Niedawno zadebiutował Android Pie, co rozpoczęło tradycyjny festiwal narzekania na fragmentację tego systemu, wolne tempo aktualizacji i zbyt mało restrykcyjną politykę Google. Warto sobie uświadomić jedną rzecz – gdybyśmy wszyscy świadomie kupowali smartfony, to takich sytuacji by nie było. Ja nie narzekam na brak Androida Pie.
Jestem fanem Androida, gdyż jego zalety stawiam ponad jego wadami. Same wady często wynikają z niesłusznego i niesprawiedliwego dla obu stron porównywania Androida z iOS metodą zero-jedynkową, co dość często spotykam w sieci, w artykułach i w komentarzach pod nimi.
Wiem, że Android i iOS to nie są systemu doskonałe i żaden nie może dać nam absolutnie wszystkiego, dlatego powinniśmy się cieszyć, że możemy wybierać i eksperymentować, wymieniając się swoimi doświadczeniami, zamiast prowadzić między sobą wojnę totalną, w której nikt nikogo do niczego nigdy nie przekona.
Niestety, premiera nowej odsłony Androida rozpoczęła nowy etap wzajemnych przepychanek fanów zielonego robota i systemu iOS. Poszło oczywiście o aktualizacje. Chciałbym więc poświęcić chwilkę temu tematowi, gdyż jak zwykle pojawiło się wiele niedopowiedzeń.
Przyjęło się uważać, że fragmentacja jest jedną z największych wad systemu operacyjnego Android. Jest w tym oczywiście sporo prawdy, ale mało kto chce dostrzec przyczynę tej całej sytuacji. W żaden sposób nie pomaga ocena tego problemu przez pryzmat porównania wsparcia dla urządzeń z Androidem do iOS, gdyż oba systemy rządzą się swoimi prawami.
Liczba modeli pracujących pod kontrolą Androida w żaden sposób nie jest porównywalna do liczby telefonów z iOS. Urządzeń z zielonym robotem jest więcej, bo produkuje je spora gama różnorakich producentów – gdybym znał ich wszystkich, to pewnie bym zwariował. W przypadku iOS za smartfon odpowiada sam twórca systemu operacyjnego, co prowadzi do lepszej kontroli nad procesem aktualizacji. Apple ma znacznie łatwiej, gdyż wydaje rocznie tylko kilka sprzętów z iOS, więc zapewnienie im długoletniego wsparcia nie jest większym problemem.
Android jest także bardziej otwarty od iOS. Dzięki temu każdy producent może według własnego widzimisię ingerować w zielonego robota, wprowadzając własne nakładki systemowe, co powoduje opóźnienia w aktualizacjach, ale w wielu przypadkach nadaje ich smartfonom wyjątkowości. Otwartość Androida umożliwia również wgrywanie własnego oprogramowania przez operatorów, co powoduje kolejne opóźnienia, bo większa część nowych urządzeń trafia do klientów głównie za ich pośrednictwem. Jak widać Google ma sporo kłód pod nogami, co utrudnia kontrolowanie ich własnego dziecka.
W tej sytuacji jedynym względnie sensownym porównaniem jest konfrontacja iPhone’ów z Pixelami. W obu tych przypadkach za aktualizacje odpowiadają twórcy smartfonów. Google pokazało przy premierze Androida Pie, że potrafi zaktualizować wspierane modele zaraz po oficjalnej prezentacji nowej wersji systemu operacyjnego, więc tym samym dorównuje Apple.
Trochę inaczej jest z okresem wsparcia, gdyż pierwsza generacja smartfonów Pixel ma zapewnione nowe wersje Androida przez dwa lata od premiery, zaś druga generacja i następne przez trzy lata od debiutu. Tymczasem Apple ma zamiar zaktualizować do iOS 12 nawet 5-letniego iPhone’a 5s. Z jednej strony to naprawdę fajne podejście, ale czy ten staruszek poradzi sobie z najnowszą odsłoną iOS i czy dostanie jakieś nowe funkcje? Z tego, co widzę w sieci, opinie o działaniu wersji beta na iPhonie 5s są mocno podzielone, więc czy aktualizacja dla telefonu z wieloletnim stażem nie staje się czasem sztuką dla sztuki?
W udzieleniu odpowiedzi pomocne mogą okazać się zeszłoroczne statystyki Kantar, według których klienci wymieniają swój smartfon średnio co niecałe 2 lata, zazwyczaj razem z nową umową abonamentową. To z grubsza pokrywa się z moimi obserwacjami wśród rodziny, znajomych i naszych maniaKalnych CzytelniKów. Biorąc to wszystko pod uwagę uważam (i to jest moje prywatne zdanie), że 3-letni okres wsparcia byłby optymalny.
Osoby myślące podobnie mają większy wybór, niż tylko modele Pixel, a zapewnia go program Android One.
Swego czasu Android One miał za zadanie promować system Google w krajach rozwijających się, więc został skierowany m.in. do Indii. Gdy wydawało się, że projekt ostatecznie trafi do kosza, Google postanowiło go reaktywować i zmienić jego charakter. Dzięki temu dziś możemy spokojnie kupić różne telefony z czystym systemem i obietnicą regularnych oraz (względnie) szybkich aktualizacji.
W czy możemy wybierać? Na Android One stawia m.in. Nokia, która wprowadziła do swojej oferty sporą liczbę modeli z różnych półek cenowych, które należą do tego programu. Wśród nich możemy wymienić Nokię 7 Plus, czyli jeden z moich ulubionych smartfonów w dwuletniej karierze testera. Ze stajni HMD Global dostajemy Nokię 8 Sirocco i Nokię 6.1, zaś z portfolio Xiaomi możemy wybrać Xiaomi Mi A2, Xiaomi Mi A2 Lite czy Xiaomi Mi A1. Fani egzotyki mogą też wybrać smartfony GENERAL MOBILE, dostępne w sklepie Media Expert. Wszystkie te urządzenia powinny otrzymać Androida Pie do końca jesieni.
Do tego oczywiście dochodzą wspomniane wcześniej Pixele i telefony tych producentów, którzy dbają o aktualizacje. Na pierwszym miejscu (poza Nokią) wymieniłbym tutaj Sony, które bardzo szybko dostarcza najnowsze poprawki bezpieczeństwa dla swoich modeli premium, a także deklaruje dwie duże aktualizacje systemu, o ile na drodze nie staną nieprzewidziane trudności. To oznacza, że Android Pie powinien trafić na Xperię XZ Premium i wszystkie nowsze flagowce Japończyków.
Trochę inne podejście ma Xiaomi, które ponad numerkiem Androida stawia wersję MIUI, ale jeśli komuś to nie przeszkadza, ten może cieszyć się długoterminowymi aktualizacjami właśnie w ramach nakładki Xiaomi. Ona często potrafi zmieniać więcej, niż najnowsze odsłony zielonego robota.
Chyba najtrudniej jest ocenić postawę Samsunga. Podobnie jak Sony, także i Koreańczycy oferują dwie duże aktualizacje dla swoich flagowców i najlepszych średniaków, a także względnie regularnie udostępniają im poprawki bezpieczeństwa. Problem polega na tym, że Samsung potrzebuje nawet kilku miesięcy, by dopasować swoją nakładkę do Androida, przez co nawet właścicieli topowych telefonów muszą czekać dłuższy czas na nowszą wersję systemu. Galaxy S8 powinien dostać więc Pie, ale raczej po Nowym Roku.
Przytoczone przeze mnie przykłady dobrze wspieranych smartfonów z Androidem to nie jest jakaś wiedza tajemna – w końcu portale technologiczne często piszą o aktualizacjach, więc osoby zainteresowane bez problemu dowiedzą się, jak dany producent troszczy się o swoje urządzenia.
Dlatego czasem nie mogę zrozumieć tych użytkowników, którzy najpierw kupują jakiś smartfon, a potem narzekają na to, że okres oczekiwania na aktualizację był za długi (bo wybrali Samsunga) lub dany model dostał tylko jedną dużą aktualizację (jak często bywa w przypadku Huawei). Oczywiście nie może przy tym zabraknąć tradycyjnej formułki „Apple robi to lepiej”.
Czemu więc iPhone nie jest pierwszym wyborem takiej osoby? Odpowiedzi jest wiele, ale chyba najbardziej rozbrajające jest stwierdzenie, że zakupiony smartfon jest generalnie lepszy od sprzętu Apple pod wieloma względami, a jedyną jego słabością jest gorsze wsparcie. Takie stanie w rozkroku nigdzie nie prowadzi, gdyż producenci patrzą przede wszystkim na sprzedaż, a dopiero potem nastroje klientów.
Myślę, że w tej sytuacji lepiej zagłosować portfelem, niż po raz kolejny sięgnąć po model producenta, który zawiódł nasze oczekiwania co do aktualizacji. Mamy wybór, więc korzystajmy z niego – jeśli zależy nam na aktualizacjach, omijajmy szerokim łukiem smartfony tych firm, które się nimi nie przejmują. Tylko tak możemy coś zmienić.
Staram się podejmować świadome decyzje zakupowe i dlatego wybierając Xiaomi Mi 6 od razu wiedziałem, że Androida P mogę otrzymać ze sporym opóźnieniem albo wcale. Dzięki analizie wszystkich za i przeciw wiedziałem, że mam inne priorytety niż najnowsza wersja zielonego robota na pokładzie mojego telefonu. Szczególną przeszkodą jest dla mnie czysty Android (niemal wymagany do szybkich aktualizacji), który delikatnie mówiąc nie spełnia moich oczekiwań – zdecydowanie bardziej wolę rozsądnie rozbudowane nakładki systemowe.
Jestem więc zadowolony z mojego smartfona i brak Androida Pie nic w moim przypadku nie zmienia. Życzę Wam tego samego – zadowolenia z posiadanego sprzętu, zakupionego z pełną świadomością jego zalet i wad, także w dziedzinie aktualizacji.
Na sam koniec pozwolę sobie na małą autopromocję i przypomnę o wpisie poświęconym tym smartfonom, których testowanie miło wspominam:
https://www.gsmmaniak.pl/869430/ulubione-testy-smartfonow-top/
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…