Powrót do smartfona z ekranem 16:9 okazał się koszmarem. Dlaczego moim zdaniem smartfon z wyświetlaczem o proporcjach 18:9 i przekątną około 6 cali to znacznie lepszy pomysł? Dlaczego zamiast flagowca wolałbym kupić smartfona za około 1000 złotych?
Ostatnio miałem przyjemność testować dwa smartfony chińskiego producenta, które były wyposażone w ekrany 18:9. Mam tu na myśli Huawei P20 Lite i Huawei P Smart. Chociaż oba prezentują zupełnie inne podejście projektowe (zaokrąglone rogi w P20 Lite i notch kontra prostokątny ekran w P Smart), to po powrocie do mojego Huawei P10 nie mam już wątpliwości – mój następny smartfon będzie bezramkowcem.
Do tej pory nad tak zwaną „bezramkową rewolucją” przechodziłem do porządku dziennego bez specjalnego zainteresowania. Ot, kolejny powód, by wcisnąć nam jeszcze większe ekrany. Przy każdej wizycie w elektromarkecie moje wrażenia były podobne. Brałem każdego z nich do ręki i nie miałem wrażenia, że jego zakup podniesie w jakikolwiek sposób mój komfort pracy.
Na co dzień najważniejszym punktem specyfikacji smartfona jest jego ekran. Do tej pory sądziłem, że 5.1 cala w P10 to w zupełności wystarczająca przekątna, by komfortowo stworzyć i zedytować tekst. Jakże się myliłem…Kilkutygodniowe testy wyżej wymienionych smartfonów tego producenta pozwoliły mi stwierdzić, że powrót do standardowych proporcji to koszmar. Piszę to z pełną odpowiedzialnością, bo w bryle o podobnych rozmiarach dostaję mniejszy ekran – widać to na poniższym zdjęciu.
Moja praca polega głównie na pisaniu – czasami również z poziomu smartfona. Wyższy ekran pozwala wyświetlić więcej treści nad klawiaturą, co z kolei przekłada się na kolosalnie większy komfort pracy. Wcześniej trybu dzielonego ekranu, pozwalającego na korzystanie z dwóch aplikacji na raz, nie używałem wcale. Teraz to dla mnie codzienność.
Pozostaje jeszcze kwestia notcha. W zasadzie, to obecnie nie mam zdania na jego temat. Kiedy korzystałem z P20 Lite, kompletnie mi nie przeszkadzał. Kiedy przesiadłem się na Huawei P Smart, nie zauważyłem jego braku. To jeden z tych elementów, które obecnie należy zaakceptować jako część ewolucji – dopóki frontowy aparat w smartfonach nie znajdzie się gdzieś indziej, to niech już będzie w wycięciu w ekranie, niż ma zajmować przestrzeń na dolnej belce.
Jeśli jest tu ktoś, kto na co dzień czyta moje teksty, to na pewno kojarzy, że jestem zagorzałym przeciwnikiem czytnika linii papilarnych innego, niż na froncie. Po testach moja niechęć nieco zmalała. Przy bardzo dużych ekranach skaner na pleckach ma taką zaletę, że nie wymusza wygięcia kciuka. Mogłoby to spowodować, że smartfon wypadnie nam z ręki, jeśli jest źle wyważony – przynajmniej z mojej. Piekło jednak nie zdążyło zamarznąć – niech czytnik czym prędzej znajdzie się pod powierzchnią ekranu.
Wiążę się z tym jeszcze jedna kwestia, którą szerzej omówiłem we wpisie o gestach w Androidzie P. Powodem, dla którego tak lubię fizyczny czytnik na froncie w P10 są właśnie gesty. W P20 Lite i w P Smart cały czas drażniły mnie przyciski wyświetlane na ekranie – powinny zniknąć jak najszybciej. Tak samo, jak dolna belka (pieszczotliwie zwana bródką). Jeśli obecnie smartfon nie ma frontowego skanera, to bródka jest porażką projektową.
Ponad pół roku spędzone z Huawei P10 uświadomiły mnie, że nie jestem targetem dla flagowców. Szanuję swoje pieniądze, a wydawanie co najmniej 3000 złotych wydaje mi się obecnie czystym szaleństwem. Nie twierdzę, że dla każdego będzie to złe wyjście – po prostu nie mam takich potrzeb. Dobry aparat? Dajcie spokój, średniaki robią takie fotografie, że mi wystarczą z nawiązką. Zdjęcia po zmroku? Przez 6 miesięcy zrobiłem ich może ze trzy…
Obecnie myślę nad przesiadką na nowe urządzenie. Ale jak to, pisał, że szanuje pieniądze, a pół roku chce wymieniać telefon? Dokładnie tak, choć nie jest to tylko zachcianka. Skoro coś służy mi do pracy, a więc do zarabiania pieniędzy, to niech spełnia moje wymagania, nawet jeśli wiąże się z częstą wymianą. Nie miałbym problemu, by wymienić P10 na Huawei P Smart – choć to oczywiście tylko jedna z opcji za rozsądne pieniądze.
Moim zdaniem najlepiej obecnie kupić smartfona za około 1000 złotych. W moje gusta póki co najbardziej wpasowuje się Xiaomi Redmi 5 Plus. Od dłuższego czasu głoszę przecież wszem i wobec, że Snapdragon 625 to w zupełności wystarczający procesor, nawet jeśli ktoś szuka smartfona do gier. Wypada mi więc w końcu wyposażyć się w takiego samemu – być może zmienię zdanie. Flagowcom mówię więc zdecydowane…może kiedyś.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…