Jedna z najważniejszych premier Huawei tego roku już za nami. W moje ręce trafił jeszcze ciepły Huawei Mate 20 Pro z potrójnym aparatem, wielkim ekranem i najmocniejszym procesorem chińskiego twórcy. Powiem Wam, jakie są moje pierwsze wrażenia z użytkowania i czy się polubiliśmy.
Londyńska premiera nowych smartfonów z serii Mate 20 odbyła się z wielkim hukiem 16 października, oficjalnie ujawniając dwóch głównych członków kolejnego pokolenia. W tym samym czasie poznaliśmy pełną ofertę cenową Huawei Mate 20 i Mate 20 Pro, a oba telefony trafiły do polskiej przedsprzedaży z atrakcyjnymi gratisami.
Ekipa gsmManiaK.pl miała okazję uczestniczyć w globalnej premierze i przetestować możliwości Huawei Mate 20 Pro na własnej skórze. Pełna recenzja tego modelu powinna ukazać się na naszych łamach jeszcze w tym miesiącu, a tymczasem przedstawiam Wam pierwsze wrażenia z kilku dni spędzonych sam na sam z Mate 20 Pro.
Flagowiec został wykonany z dwóch zagiętych tafli szkła przedzielonych aluminiową ramką o szerokości 2,3 mm – jest to wynik lepszy od standardowego Mate 20 oraz iPhone’a Xs Max, którego grubość tej części wynosi 5,8 mm.
Huawei udało się uzyskać wrażenie premium – na pierwszy rzut oka Mate 20 Pro jest bardzo smukły i elegancki. Jakość wykonania elementów obudowy zaliczam na kolejny plus – jest taka, jakiej oczekiwalibyśmy od telefonu za ponad 4000 złotych.
Na tylnym panelu znajdziemy kwadratową, metalową ramkę z potrójnym aparatem oraz ciekawą teksturę obudowy, która znacznie ułatwia chwyt i ma mniejszą tendencję do zabrudzeń. Odciski palców nadal są widoczne, ale w o wiele mniej inwazyjny sposób.
Wyświetlacz o przekątnej 6,4-cala udało się umieścić w obudowie o wymiarach 157,8 x 72,3 x 8,6 mm, wypełniając matrycą prawie 87 procent przestrzeni. Obsługa tak wielkiego ekranu nie należy do najłatwiejszych, ale odpowiedni chwyt powinien uprościć zadanie. Ja nie miałem zarzutów do rozmiaru wyświetlacza, zważywszy na to, że Huawei Mate 20 jest jeszcze większy.
Jeżeli chodzi o jakość wyświetlanego obrazu, również nie można jej zbyt wiele dopiąć – rozdzielczość QHD+ zapewnia odpowiednio ostry obraz, a jasność maksymalna i minimalna są na odpowiednim poziomie. Szerzej przyjrzę się im w pełnej recenzji, a teraz zerknijmy na nowinki technologiczne matrycy.
W jej wnętrzu znajdziemy czytnik linii papilarnych, który działa szybko, ale nie najszybciej. Do klasycznych sensorów brakuje mu ułamków sekund, co producent może poprawić w aktualizacjach. Inaczej wygląda sprawa z… odszukaniem go na ekranie – jest umieszczony w intuicyjnym miejscu na środku, ale mimo wszystko trzeba się do niego przyzwyczaić. Pomaga w tym podświetlenie, które obserwujemy raz na kilka sekund.
Znacznie lepiej działa rozpoznawanie twarzy, które działa błyskawicznie i celnie. Ta metoda odblokowywania Mate 20 Pro spodobała mi się najbardziej, a w połączeniu z wbudowanym czytnikiem tworzy zgrany duet.
Huawei nie udaje skromności, jeżeli chodzi o jakość aparatów Mate 20 Pro, które stanowią główną część smartfona. Moje pierwsze wykonane zdjęcia potwierdzają jakość optyki flagowca w dzień, kiedy fotografie wychodzą naturalnie i z odpowiednią liczbą szczegółów. Sami oceńcie, czy flagowiec ma szansę pobić P20 Pro i stać się najlepszym fotosmartfonem na rynku – ja uważam, że na takie stwierdzenie jest jeszcze za wcześnie.
Zestaw fotograficzny Huawei Mate 20 Pro tworzy potrójny aparat z obiektywem głównym, szerokokątnym oraz teleobiektywem. Do dyspozycji mamy także inteligentny tryb AI, który pomaga w wykrywaniu scenerii i polepszaniu jakości, pomoc HDR, tryb zdjęć nocnych i portretowych oraz oczywiście edycję manualną z możliwością fotografowania RAW.
Jeżeli chodzi o wydajność, możemy oczekiwać płynności i swobodnej pracy z kilkoma aplikacjami naraz. Mate 20 Pro pracuje pod kontrolą procesora Kirin 980 oraz 6 GB RAM, które spisują się na flagowym poziomie – aplikacje otwierają się błyskawicznie, a podczas użytkowania zdarzyło mi się tylko jedno przycięcie podczas korzystania z aparatu.
Huawei Mate 20 Pro został wyposażony w akumulator 4200 mAh, który spisuje się dobrze, a dwa dni pracy w jednym cyklu to bardzo realna perspektywa. Warto podkreślić dołączoną ładowarkę o mocy 40 W, która ma naładować 70% baterii smartfona w 30 min. Mój uzyskany wynik to 63% w pół godziny.
Krótko podsumowując, najnowszy flagowiec chińskiego producenta jest dopracowanym i eleganckim smartfonem, który działa szybko i może służyć jako sprzęt do mobilnej fotografii. Inną kwestią jest wysoka cena, która nie zachęca. Moje pierwsze wrażenia są jednak pozytywne, a szerzej opowiem Wam o nich w pełnej recenzji.
https://www.gsmmaniak.pl/908854/huawei-mate-20-mate-20-pro-oficjalnie-cena/
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Składany flagowiec w super promocji? Motorola razr 50 Ultra po raz pierwszy doczekała się aż…
Segment tanich tabletów przeżywa rozkwit. Świeżo zaprezentowany Teclast M50 Mini dołącza właśnie do niedrogich pobratymców…
Tanie realme zdobyło kolejną certyfikację. Szykuje się globalne ogłoszenie niskobudżetowca. Niedługo realme Note 60x będzie…
Masz flagowca Apple? To przydałyby Ci się słuchawki. Jako fan marki na pewno słyszałeś o…
Nowy tablet OPPO Pad 3 zadebiutuje już jutro. Na dzień przed premierą sporo o nim…
Dzieli nas dzień od prezentacji średniaków OPPO. O nowym OPPO Reno 13 (Pro) wiemy niemalże…