Bezprzewodowe, dokanałowe, idealnie dopasowane, a do tego wygodne i z redukcją szumów. Sprawdzam, czy Jabra Elite 65t to rzeczywiście słuchawki bez wad.
Dzisiejsze bezprzewodowe słuchawki bluetooth coraz mniej przypominają modele debiutujące na polskim rynku dwa czy trzy lata temu. Premiera słynnych AirPods radykalnie zmieniła oczekiwania potencjalnych klientów, których przestały cieszyć „zwykłe” słuchawki zauszne czy nauszne, a nawet dokanałowe, ale połączone pałąkiem lub kablem. 2018 rok to czas w pełni bezprzewodowych rozwiązań – takich jak nowe słuchawki Jabra Elite 65t.
Tegoroczny model z logo Jabra nie ma łatwo. Pierwszy boom na dokanałowe, bezprzewodowe słuchawki już za nami. Na rynku na dobre zadomowiły się Apple AirPods, od niedawna mamy również udane Samsung Gear IconX (wsparte mocną promocją ze strony Koreańczyków) oraz Sony WF 1000X.
Na tym nie koniec, bo przecież swoje propozycje ma również Bose (SoundSport Free), Erato (Apollo 7) czy trudno dostępna w Polsce marka Bragi, która specjalizuje się w produkcji rozwiązań tego typu. Elite 65t mają też konkurencję na własnym podwórku – w sprzedaży są przecież zbierające pozytywne recenzje słuchawki Jabra Elite Sport.
Jak widać, poprzeczka została zawieszona wysoko. Czy nowa Jabra ma szansę przebić rywali i wygrać wyścig o tytuł najlepszych bezprzewodowych słuchawek dokanałowych? Po miesiącu z Elite 65t mogę już na to pytanie odpowiedzieć. Zacznę jednak od przytoczenia specyfikacji testowanego modelu.
To, co cenię sobie w Elite 65t to wygląd. To normalnie wyglądające słuchawki: bez zbędnych udziwnień, uchwytów czy sportowych akcentów. Ot, czarny korpus z metalicznym wykończeniem. Ten minimalistyczny, „zwyczajny” design niezwykle przypadł mi do gustu. Zdecydowanie stawiam go ponad sportowe wzornictwo Bose czy Samsunga oraz specyficzne pomysły projektowe Apple.
Ważniejsze od wyglądu jest jednak to, jak słuchawka trzyma się w uchu. I tutaj specjaliści z Jabry wykonali kawał dobrej roboty. Choć Elite 65t z pewnością nie są najmniejszymi i najlżejszymi „pchełkami” na rynku (lewa słuchawka waży 5,8g, podczas gdy prawa 6,6g) to bardzo dobrze trzymają się ucha. Co ciekawe, aby to osiągnąć, nie trzeba uciekać się do specjalnych kotwic – wystarczy włożyć słuchawkę do ucha i lekko przekręcić.
Nie ma jednak róży bez kolców. Z uwagi na to, w jaki sposób słuchawka opiera się wewnątrz małżowiny, nie każdy użytkownik Elite 65t będzie w takim samym stopniu zadowolony. Producent oczywiście dołożył do zestawu żelazny standard, czyli 3 zestawy silikonowych wkładek EarGel, ale nie są one odpowiedzią na wszelkie bolączki.
W moim wypadku prawa słuchawka (cięższa) leżała jak ulał. Lewa spoczywała wygodnie i pewnie, ale tylko do momentu naciśnięcia przycisku sterującego – wtedy, pod naciskiem lubiła „zapaść się” na chwilę w głąb ucha, co powodowało drobny dyskomfort w czasie słuchania. Być może sięgniecie po piankowe wkładki rozwiązałoby ten problem raz na zawsze.
Miałem okazję używać słuchawek Jabry w różnych sytuacjach i mogę potwierdzić, że to bardzo uniwersalny zestaw. Spełnia nawet normę IP55, co zainteresuje zwłaszcza aktywnych – pot, kurz czy deszcz nie powinny wpłynąć na żywotność zestawu. Mimo to wstrzymam się przed jednoznacznym poleceniem Elite 65t osobom intensywnie uprawiającym sport. Nie zdarzyło mi się co prawda ani razu, aby słuchawki wypadły z uszu, ale przy gwałtowniejszych ruchach głową bywały momenty, w których miałem wrażenie, że lekko przesuwają się wewnątrz małżowiny.
Pierwsza konfiguracja Elite 65t jest banalna. Wystarczy wyciągnąć słuchawki z etui, aby automatycznie zgłosiły się pobliskim urządzeniom. Teraz wystarczy potwierdzić połączenie i gotowe. Przy każdym włożeniu słuchawek, gadżet automatycznie połączy się z telefonem i ustawi w pozycji domyślnego źródła dźwięku. Łatwiej być chyba nie może.
Wyjątkiem jest tylko sytuacja, kiedy urządzenie sparujemy zarówno z telefonem, jak i komputerem. Wtedy, przy każdej zmianie domyślnego urządzenia niezbędna będzie ręczna interwencja w ustawieniach systemu. To jednak przypadłość niemalże wszystkich słuchawek BT, więc nie zapisuje tego po stronie wad Elite 65t.
Także w kwestii ergonomii użytkowania projektanci z Jabry stanęli na wysokości zadania. Każda ze słuchawek ma fizyczny przycisk. W zależności od tego, z której strony go naciśniemy i na jak długo, aktywowana zostanie odpowiednia, zdefiniowana przez producenta komenda. I tak krótkie naciśnięcie może odpowiadać za zmianę głośności, odebranie lub zakończenie rozmowy czy włączenie odtwarzania muzyki, podczas gdy dłuższe naciśnięcie pozwoli przewijać odtwarzane utwory lub aktywować domyślnego dla telefonu asystenta głosowego (Google, Siri lub Alexa).
Skoro już przy asystencie jesteśmy – to wygodny dodatek, bo pozwala na wykonanie prostszych czynności bez potrzeby sięgania po telefon. W ten sposób łatwo zadzwonimy, wyślemy SMS-a czy sprawdzimy godzinę – i zrobimy to bez większych problemów, bo mikrofon w Elite 65t bardzo dobrze zbiera głos, więc komendy są właściwie interpretowane.
Jabra ma również własnego miniasystenta. Ma formę kobiecego, ale nieco zniekształconego głosu, który w języku angielskim przekazuje nam proste komunikaty techniczne. Przy przychodzącej rozmowie potrafi również poinformować, kto dzwoni, choć to oczywiście opcja dla osób prowadzących książki telefoniczne w języku Szekspira. Z wymówieniem polskich nazwisk czy imion aplikacja nie radzi sobie w ogóle.
Warto też wspomnieć pokrótce o dedykowanej aplikacji o nazwie Jabra Sound+. Nie jest niezbędna do właściwego działania słuchawek, ale warto się z nią zaprzyjaźnić z przynajmniej trzech powodów. Po pierwsze, umożliwia aktualizację oprogramowania Elite 65t. Po drugie, daje opcję modyfikowania ustawień audio w postaci korektora graficznego. Po trzecie w końcu, pozwala dopasować siłę i jakość redukcji dźwięków otoczenia. Pokazuje też stan naładowania słuchawek, ale przyznam, że z tego akurat korzystałem bardzo rzadko.
Wspominałem o ładowaniu, więc od razu omówię kwestię czasu pracy z daleka od gniazdka. To 5 godzin, a więc wynik nad wyraz przyzwoity. Do 6 godzin AirPods droga jeszcze daleka, ale to nadal więcej niż oferuje duża część słuchawek konkurencji.
Co ważniejsze jednak dołączona do zestawu stacja ładująca jest jednocześnie powerbankiem gwarantującym dwa dodatkowe, pełne ładowania. Tym samym, możliwe jest korzystanie ze słuchawek przez 15 godzin bez potrzeby sięgania po ładowarkę. Uzupełnienie energii trwa 2 godziny, ale już 15 minut wystarczy, aby zasilić słuchawki na 1,5 godziny pracy. Przydatne!
Sama stacja ładująca jest bardzo praktyczna. Nieduża i lekka, została dodatkowo wyprofilowana, aby słuchawki pasowały tylko w jednym położeniu. To bardzo wygodne. Nie trzeba się głowić, jak dopasować zestaw do etui, aby zapewnić idealne połączenie – po prostu wyciągamy słuchawki z uszu, wkładamy do stacji i zamykamy wieko. Na tym koniec.
Czas wspomnieć o najważniejszym, czyli jakości audio. Pod tym względem Jabra Elite 65t nie rozczarowuje, co nie znaczy, że jest to sprzęt bez wad.
Zacznę od tego, co z mojego punktu widzenia jest najważniejsze, czyli jakości nagrywania dźwięku. Rozmawiam często i w przeróżnych warunkach – bywa, że nie sprzyjających dobrej komunikacji. Ucieszyła mnie więc wiadomość, że Elite 65t korzysta z aż czterech mikrofonów. Każda słuchawka zawiera dwa mikroukłady pracujące w zakresie od 100 Hz do 10 kHz.
Przy aktywnej redukcji szumów możliwe jest prowadzenie rozmowy, stojąc tuż obok ruchliwej drogi i nasz rozmówca nie będzie narzekał na jakość połączenia czy klarowność głosu. Jabra obiecuje też znakomite wyniki w przypadku nagrań rejestrowanych w wietrzne dni, prezentując nawet na swojej stronie ładne demo możliwości Elite 65t. W rzeczywistości tak pięknie jednak nie jest.
Owszem, przy podmuchach wiatru z boku redukcja szumów działa bardzo sprawnie, precyzyjnie odfiltrowując wszelkie zakłócenia. Silny wiatr uderzający od frontu to już inna historia. Jakość nagranego dźwięku wyraźnie spada, konieczne staje się powtarzanie niektórych wyrazów albo odchylenie głowy, aby utrzymać ciągłość rozmowy. To jednak powszechna przypadłość bezprzewodowych pchełek – Jabra na tym polu i tak wypada zaskakująco dobrze.
Rewelacyjny jest za to poziom blokowania odgłosów otoczenia. Przy dobrze dopasowanych wkładkach miałem wrażenie, że od reszty świata oddziela mnie gruba tafla szkła. Odcięcie nie jest może tak kompletne, jak w wypadku topowych słuchawek nausznych z aktywnym systemem tłumienia hałasu, ale w „pchełkach” lepszego rozwiązania jak dotąd nie spotkałem.
Wysoko oceniam również jakość odtwarzanego dźwięku. Wysokie i średnie tony są zaskakująco klarowne i czyste. Niskie są dobrze wyczuwalne, choć w domyślnym ustawieniu nie wybijają się ponad przeciętność i warto je odrobinę podkręcić. To miła dla ucha kombinacja i powinna przypaść do gustu średnio wymagającym użytkownikom.
Maniacy najlepszego, możliwego brzmienia na Elite 65t jednak chyba nie spojrzą – to słuchawki dobrej klasy, ale mają pewną przypadłość: choć korzystają z bezprzewodowego połączenia najnowszej generacji (Bluetooth 5.0), to nie doczekały się wsparcia dla aptX. Użytkownicy iPhonów załapią się jeszcze na AAC, ale fanom zielonego robota pozostaje w wielu wypadkach tylko stary, wysłużony standard SBC, a więc rozwiązanie najgorsze z uwagi na kompresję i straty podczas przesyłania audio.
Jabra Elite 65t to bardzo dobre, uniwersalne słuchawki bezprzewodowe. Najlepiej się sprawdzą w roli „szwajcarskiego scyzoryka”, czyli słuchawek do wszystkiego. Jeśli sporo rozmawiasz, a nie potrzebujesz najwyżej możliwej jakości audio, bo i tak jej nie wykorzystasz (Twój telefon nie obsługuje aptX albo muzyki słuchasz głównie ze streamingu), to chyba najlepszy wybór na rynku w cenie do 700 zł: długo trzymają na baterii, są niepozorne i dobrze leżą w uchu.
Jeśli natomiast lubisz aktywny tryb życia, często i intensywnie trenujesz, zapewne trafniejszym wyborem będzie sprzęt ze sportowej linii – albo Jabry (zerknij na model Elite Active 65t) albo innego producenta (np. Samsung Gear IconX z 2018 roku – nad jego testem pracuje teraz Konrad).
Audiofile dużego wyboru nie mają. Elite 65t prezentuje podobny (albo wyższy) poziom niż większość konkurencyjnych rozwiązań, więc w moim odczuciu jedyną sensowną alternatywą są słuchawki Sony WF-1000X – także bez wsparcia dla aptX, za to z lepszym system wygłuszenia i bardziej interesującą barwą dźwięku.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Aplikacja Uber wzbogaca się o udane nowości, które mogą przydać się także w okresie świątecznym.…
Najbliższy weekend może być uciążliwy dla klientów banku mBank. Bank zaplanował przerwę w działaniu swoich…
Do rodzinki ciekawych flagowców niedługo dołączy vivo X200s. On również otrzyma potężną specyfikację na czele…
Do walki z oszustami wydzwaniającymi do nas i wykradającymi nasze dane zostały wytoczone ciężkie działa.…
Sony ostrzy zęby na FromSoftware, co potwierdzili sami zainteresowani. Mówimy tu o ogromnej transakcji, która…
Po premierze wybitnie opłacalnego iQOO 13 pojawiła się zapowiedź długości aktualizacji. Ten tani flagowiec może…