Segment urządzeń gamingowych w ostatnich latach został bardzo wyraźnie nakreślony i rozrósł się, obejmując swoim zasięgiem takie produkty jak fotele, czy nawet kubki. W zasadzie w tym momencie wszystko, do czego przykleimy odpowiednie logo, staje się produktem gamingowym, a producent może żądać za niego więcej pieniędzy.
Na rynku mamy głównie 2 marki – RAZERa i Asusa z serią Republic of Gamers. Z mniej popularnych możemy wyróżnić jeszcze np. laptopy HP Omen, Acer Helios i Predator, czy peryferia marki bloody od A4Techa. Praktycznie każda licząca się firma pragnie mieć swoje sprzęty dla graczy. Patrząc na ” inne” produkty gamingowe jak np. plecaki RAZERa – jest to po prostu zwiększanie ceny produktu nawet kilkukrotnie tylko poprzez oznaczenie ich odpowiednim logo. Dalibyście za taki plecak ponad 500 zł? Ja też nie, ale w ten sposób zyski rosną.
Gaming – laptopy
W ich przypadku sytuacja się wyklarowała już jakiś czas temu. Gaming to odpowiedni wygląd, zazwyczaj dominuje czerń ze wstawkami wyrazistych kolorów jak czerwień lub zieleń. Sprzęt tego typu przeznaczony dla graczy w znakomitej większości przypadków wcale nie jest droższy od normalnych modeli. Jedno jest za to łatwe do zauważenia – jeśli chcesz sprzętu wydajnego – nie znajdziesz takiego poza segmentem gamingowym. Tylko tam są implementowane procesory z najwyższej półki, odpowiednia ilość szybkiej pamięci RAM i karty graficzne, które pozwolą na granie lub pracę w każdym zakresie. Więc laptop do grania to głównie 2 składowe: wydajne podzespoły i gamingowy wygląd.
Sprowadza się to do tego, że nie możesz kupić naprawdę dobrego i wydajnego sprzętu o normalnym wyglądzie – po Twoim laptopie widać od razu, że jest tym bardziej wydajnym, zwyczajnie dlatego, że wygląda diametralnie inaczej. Dlatego np. grafik, jeśli chce mieć laptopa, na którym będzie mógł pracować, będzie on wyglądał inaczej niż normalny laptop. Niektórym może to przeszkadzać, a nie powiem – i mnie ten trend drażni. Jednak to nie temat na teraz.
Czym wyróżniają się pierwsze smartfony dla graczy?
Za pierwszy smartfon gamingowy uznamy RAZER Phone. Czemu nie Sony Ericsson Xperia Play? Bo szczerze mówiąc nie przyjął się zbyt dobrze, minęło ładnych kilka lat i żaden inny producent nie podążył jego drogą, więc był tylko wyjątkiem. Teraz rynek samych gier wygląda zupełnie inaczej i w tym momencie ponad połowa przychodów całej branży to gry mobilne. A RAZER Phone, co ma w sobie?
Bez wątpienia wygląda na sprzęt gamingowy, jest logo i jest czerń. Procesor to Snapdragon 835 – normalne SoC, najwydajniejsza jednostka Qualcomma z 2017 roku, występująca w większości flagowców z tamtego roku, jak np. Xiaomi Mi 6 i to do niego będę porównywał ten model. Pamięci RAM jest 8 GB. Myślicie, że jest różnica wydajności między 6, a 8 GB RAM? Nic bardziej mylnego. Różnica byłaby diametralna, jeśli zapełnilibyśmy te 6GB, wtedy RAZER Phone byłby lata świetlne przed Mi 6. Już śpieszę z wyjaśnieniem – w systemie Android nie ma obecnie żadnej możliwości, aby zapełnić taką ilość pamięci, chyba że uruchamiając jednocześnie kilka wymagających gier, ale nie da się grać w nie jednocześnie, więc suma sumarum – to żadna przewaga.
Wyświetlacz jest w proporcjach 16:9, ma rozdzielczość 1920×1080 px i odświeżanie na poziomie 120 Hz. Zdecydowanie, podwojenie odświeżania matrycy jest czymś nowym, niespotykanym w normalnych modelach. To przyda się i to bardzo, gdybyśmy chcieli używać tego smartfona do VR, ale… nie w innym przypadku. Zapytacie teraz: Ale jak to? Przecież mamy monitory nawet 240 Hz, a do grania wiele osób używa już 120 Hz, więc niby dlaczego nie ma to sensu w smartfonie? Użyję tutaj porównania do grania konsolowego i bardzo interesującego materiału z kanału TVGry na Youtube.
Najlepsze na rynku konsole obsługują maksymalnie 60 fps i to nawet nie we wszystkich tytułach. Grając w jakąś dynamiczną grę na komputerze, jak np. Fortnite czujemy naprawdę dużą różnicę między 60, a 120 klatkami na sekundę. Wiąże się to z obsługą za pomocą myszy, precyzją, jaką nam daje i szybkością naszych ruchów, które bezpośrednio przekładają się na ruch w grze. Ta sama gra na konsoli nie będzie już, aż tak dynamiczna, dlatego, że gramy za pomocą kontrolera, więc nie czujemy wyższej częstotliwości odświeżania matrycy.
Granie na ekranie smartfona bardzo przypomina granie na kontrolerze. Gry nigdy nie będą na smartfonie tak dynamiczne, jak te na komputerze, dlatego też komputer jako platforma do grania nigdy nie umrze. Ekran telefonu jest też dużo mniejszy, więc immersja też jest siłą rzeczy mniejsza. Z tych właśnie powodów różnica w doświadczaniu wyższego odświeżania na ekranie smartfona będzie praktycznie… żadna.
Jedną rzeczą chwali się producent – zastosowaniem miedzianych rurek rozprowadzających ciepło po powierzchni tyłu smartfona. Jednak takie rozwiązanie możemy znaleźć np. w Samsungu Galaxy Note 7 i S8, więc to znowu nie jest nic nowego i innowacyjnego. Na tym kończy się jego sprzętowa przewaga nad flagowcami, na dosłownie kilku cyferkach, które nijak się nie przekładają na granie na tym sprzęcie i nie dają posiadaczowi żadnej przewagi. Zupełnie inaczej niż ma to miejsce w przypadku laptopów czy komputerów.
Chińczycy w odpowiedzi dają nam Xiaomi Black Shark – bardzo dobrze zrobiony sprzęt, jeszcze bardziej wyglądający na gamingowy. Jego sercem jest Snapdragon 845, topowy procesor, tym razem z tego roku, wspierany znowu przez 8GB pamięci RAM. Dokładnie ten sam duet możemy znaleźć np. w Xiaomi Mi Mix 2S i nawet wyświetlacz jest tej samej wielkości oraz rozdzielczości.
Co prawda wygląda zupełnie inaczej i jest symetryczny w przeciwieństwie do Mi Mix2S, jednak znowu posiada dokładnie te same podzespoły co flagowce z tego roku. Xiaomi pokusiło się o jedną znaczącą innowację, jako pierwsze stosując w smartfonie system chłodzenia cieczą, który podobno obniża temperaturę urządzenia o 8 stopni Celsjusza.
Prócz tego w zestawie z telefonem dostajemy specjalne etui, do którego możemy podłączyć mały kontroler bluetooth, który można dokupić za niewielką sumę. Jednak nie każdy musi chcieć na nim grać. Dla takich osób nadal dobre chłodzenie jest jakimś wyróżnikiem i mogą się pokusić o jego zakup. Jednak znowu, względem do tego, co dają nam dorosłe, prawdziwe sprzęty do grania, ten telefon nie oferuje tyle, ile powinien z racji na segment, do którego chce należeć.
W takim razie jaki powinien być gamingowy segment smartfonów?
Tym, co wyróżnia sprzęt do grania od normalnego, jest przede wszystkim większa wydajność. Idzie z nią w parze specyficzny wygląd, ale to tylko dodatek, w końcu samochód z dwoma białymi pasami nie jedzie szybciej od tego samego samochodu bez tychże pasów. Dlatego moim zdaniem smartfony dla graczy nie mogą od tej reguły odstawać.
W grach bezsprzecznie najważniejszym elementem jest procesor graficzny. Komputerowe procesory, tak samo jak te, które mamy w smartfonach, w tym samym układzie wbudowane mają GPU, które korzysta z tej samej pamięci RAM, co CPU. Jednak w komputerach przeznaczonych do grania zawsze mamy jeszcze dedykowane GPU, ze swoją własną, dużo szybszą pamięcią.
Kiedyś jedna z plotek głosiła, że Vivo X6, będzie miał 1GB dedykowanej pamięci dla GPU, niestety okazała się tylko mrzonką. Jednak czy to nie jest właśnie to, czego nam trzeba w prawdziwie gamingowym smartfonie? Każdy nowy topowy procesor i tak zostanie zaimplementowany we flagowcach, ale co gdyby ktoś zdecydował się na dodanie drugiego procesora graficznego, albo chociaż wydzielenie dodatkowej pamięci RAM dla samego GPU? O ile dodanie drugiego GPU jest w tej chwili jeszcze mało prawdopodobne, bo wymagałoby naprawdę dużo pracy, o tyle dodanie pamięci specjalnie dla tego procesora jest naprawdę dobrym pomysłem.
Będę skupiał się na firmie Qualcomm, dlatego, że ich procesory mogą być zastosowane wszędzie, niezależnie od marki samego telefonu i są bardzo dobrymi jednostkami. Smartfon mógłby wtedy wyjść w takiej przykładowej konfiguracji: procesor Snapdragon 845 z Adreno 630 wspierany przez 6 GB RAM LPDDR4 + 4GB LPDDR5. Ale co daje nam to, że GPU ma swoją pamięć? To, że nawet jeśli nie będzie to nowszy i szybszy LPDDR5(bo jeszcze nie jest nidzie stosowany), to będzie to pamięć ściśle określonej pojemności zawsze czekająca tylko na generowane przez GPU dane. Nie będzie potrzebne priorytetowanie zadań w pamięci, dla każdego procesora osobno.
Może być nawet lepiej, na potrzeby nowego segmentu mogliby stworzyć pamięci LPGDDR – Low Power Graphic Double Data Rate – specjalną odmianę graficznych kości pamięci z małym zapotrzebowaniem na energię. Wtedy zwiększenie wydajności będzie naprawdę zauważalne, nadal stosując ten sam SoC. Nasz globalny producent procesorów mobilnych, mógłby też dostrzec nowy, rozwijający segment rynku i zapragnąć dać mu coś, co go wyróżni, co rozpocznie innowacje i da jakieś pole do manewru. Wtedy możemy się spodziewać nawet całkowitego rozstania wydajnego GPU mobilnego z mobilnym SoC, gdzie zostanie tylko takie, które pozwoli smartfonowi na działanie bez używania dedykowanego procesora graficznego.
Nowe Adreno (a może zyskałoby wtedy nową oryginalną nazwę?) skrojone specjalnie pod naprawdę dużą wydajność leżałoby na płycie głównej smartfona obok głównego SoC, a nie w nim. Każdy producent smartfonów mógłby wtedy dopasować układ graficzny do urządzenia i swobodnie dać mu osobną pamięć. Wydajność mogłaby naprawdę wzrosnąć. No dobrze, w takim razie, dlaczego już dawno tego nie zrobiono? Taki zabieg ciągnie za sobą znaczne zwiększenie objętości komponentów na PCB. Dlatego normalne smartfony nie mogą sobie na to pozwolić, jednak w przypadku gamingowych smartfonów mamy inne priorytety.
Te urządzenia są i muszą być większe gabarytowo, bardziej przypominając nam przenośną konsolkę sprzed kilku lat. Po prostu na cienkim telefonie, bez ramek dookoła wyświetlacza i może jeszcze na dodatek niesymetrycznym, granie jest niewygodne. Oczywiście nie mówimy tutaj o niedzielnym graniu w gierki pokroju Clash Royale. Tylko o spędzaniu całych godzin przy tytułach wymagających dużo więcej zarówno od sprzętu, jak i od samego gracza, jak np. World of Tanks Blitz, czy odsłonach serii Moden Combat.
Xiaomi Black Shark ma grubość 9.25 mm z baterią 4000mAh i sporą ramkę dolną i górną – ergonomia grania jest naprawdę dobra, ale widać tę różnicę względem innych telefonów, jest po prostu większy i grubszy. Dlatego w urządzeniu tego typu nie musimy się martwić o miejsce w środku, na pewno go wystarczy na to, aby wcisnąć na płytę 2 komponenty więcej.
Określenie sprzętu gamingowym sprowadza się jednoznacznie do większej wydajności w grach, lepszego ich doświadczania i przy okazji też specyficznego wyglądu urządzenia. Smartfony nie mogą w żaden sposób od tego wyrobionego standardu odstawać. Nowy rodzaj smartfona pojawił się dopiero co i szczerze mówiąc, jego przedstawiciele robią na tę chwilę wszystko co mogą, bo ten segment rynku dopiero raczkuje. Granie na telefonach nadal się popularyzuje i zdobywa coraz większy udział w całym tym interesie. Myślę, że nowy typ urządzeń jest nam potrzebny, ale zawsze pozostanie niszowym.
Możliwe, że upłynie jeszcze dużo wody w rzece, zanim będą to urządzenia popularne, ale do tego niezbędne będzie zainteresowanie producentów samych komponentów, z których składane są smartfony. W innym przypadku prawdziwy smartfon do gier nigdy nie powstanie, a nadal będzie tylko ciekawostką, wyglądającą bardzo nietypowo, na którą rzadko kto się chce pokusić i pozostaną tylko zagrywką marketingową.
Konkurencja i innowacje zawsze są sprzymierzeńcami konsumentów, dlatego mam nadzieję, że gamingowe smartfony nie będą odstawać od swoich większych, starszych kuzynów – laptopów i komputerów. To byłby prawdziwy powiew świeżości w branży. Może Wy macie jeszcze jakieś inne pomysły jak można ulepszyć i wyróżnić smartfony do grania od zwykłych flagowców?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.