń nie mam również do luminancji minimalnej. Nie mam żadnych zastrzeżeń do działania czujnika światła zastanego, który sprawnie dostosowuje podświetlenie do obecnie panujących warunków oświetleniowych, dzięki czemu będziecie w stanie korzystać z telefonu w każdych warunkach (co nie zawsze jest możliwe przy ręcznym sterowaniu podświetleniem).
Samsung poradził sobie należycie ze skalowaniem aplikacji. Większość programów z automatu skaluje się do proporcji 18.5:9, a resztę można dostosować samodzielnie, w dedykowanej zakładce w ustawieniach ekranu. Bez problemu można również wypełnić cały ekran materiałami multimedialnymi z najpopularniejszych aplikacji – Netflix, czy też YouTube.
Na wyposażeniu jest oczywiście Always on Display, który wyświetla powiadomienia na wygaszonym ekranie. Ekran może wyświetlać także zegar, kalendarz, czy też poziom naładowania akumulatora. Do tego dochodzi jeszcze możliwość personalizacji poprzez dobranie odpowiedniego motywu lub ustawienie kolorów. Warto jeszcze wspomnieć o możliwości dostosowania jasności, sterowaniu odtwarzaczem muzyki, czy też wyświetlanym alarmie. Always on Display wspierany jest przez kolorową diodę powiadomień.
Warto jeszcze wspomnieć o ekranie krawędziowym, który oferuje szybki dostęp do najczęściej wykorzystywanych funkcji oraz aplikacji. Niewiele zmieniło się względem rozwiązania, które jest mi bardzo dobrze znane z poprzednich generacji smartfonów Galaxy. Doszedł funkcjonalny przełącznik, który pozwala jeszcze szybciej przełączać się pomiędzy kartami na krawędzi. Samo korzystanie z panelu przy krawędzi jest bardzo wygodne.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…
Z zakupem telefon do zdjęć czekasz do premiery Huawei Mate 70? Możesz mieć rację, bo…
Seria vivo S20 zaoferuje użytkownikom mocarną specyfikację. Zwłaszcza vivo S20 Pro zapowiada się na jednego…
Aplikacja Uber wzbogaca się o udane nowości, które mogą przydać się także w okresie świątecznym.…