BlackBerry KEYone z Androidem ma fizyczną klawiaturę QWERTY, duży, dotykowy ekran i baterię pozwalającą na kilka dni pracy na jednym ładowaniu. Jakie ma wady? Czy to faktycznie idealny telefon dla biznesu?
Do marki BlackBerry zawsze miałem wielki sentyment. Podobnie, jak do Nokii, zanim trafiła w ręce Microsoftu. Mimo to z obiema firmami od dawna nie było mi po drodze. Ba, gdzieś w okolicach roku 2015 pogodziłem się nawet z myślą, że prawdopodobnie już nigdy nie kupię telefonu z fizyczną klawiaturą. Pół roku temu w moje ręce trafił jednak BlackBerry KEYone i… już wiem, że mój kolejny smartfon zapewne będzie miał logo Jeżynki.
Nie oceniaj BlackBerry KEYone po specyfikacji
Nieustanny wyścig na cyferki powoduje, że duża część gsmManiaKów ocenia nowe telefony głównie po specyfikacji technicznej. Idąc tym tropem BlackBerry KEYone jest zwykłym średniakiem – jednym z wielu smartfonów, w których cena na pozór nie idzie w parze z możliwościami. Mówimy tu przecież o urządzeniu z ekranem 4,5″ i procesorem Snapdragon 625, które w dużych, polskich sieciach kosztuje ponad 2000 zł za wersję podstawową i powyżej 2500 zł za edycję Black, z dodatkowym 1 GB pamięci RAM i 32 GB pamięci magazynowej.
Specyfikacja BlackBerry KEYone
Dane podstawowe | |
Wymiary | 72 x 149 x 9.4 mm |
Waga | 180 g |
Obudowa | jednobryłowa (bez opcji demontażu tylnej klapki) |
Standard sim | Nano-sim |
Data premiery | 2017 |
Ekran | |
Typ | IPS 4.5'', rozdzielczość 1620x1080, 433 ppi |
Kluczowe podzespoły | |
SoC | Qualcomm Snapdragon 625 |
Procesor | 2 GHz, 8 rdzeni (Cortex-A53) |
GPU | Adreno 506 |
RAM | 3 GB |
Bateria | 3505 mAh |
Obsługa kart pamięci | microSD do 256GB |
Porty | USB (typu C, obsługuje OTG) |
Pamięć użytkowa | 32 GB |
System operacyjny | |
Wersja | Android 8.1.0 Oreo |
Łączność | |
Transmisja danych | LTE |
WIFI | 802.11ac |
GPS | A-GPS, GLONASS i BDS |
Bluetooth | 4.2 LE |
NFC | Tak |
Aparat fotograficzny | |
Główny | 12 MP, wideo 4K (3840x2160), 30 kl/s, lampa błyskowa |
Dodatkowy | 8 MP, wideo FullHD (1920x1080), 30 kl/s |
Jest jednak coś, co czyni BlackBerry KEYone prawdziwym unikatem. To ergonomia. Tak, procesor nie jest topowy, aparat ma tylko 12 Mpix, a ekran niepełne FHD, ale to wszystko staje się mało istotne, kiedy bierzemy telefon do ręki i zaczynamy go używać. Wtedy uwidacznia się największa zaleta Jeżynki – przywiązanie do szczegółów widoczne w niemal każdym aspekcie tego urządzenia. I właśnie na to starałem się zwrócić uwagę, pisząc niniejszą recenzję BlackBerry KEYone – z perspektywy kogoś, kto użytkuje ten model od wielu miesięcy.
To solidny i dobrze zrobiony smartfon
BlackBerry KEYone nie jest małym telefonem. Pomimo obecności ekranu o przekątnej „zaledwie” 4,5″, bryła urządzenia przewyższa gabarytami dużą część smartfonów z panelem 5,5″. To oczywiście efekt umieszczenia fizycznej klawiatury QWERTY, która zajmuje około 20% frontu KEYone, przez co stosunek wielkości wyświetlacza do obudowy sięga raptem 56%.
Bryła urządzenia nie zachwyca może świeżym wzornictwem, za to smartfon znakomicie leży w dłoni. To po części zasługa przesuniętego punktu ciężkości (klawiatura swoje waży), ale nie bez znaczenia jest również faktura tylnego panelu: chropowata, przypominająca gumę i miła w dotyku. To sprawia, że telefon trzyma się pewnie w każdych warunkach. Niejeden raz miałem okazję korzystać z KEYone w czasie deszczu czy śnieżnej zawiei i ani razu nie zdarzyło się, aby smartfon wyślizgnął mi się z dłoni.
To prowadzi nas do ważnego braku na liście „ficzerów” – obudowa BlackBerry KEYone nie została uszczelniona. Czy też precyzując, producent oficjalnie o istnieniu takiego zabezpieczenia nie wspomina. Szkoda, bo przecież mówimy tutaj o telefonie biznesowym, a więc urządzeniu, od którego z zasady wymaga się najwięcej. Na pocieszenie jednak dodam, że po sześciu miesiącach intensywnej eksploatacji w przeróżnych warunkach pogodowych nie mam najmniejszych wątpliwości, że z tym telefonem nie trzeba się obchodzić, jak z przysłowiowym jajkiem.
Pod względem jakości wykonania BlackBerry KEYone to najwyższa półka. Tylny panel idealnie schodzi się z metalową ramką tworzącą boki oraz górną część urządzenia. W efekcie uzyskano solidną konstrukcję, która nie ma tendencji do skrzypienia czy uginania się pod naciskiem.
Ekran określony został mianem „odpornego na zarysowania”. Producent nie ujawnił, z jakiej technologii korzysta (raczej nie jest to popularna powłoka Gorilla Glass, wbrew obiegowej opinii), ale te deklaracje mają pokrycie w rzeczywistości. Po pół roku użytkowania telefonu nie znalazłem na ekranie widocznych rys lub uszkodzeń – a nie używam ani folii, ani innej formy zabezpieczenia frontowego panelu.
BlackBerry KEYone to solidnie zrobiony produkt. To bardzo ważne, bo z uwagi na małą podaż, w Polsce nie znajdziemy wielu dedykowanych akcesoriów ochronnych. Z oficjalnych, liczyć możemy jedynie na pancerne etui Dual Layer oraz „inteligentną” klapkę Smart Flip. Od czasu do czasu bywa także wsuwka, ale klasycznego „żelka” ściągać już trzeba z zagranicznych sklepów.
Nie brakuje za to akcesoriów firm trzecich, z uznanymi markami Ringke i Incipio na czele. Sam postawiłem ostatecznie na drukowane etui od Head Case Designs, ale był to wyłącznie zakup podyktowany względami estetycznymi. Ekranu do dzisiaj nie zabezpieczyłem żadnym szkłem ani folią i… nie widzę potrzeby, aby to zrobić.
Jest czytnik linii papilarnych i dioda powiadomień
O ile rozmieszczenie portów jest klasyczne (na dole USB 3.1 typu C, na górze złącze słuchawkowe 3,5 mm), tak już układ przycisków nie każdemu przypadnie do gustu. Belka głośności trafiła standardowo, na prawą listwę. Poniżej jej nie znajdziemy jednak włącznika – ten przesunięto na lewy bok, podczas gdy na prawym zainstalowano tzw. Convenience Key, czyli przycisk uruchamiający wybraną przez nas aplikację lub ustawienie.
Obecność włącznika na lewym boku jest problematyczna z dwóch powodów. Po pierwsze, utrudnia włączenie telefonu, jeśli spoczywa on w prawej dłoni. Po drugie, uniemożliwia założenie etui z klapką, które ma format książki (osłona otwiera się do boku). Czy to duży kłopot? To już kwestia indywidualnej oceny. Z mojego punktu widzenia obie wady są marginalne: nie używam etui z klapką, a telefon odblokowuję czytnikiem linii papilarnych lub podwójnym puknięciem w ekran.
Skoro już przy czytniku jesteśmy. Został on ładnie wkomponowany w klawisz Spacji na fizycznej klawiaturze. Uważam, że to świetny pomysł – może nie tak wygodny, jak model zintegrowany z przyciskiem włącznika w niektórych telefonach z linii Sony Xperia, ale zdecydowanie bardziej ergonomiczny, niż czytnik osadzony na tyle obudowy.
Co bardzo ważne, czytnik linii papilarnych w BlackBerry KEYone działa znakomicie. Bardzo rzadko zdarzało się, abym nie mógł odblokować telefonu przy pierwszym przyłożeniu palca – a smartfon towarzyszył mi przecież w przeróżnych miejscach, więc nieraz zdarzało się, że miałem ręce spocone lub pobrudzone.
Cieszy obecność diody powiadomień na froncie telefonu, w górnej części ramki. Pomimo niedużych rozmiarów, daje jasne, dobrze widoczne światło, więc nie sposób jej nie zauważyć – nawet w słoneczne dni.
Klawiatura: dla niej warto kupić BlackBerry KEYone
Zakładam, że potencjalny nabywca BlackBerry KEYone zwrócił uwagę na ten model właśnie z uwagi na fizyczną klawiaturę. Dlatego, zamiast rozwodzić się nad zaletami posiadania klawiszy w dobie dotykowych ekranów, przejdę od razu do konkretów.
KEYone „uzbrojony” został w podświetloną białymi diodami klawiaturę QWERTY. Klawisze są nieduże, zwarte, ale bardzo wygodne – cechuje je wyraźny skok i satysfakcjonujący opór. To bez dwóch zdań jedna z najlepszych klawiatur mobilnych, na jakich miałem okazję pisać – a piszę dużo i często. Co więcej, powierzchnia klawiszy pełni również rolę panelu dotykowego! Tym samym możemy przewijać strony czy dokumenty bez potrzeby dotykania ekranu – wystarczy przesunąć palcem po klawiaturze.
Za bardzo dobrym, mechanicznym rozwiązaniem, poszło przemyślane oprogramowanie. Zacznijmy od tego, że klawisze są programowalne. Ba, do każdego z nich można przypisać nawet i po dwa skróty, pozwalające uruchomić wybrane aplikacje, przejść do konkretnych ustawień czy funkcji – system rozróżnia bowiem krótkie naciśnięcie i dłuższe przytrzymanie klawisza. Do dyspozycji mamy też standardowe, pecetowe kombinacje oparte o klawisz CTRL – jak kopiowanie czy cofanie operacji. Żeby tego było mało, w roli klawisza CTRL możemy ustawić każdy z przycisków – wygodniej być chyba już nie może.
Oczywiście nie mogło się obyć bez słownika – ten w KEYone oceniam wysoko. Nie jest idealny, ale jeśli poświęcimy mu chwilę i dostroimy go pod swoje preferencje, odwdzięczy się nam szybkim i trafnym przewidywaniem wprowadzanych wyrazów. Co ważne, system rozróżnia trzy strefy dotykowe na klawiaturze (prawa, środkowa i lewa), wyświetlając trzy najlepsze podpowiedzi jednocześnie – w zależności od tego, którą część klawiatury muśniemy, taki wyraz zostanie wprowadzony w edytowanym tekście. Bardzo, bardzo wygodne rozwiązanie.
Choć początkowo wydawało mi się to niemożliwe, już po kilku tygodniach spędzonych z KEYone nie wyobrażałem sobie powrotu do dotykowej klawiatury i Swype’a. Nie tyle nawet z uwagi na szybkość pisania, ile raczej wygodę obsługi – odpowiedź fizycznych przycisków jest po prostu zdecydowanie przyjemniejsza niż wibracja panelu. To ważne – zwłaszcza, jeśli pisze się dużo.
Wyświetlacz: fajny do pracy, słaby do zabawy
Ekran ma przekątną 4,5″ i nietypowy format 3:2. Takie proporcje po prostu trzeba lubić. W moim odczuciu sprzyjają one pracy i serfowaniu po sieci. Dotychczas nie zdarzyło się, abym narzekał na brak przestrzeni roboczej – warto jednak podkreślić, że do nawigacji używam panelu dotykowego na przyciskach, a do pisania fizycznej klawiatury, więc wykorzystuję 100% powierzchni ekranu tylko i wyłącznie do konsumowania treści.
Przy grach i filmach już tak różowo nie jest. Proporcje 3:2 nie sprzyjają współczesnym multimediom – przez wszechobecne czarne ramki, faktyczna powierzchnia wykorzystywanego ekranu jest zdecydowanie mniejsza, niż wskazywałaby na to przekątna. I to będzie najpoważniejsza wada BlackBerry KEYone w oczach wielu potencjalnych klientów.
Nie pomoże ani sensowna rozdzielczość (1620 x 1080 pikseli na 4,5″ daje zagęszczenie na poziomie 433 ppi), ani fakt, że panel jest naprawdę przyzwoitej klasy. Pokrycie palety sRGB na poziomie ponad 94%, maksymalna jasność sięgająca 500 cd/m2 (przy minimalnym podświetleniu nieprzekraczającym 5 cd/m2), ładnie wysycone barwy… To wszystko nie będzie miało znaczenia, jeśli nie polubisz proporcji wyświetlacza, więc szczerze mogę doradzić: przed kupnem telefonu, koniecznie zobacz go w sklepie.
Tydzień na baterii! Można? Można
W środku obudowy BlackBerry KEYone siedzi akumulator o pojemności 3505 mAh. Nieduży? Być może, ale to nie ma większego znaczenia w normalnym użytkowaniu. Dzięki energooszczędnemu procesorowi i znakomitej optymalizacji telefon zwykle ładuję co trzeci dzień, a w mniej intensywnych okresach zdarza się, że sprzęt wytrzymuje nawet i tydzień bez ładowarki.
Oczywiście, dużo tu zależy od stylu użytkowania telefonu. W moim wypadku odpada granie i oglądanie filmów. Sporo piszę, czytam, rozmawiam i często słucham muzyki po BT. Fotografuję sporadycznie. Wszystko to składa się na średni SoT oscylujący w okolicach 3 godzin. Przy podobnie eksploatowanej Sony Xperii XZ, z ładowarką witałem się każdego dnia.
Co ważne, dobrze zoptymalizowano również czas czuwania. Nie poświęcam specjalnej uwagi na czyszczenie pamięci czy zwalnianie zasobów – system sam radzi sobie z zarządzaniem zadaniami i energią. Jedynym wyjątkiem jest aplikacja Hangout, z której nadal często korzystam – zostawiona sama sobie, potrafi rozładować KEYone w kilkanaście godzin.
Pomijając testy syntetyczne, w ciągu ostatnich kilku miesięcy tylko kilka razy udało mi się rozładować BlackBerry KEYone w ciągu jednego dnia – zwykle przez to, że używałem telefonu w trasie, jako hotspota dla kilku innych urządzeń. To jednak żadne zaskoczenie, bo nie od dziś wiadomo, że kombinacja LTE + WiFi wymaga sporego zastrzyku energii.
Dużym plusem jest wsparcie dla technologii szybkiego ładowania (Quick Charge 3.0). Przy podpięciu kompatybilnej ładowarki (ja używam Aukey PA-T16) i wybraniu opcji Boost, w 30 minut można uzupełnić do 50% zasobów akumulatora. Ładując telefon normalnie, bez włączania wspomagaczy, zwykle potrzebuję około 100 minut, aby zobaczyć wskaźnik 100% stanu baterii.
Snapdragon 625 nie zawodzi. W przeciwieństwie do anteny
BlackBerry KEYone nie lśni w testach syntetycznych. Nie może, bo jego sercem jest procesor Snapdragon 625, a więc układ ze średniej półki, który obecnie spotkać można w urządzeniach dużo, dużo tańszych niż testowana Jeżynka. Daleki byłbym jednak od twierdzenia, że jest to telefon słaby.
Konfiguracja oparta na SD625, Adreno 506 i 3 GB pamięci RAM to solidny zestaw, który w moim odczuciu nie zawodzi. Owszem, zdarzają się sporadyczne przestoje i przycięcia – zwłaszcza, jeśli zdarza mi się pracować na kilku zasobożernych aplikacjach w tym samym czasie – ale po 6 miesiącach mogę z czystym sumieniem napisać, że pod względem komfortu użytkowania nie widzę dużych różnic między KEYone a topowymi smartfonami, które przewinęły się przez moje ręce.
Analizując powyższą deklarację, trzeba oczywiście pamiętać, że telefonu używam głównie do pracy i komunikacji. Warto brać na to poprawkę. W wypadku obsługi multimediów czy gier przewaga smartfonów bazujących na najmocniejszych procesorach Qualcomma będzie już widoczna gołym okiem.
Po eksperymentach z BlackBerry 10 Jeżynki przeszły na Androida i z mojego punktu widzenia była to trafna decyzja. Testowany model pracuje na edycji 7.1.1 – poziom aktualizacji zabezpieczeń w dniu pisania tej recenzji jest z lutego tego roku. Ważną cechą BlackBerry KEYone jest rozbudowane oprogramowanie. Niektóre z dostarczonych aplikacji to proste narzędzia, inne to prawdziwe kombajny – każdy z użytkowników sam musi zdecydować, co będzie mu faktycznie potrzebne. Dwa najciekawsze, warte wzmianki programy to:
BlackBerry Hub – najnowsze wydanie programu, który z Jeżynkami jest kojarzony od lat. Najkrócej rzecz ujmując, jest to skrzynka komunikacyjna, która integruje listę połączeń, wiadomości SMS, maile, powiadomienia z komunikatorów, Slacka czy Facebooka, w jednym miejscu. Jednym przypadnie do gustu, inni z marszu ją wyłączą. Ja używam jej stale. Ma swoje wady (np. niedopracowaną synchronizację z Gmailem czy Messengerem), ale dla mnie pozostaje najwygodniejszą formą gromadzenia wielokanałowej komunikacji w jednym miejscu.
DTEK – flagowa aplikacja BlackBerry, służąca do zarządzania bezpieczeństwem systemu. W dużej mierze zautomatyzowana, raz skonfigurowana nie wymaga interakcji z użytkownikiem. Przydatna rzecz.
Z pozostałych aplikacji zdarza mi się wykorzystywać tylko widget skrótów ukryty w wysuwanym z boku ekranu menu – tam mam szybki podgląd pod umówione spotkania, bieżące wiadomości i pogodę. Pozostałe programy to z mojego punktu widzenia ciekawostki: notatnik, manager plików, Notable, elektroniczny sejf, BBM… Dla wszystkich mam własne, sprawdzone odpowiedniki w innych aplikacjach, więc nie czułem potrzeby, aby bliżej się z ofertą KEYone zapoznać.
Patrząc na specyfikację techniczną BlackBerry KEYone, telefon wydaje się mieć wszystko, co potrzebne w wypadku biznesowego urządzenia. Jest obsługa LTE i wsparcie dla Miracast i NFC, nie zabrakło gniazda kart microSD i OTG, a WiFi jest dwuzakresowe i w nowoczesnym standardzie ac. Do tego dochodzi Bluetooth w wersji 4.2 z A2DP, EDR i LE oraz rozbudowany moduł nawigacyjny (A-GPS, GLONASS i BeiDou2).
I wszystko to działa bez żadnych zastrzeżeń. Regularnie korzystam z nawigacji i łączności bezprzewodowe i dotychczas nie miałem żadnych powodów do narzekania. Z jednym wyjątkiem. BlackBerry KEYone nie radzi sobie z kiepskim sygnałem. Widać to zarówno w mieście, jak i w trasie. Wystarczy wpaść w strefę, gdzie zagęszczenie masztów jest mniejsze, a telefon błyskawicznie gubi zasięg i zaczyna maraton przełączania się między standardami 2G, 3G i 4G.
Ten problem to największa bolączka BlackBerry KEYone, gdyż wpływa na podstawową funkcjonalność telefonu. Przez kłopoty z zasięgiem cierpi nie tylko transmisja danych, ale również jakość połączeń, a więc rzeczy, które z mojego punktu widzenia w telefonie biznesowym są rzeczą absolutnie najważniejszą.
Aparat: topowa matryca to za mało
Oceniając BlackBerry KEYone tylko po podzespołach, dojść można do wniosku, że to smartfon fotograficzny. W końcu znajdziemy tutaj słynną matrycę Sony IMX378, znaną choćby z topowej serii smartfonów Google Pixel. Niestety, to tylko pozory.
Owszem, KEYone oferuje bardzo zbliżone podzespoły: 12-megapikselowy czujnik głównego aparatu, system ostrzenia PDAF oraz optykę ze światłem f.2. Ale to nadal za mało, aby dotrzymać kroku najlepszym smartfonom fotograficznym. Po pierwsze, procesor obrazu w SD625 został okrojony z wielu przydatnych funkcji w porównaniu do serii SD8xx. Po drugie, zaplecze programowe nie jest w KEYone tak dobre, jak w obecnych flagowcach.
Tyle teorii, przejdźmy jednak do praktyki. Ta pokazuje, że Jeżynka to solidny średniak. I nic więcej. Jakość fotografii wykonanych w ładne, słoneczne dni nie budzi większych zastrzeżeń: kolory są zbliżone do naturalnych, szumy trzymane są w karbach, a szczegółowość obrazu jest poprawna.
Im światła mniej, tym jest gorzej. Dobierane przez automat ISO rośnie błyskawicznie, a AF zaczyna się gubić. Pojawia się też coraz więcej szumów w ciemnych partiach zdjęcia, ale muszę podkreślić, że akurat pod tym względem BlackBerry KEYone wypada lepiej niż większość telefonów ze średniej półki, które miałem okazję sprawdzić.
* zdjęcia w pełnej rozdzielczości i bez obróbki znajdziesz na naszym dysku Google.
Podobnie jest z nagrywaniem filmów. Do dyspozycji mamy rozdzielczości 720p, 1080p i 4K. W wypadku dwóch pierwszych płynność obrazu sięgać będzie maksymalnie 60 klatek na sekundę, w 4K może to być góra 30 klatek na sekundę. Chyba że odpalimy cyfrową stabilizację obrazu (mechanicznej KEYone nie posiada) – wtedy odpada nam zarówno 4K, jak i 60 kl./s w jakimkolwiek formacie. Szkoda, bo stabilizacja bywa przydatna – ale nie na tyle, abym dla niej zrezygnował z lepszej jakości obrazu.
Bardzo fajnym dodatkiem jest HDR. Dostępny jest w dwóch wariantach (Auto i ON), ale zdecydowanie zachęcam do trzymania się pierwszego z nich. Daje naturalniej wyglądający obraz z sensowną rozpiętością tonalną. Czernie są ładnie rozjaśnione (ale nie przesadzone), a jasne partie nie biją po oczach. Jedynym minusem tego trybu jest fakt, że zrobienie zdjęcia zajmuje sporo czasu (fotografia budowana jest z kilku poskładanych kadrów, rejestrowanych z różnymi ustawieniami), więc nie da się w ten sposób „zamrozić” ruchu. Trzeba też mieć pewne ręce – drżenie może mieć wpływ na wygląd zdjęcia.
Domyślna aplikacja oferuje wszystko to, co najważniejsze – z możliwością stosowania ustawień ręcznych włącznie. Przez jakiś czas szukałem dla niej zamiennika (używałem między innymi powszechnie chwalonej OpenCamera), ale ostatecznie wróciłem do domyślnego programu. Do moich celów fabryczna aplikacja w zupełności wystarcza.
#ProTip: domyślnie standard kadrowania ustawiony jest na 3:2, co znakomicie uzupełnia się z proporcjami ekranu, ale jednocześnie powoduje zmniejszenie efektywnej rozdzielczości. Jeśli więc i tak planujesz drukować zdjęcia w klasycznym 16:9 lub oglądać je na ekranie TV czy monitora, zapewne lepiej będzie od razu przełączyć się na inny tryb pracy.
Przednia kamerka ma 8 Mpix, światło f2.2 i pole widzenia na poziomie 84 stopni. Ostrość jest ustawiona na sztywno – mam też wrażenie, że punkt ostrości jest za daleko przesunięty, przez co często miałem wrażenie, że twarz jest delikatnie rozmyta. Niemniej, to solidny zestaw – ale raczej dla kogoś, kto będzie traktował telefon jako narzędzie do wideorozmów (najwyższy standard to przyzwoite 1080p). Nie sądzę, aby zainteresowała się nim jakaś #InstaGirl – z pewnością są lepsze propozycje na rynku.
Czy warto kupić BlackBerry KEYone?
BlackBerry KEYone to nietypowe urządzenie, więc nie każdemu przypadnie do gustu. To telefon kierowany do niszowego odbiorcy, a przez to trudny w sprzedaży i z definicji mało popularny. Ma niezły aparat, dobry ekran i przyzwoitą wydajność – ale to wszystko napisać mógłbym o wielu innych, dużo tańszych telefonach. Wystarczy zerknąć na nasz najnowszy TOP-10 polecanych smartfonów, aby znaleźć ciekawsze propozycje, za mniejszą kasę.
To, czym KEYone się zdecydowanie wyróżnia, to niewątpliwie długi czas pracy na baterii oraz fizyczna klawiatura. Niełatwo spotkać obie te cechy w jednym urządzeniu i to czyni z Jeżynki unikat na światową skalę. Niemniej, docenią to wyłącznie osoby traktujące telefon jako narzędzie do komunikacji. Do konsumpcji treści – czy to oglądania filmów, czy grania, czy nawet serfowania po sieci, lepiej sięgnąć po inny sprzęt. Mając do wydania ponad 2000 zł, jest już w czym wybierać.
Ja, po sześciu miesiącach spędzonych z KEYone nadal jestem zdania, że warto ten telefon kupić. Mój główny zarzut dotyczy jedynie problemów z zasięgiem – gdyby nie ten feler, uznałbym Jeżynkę za najlepszy telefon dla biznesu na rynku. Mam też wielką nadzieję, że szykowany na najbliższe miesiące KEYone 2 przyniesie ze sobą lepiej przemyślaną konstrukcję, która w mniejszym stopniu zakłócać będzie pracę anteny. Jeśli tylko przy tym TCL niczego nie zepsuje, chyba w końcu doczekam się urządzenia (dla mnie) idealnego…
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.