W moje ManiaKalne ręce trafiła Motorola One – tani średniak z niezłą specyfikacją i designem bardzo mocno inspirowanym iPhone’m X. Czy czysty Android i rzekomo dobry aparat sprawiają, że jest wart 1099 złotych? Zapraszam na pierwsze wrażenia.
Motorola One nie tak dawno zadebiutowała na rynku. W Polsce jej cenę ustalono na 1099 złotych. Kilkanaście pierwszych godzin w jej towarzystwie nie pozwala mi jeszcze odpowiedzieć na pytanie, czy jest warta takiej kwoty – zrobię to w ostatecznej recenzji. Jeśli macie jakieś zapytania, to zapraszam do zadawania ich w komentarzach.
Najtańszy iPhone X na rynku
Pierwsze wrażenia zacznę od omówienia zestawu i obudowy – choć w przypadku minimalistycznego pudełka nie za bardzo jest nad czym się rozwodzić. Znajdziemy w nim ładowarkę i kabel USB-C (co wcale nie jest jeszcze standardem w smartfonach za około 1000 złotych). Miłym dodatkiem jest przezroczyste etui, które chociaż trochę chroni smartfona, nie odbierając mu jednocześnie urody. Plus dla producenta.
Przejdę teraz do samej obudowy. Powiedzieć, że nie ma tu krzty oryginalności, to nic nie powiedzieć. W kilku słowach – jeśli wybitnie podoba Ci się iPhone X, a nie chcesz wydawać ponad 4000 złotych, to wierniejszej kopii nie znajdziesz. Piszę to bez złośliwości (prawie), ale w białym wariancie kolorystycznym nawet ramka pomiędzy taflami szkła wygląda identycznie. Niby jak kopiować, to najlepszych, ale bez przesady.
Pomijając kwestie wyglądu, to do jakości wykonania nie mogę się przyczepić. Nic nie skrzypi, wszystko jest świetnie spasowane. Ekran ma tendencję do palcowania, co świadczy o kiepskiej jakości (lub braku, w sieci znalazłem różne informacje) warstwy oleofobowej. W białej wersji chociaż tylny panel pozostaje wolny od tego problemu.
Ekran ma przekątną 5.9-cala i rozdzielczość HD+. Póki co nie mam do niego żadnych zastrzeżeń, widoczność w słońcu oceniam pozytywnie. Na pewno nie wszystkim spodoba się natomiast wcięcie w górnej części ekranu – wielu większych nie dane mi było widzieć.
Bardzo podoba mi się czytnik linii papilarnych. Choć nie od dzisiaj twierdzę, że wolę jego frontowe umiejscowienie, to integracja go z logiem Motoroli bardzo przypadła mi do gustu. Jest też bardzo dobrze zlokalizowany – znacznie lepiej, niż w Nokii 6.1 2018, którą testuję równolegle. Nie mogę się też przyczepić do jego szybkości i celności. Jest bardzo dobrze.
Dobra specyfikacja, choć oczekiwałem więcej
Sercem urządzenia jest Snapdragon 625, którego jestem dużym zwolennikiem. A raczej byłem do momentu, do którego na rynku nie było smartfonów wyposażonych w jego następców. W świetle tego nie mogę pozytywnie ocenić oszczędzania na tym aspekcie w smartfonie, który kosztuje więcej niż 1000 złotych – poniżej mógłbym przymknąć na to oko. Zdecydowanie widziałbym tutaj na przykład Snapragona 636.
Dobrze wypada ilość pamięci operacyjnej RAM – 4 GB i przynależność do programu Android One gwarantują płynną pracę. Zobaczymy, czy nie podda się podczas mojego użytkowania, które do lekkich nie należy. Na pokładzie nie znajdziemy jeszcze Androida Pie, co również traktuję w kategorii lekkiego rozczarowania. Największe obawy budzi we mnie bateria – 3000 mAh przy takim ekranie nie wróży to długiego czasu pracy z dala od gniazdka – choć producent chwali się szybkim ładowaniem, czego również nie omieszkam sprawdzić.
Ceny Motorola One
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.