- « Poprzedni
- 1/3
- Następny »
Huawei Mate 20 Pro to zdecydowanie jeden z najlepszych flagowców tego roku. Imponujące podzespoły, zakrzywiony ekran i komplet technologii to tylko nieliczne cechy, którymi kusi nas chiński supersmartfon. Czas na test Mate 20 Pro, dzięki któremu dowiecie się, jak telefon tak naprawdę radzi sobie w boju i czy jest warty swojej ceny.
Huawei Mate 20 Pro to najdroższy, a zarazem najlepiej wyposażony smartfon w szeregach Huawei. Producent zastosował w nim najnowszej generacji procesor, czytnik odcisków palców zintegrowany z ekranem oraz potrójny aparat, który jest jednym z głównych atutów modelu. Za te wszystkie technologie musimy jednak sporo zapłacić.
Polską cenę Huawei Mate 20 Pro ustalono na kwotę 4299 złotych, która plasuje go wśród droższych flagowców pokroju Samsunga Galaxy Note 9. Czy zastosowane technologie oraz szeroko reklamowana sztuczna inteligencja są warte takiej ceny? Mieliśmy okazję przetestować to na własnej skórze i sprawdzić, czy warto kupić chińskiego superflagowca.
Specyfikacja Huawei Mate 20 Pro
Dane podstawowe | |
Wymiary | 72 x 157 x 8.6 mm |
Waga | 189 g |
Obudowa | jednobryłowa (bez opcji demontażu tylnej klapki) |
Standard sim | nanoSIM + nanoSIM, Dual SIM |
Data premiery | 2018, październik |
Ekran | |
Typ | AMOLED 6.4'' |
Kluczowe podzespoły | |
SoC | HiSilicon Kirin 980 |
Procesor | 2.6 GHz, 8 rdzeni (8 rdzeni (2x Cortex-A76 + 2x Cortex-A76 + 4x Cortex-A55) |
GPU | Mali-G76 |
RAM | 6 GB |
Bateria | 4200 mAh |
Obsługa kart pamięci | NM Card do 256 GB |
System operacyjny | |
Wersja | Android 9.0.0 Pie, EMUI 9.0 |
Łączność | |
Transmisja danych | LTE |
WIFI | 802.11a/b/g/n/ac (2,4 GHz i 5 GHz) |
GPS | (Dual) z A-GPS, GLONASS, Beidou, Galileo, QZSS |
Bluetooth | 5.0 z aptX i aptX HD |
NFC | Tak |
Aparat fotograficzny | |
Główny | 40 MP, wideo, 30 kl/s, lampa błyskowa, dodatkowe aparaty - 20 MP + 8 MP |
Dodatkowy | 24 MP |
Jakość wykonania to ścisła czołówka
Od smartfona za ponad 4000 złotych mamy prawo wymagać materiałów najwyższej próby i właśnie z takich został skonstruowany Huawei Mate 20 Pro. Bryłę flagowca tworzą dwie tafle szkła przedzielone aluminiową, błyszczącą ramką. Tylna obudowa w niebieskiej wersji kolorystycznej została dodatkowo wzbogacona o liniową mikroteksturę Hyper Optical Pattern, dzięki której chwyt jest pewniejszy, a zabrudzenia po palcach pojawiają się rzadziej. Pozbywanie się ich również stało się prostsze.
Z przodu urządzenia znajdziemy ponad 6-calowy panel pokryty zakrzywionym szkłem 3D i ochronną powłoką Gorilla Glass. Pod względem stylistyki wyświetlacza nie ma zaskoczeń – matrycę „przyozdabia” trzycentymetrowe wcięcie, o którym podczas użytkowania da się zapomnieć. Z moich obserwacji wynika, że szkło ekranu dość łatwo się rysuje, dlatego polecam po zakupie zabezpieczyć je folią.
Obie strony flagowca łączy estetyczna, ale śliska aluminiowa ramka z dobrze wkomponowanymi antenami i fizycznymi przyciskami funkcyjnymi – kontrolerami głośności oraz włącznikiem. Ten drugi został zaakcentowany czerwonym kolorem, natomiast pozostałe elementy dobrze współgrają z tylną obudową. Całość bryły jest wodoszczelna, zgodnie z normą IP68.
Nie da się ukryć, że pierwszy kontakt z Huawei Mate 20 Pro jest przyjemnym doświadczeniem, co dodatkowo podkreśla smukłość modelu. Pomimo podobnych rozmiarów ekranu do podstawowej wersji Mate 20, edycja Pro jest wyraźnie węższa. Pomaga to w obsłudze smartfona jedną ręką i zapewniło mu wydłużone proporcje 19.5:9.
Rozmieszczenie elementów wyposażenia Mate 20 Pro jest standardowe, ale smartfon nie ustrzegł się braków. W konstrukcji próżno szukać wejścia słuchawkowego oraz jednego z głośników, którego sprytnie wmontowano w złącze USB typu C znajdujące się na dolnej krawędzi.
Tam znajdziemy jeszcze wysuwaną tackę na karty nanoSIM lub autorskie NM Card. Prawy bok zajęły wspomniane przyciski regulacji głośności i klawisz główny, a na górze znajdziemy dodatkowy mikrofon i czujnik podczerwieni. Warto wspomnieć, że z tyłu nie wypatrzymy czytnika linii papilarnych, ponieważ zintegrowano go z ekranem. Pozostał tam tylko potrójny aparat w wystającej, kwadratowej ramce, przy której lubi gromadzić się kurz.
Podsumowując tę część, Huawei Mate 20 Pro to elegancki smartfon wykonany z topowych materiałów, które dobrze leżą w dłoni i szybko zdradzają klasę cenową urządzenia. Szkło jest oczywiście bardziej podatne na uszkodzenia niż metal, ale to często jedyny materiał, na jaki decydują się producenci w swoich flagowcach. Huawei również przy nim pozostało.
Ekran AMOLED naszpikowany technologiami
Przedni panel flagowca wypełnia ekran o przekątnej 6.4-cala, rozdzielczości WQHD+ (3120×1440) oraz proporcjach 19.5:9, do których możemy dopasować większość materiałów wideo. Matrycę wykonano w technologii AMOLED i zakrzywiono za pomocą szkła 3D, uzyskując niemal 87 procent wypełnienia frontu przez ekran.
O ostrość wyświetlanego obrazu nie musimy się martwić – zagęszczenie pikseli na poziomie 538 PPI w połączeniu z rozdzielczością gwarantuje fantastyczną jakość treści. W celach oszczędności energii możemy obniżyć rozdzielczość do wartości Full HD+ lub HD+. Ta pierwsza spisywała się w testach szczególnie dobrze.
Komfortowe konsumowanie multimediów wspierają kolory z palety DCI-P3 (pokrytej w 98.2%), sRGB (pokrytej w 100%) oraz obsługa treści HDR10, ale dostępność filmów lub seriali w tej jakości jest nadal ograniczona.
Huawei Mate 20 Pro kontynuuje zamiłowanie chińskiego producenta do ekranów wyposażonych we wcięcie, dlatego w górnej części smartfona znajdziemy szerokiego notcha z ukrytą kamerką do zdjęć, głośnikiem oraz modułami rozpoznawania twarzy w trójwymiarze. Krótko mówiąc, nie jestem fanem takiego rozwiązania.
Oprócz technologii wcięcie skrywa także powiadomienia, dostęp do nich uzyskujemy dopiero po wysunięciu górnego paska, ponieważ rozmiar notcha uniemożliwia wyświetlenie więcej niż czterech ikon po jednej stronie. Alternatywą dla powiadomień na pasku jest tryb Zawsze na ekranie, czyli bliźniacze rozwiązanie znane z modeli Samsunga, dzięki któremu napływające informacje możemy śledzić na wyłączonym wyświetlaczu.
Do naszej dyspozycji udostępniono funkcję ukrywania wcięcia, która w przypadku matrycy AMOLED działa świetnie – powstałego czarnego paska nie da się odróżnić od fizycznego notcha.
Jasność maksymalna ekranu w trybie ręcznym uplasowała się na poziomie 400 nitów, czyli wartości pozwalającej komfortowo patrzeć na wyświetlacz nawet w kontrze do promieni słonecznych. W trybie automatycznym jest jeszcze lepiej, ponieważ wyświetlacz rozjaśnia się o kilka dodatkowych nitów, lecz warto zaznaczyć, że nie mamy tu do czynienia z najjaśniejszym wyświetlaczem na rynku. Znacznie bardziej przypadła mi do gustu jasność minimalna oraz tryb ochrony wzroku, które w nocy spisują się wzorowo i ograniczają zmęczenie oczu. Poziomem ocieplania barw nocnych możemy oczywiście sterować.
Jasność maksymalna
Jasność minimalna
Kontrast zastosowanego panelu AMOLED jest nieskończony, co oznacza fantastyczną czerń. Kolory są odpowiednio naturalne i nasycone, a także nie ulegają nadmiernym przekłamaniom podczas patrzenia na ekran pod kątem, co dotyczy także bieli. Producent udostępnił automatyczne sterowanie balansem bieli oraz temperatury barw, ale w większości przypadków stawały się one zbyt ciepłe i nie naśladowały rzeczywistości.
Zakrzywienie ekranu przeszkadza sporej części naszych czytelniKów, ale muszę przyznać, że nie komplikowało mi codziennego użytkowania. Przypadkowe naciśnięcia zdarzały się bardzo rzadko, choć to przede wszystkim zasługa dość ostro zakończonej obudowy, która dobrze trzyma się dłoni, a nie samego ekranu.
Jedną z najważniejszych funkcji wyświetlacza, obok produkowania obrazu, jest odblokowywanie telefonu. W matrycę Mate 20 Pro wbudowano optyczny czytnik linii papilarnych, który działa… wybiórczo i nie zawsze najlepiej. Jest co prawda umiejscowiony w wygodnym i intuicyjnym miejscu na środku ekranu, ale przez cały okres testowania nie przyzwyczaiłem się do jego pozycji – na szczęście pomagało w tym dedykowane podświetlenie.
Zastrzeżenia mam do szybkości oraz celności technologii. Aby odblokować telefon, musimy dość mocno nacisnąć ekran, któremu mimo wszystko zdarza się nie rozpoznać przyłożonego palca. Mój początkowy entuzjazm z działania tej funkcji nieco zmalał, ale liczę, że Huawei poprawi ją w aktualizacjach, bo ma taką możliwość.
W tym miejscu warto wspomnieć o problemach z przebarwieniami i dziwnymi plamami pewnej części egzemplarzy Mate 20 Pro. Kłopoty nie dotknęły testowanej przeze mnie sztuki, ale sprawa jest rozwojowa, dlatego polecam śledzić sprawę na bieżąco.
Krótko podsumowując: ekran flagowca to jasny i tworzący przyjemne treści atut, ale chętnie przywitałbym poprawę dokładności czytnika linii papilarnych, który ma szansę stać się kluczową technologią w kolejnych latach.
Niemal kompletne wyposażenie
Zaplecze techniczne niektórych dzisiejszych flagowców pozostawia sporo do życzenia, ale Huawei Mate 20 Pro zdaje się oferować użytkownikowi całkiem korzystny kompromis z kilkoma wadami – sami możecie zdecydować, czy je zaakceptujecie.
Wśród najważniejszych złączy znalazło się USB typu C (generacji 3.1), które oprócz wsparcia dla superszybkiego ładowania SuperCharge skrywa w sobie głośnik – producent postanowił wmontować go wewnątrz wejścia, z kolei drugi umieścić we wcięciu, tworząc z pary zestaw stereo ze wsparciem dla Dolby Atmos.
W praktyce Huawei Mate 20 Pro gra po prostu dobrze. Wsparcie dla aptX HD, LDAC oraz HWA Audio sprawiają, że wydostający się z wnętrza dźwięk jest barwny i odpowiednio głośny, a na szczególne podkreślenie zasługują niskie tony i bas. Co natomiast dzieje się z dźwiękiem po włożeniu kabla USB? Muzyka jest nieco przytłumiona i można odczuć różnicę, natomiast jest ona stosunkowo niewielka i nadal da się korzystać z głośników.
Konstrukcja smartfona nie przewidziała złącza słuchawkowego, którego brak spośród wszystkich elementów odczułem najbardziej. Na osłodę otrzymujemy dołączone słuchawki USB typu C oraz przejściówkę na wejście jack.
Mimo wszystko, do dźwięku produkowanego przez głośniki lub słuchawki Mate 20 Pro trudno mieć większe zastrzeżenia – to bardzo dobry smartfon muzyczny.
Przechodząc do metod odblokowywania, zdecydowanie najlepiej działa rozpoznawanie twarzy, które bije na głowę czytnik zintegrowany z ekranem i nie pozwala mu się wykazać. Podnosząc telefon do góry, uzyskujemy błyskawiczny dostęp do ekranu smartfona. Odpowiada za to jednostka tworząca obraz 3D, działająca natychmiastowo również w nocy.
Na pokładzie nie zabrakło płatności NFC oraz rozbudowanych systemów GPS, w tym m.in. Galileo, QZSS oraz Glonass. Moduły łączności flagowca obejmują Wi-Fi ac (2.4 oraz 5 GHz), Bluetooth 5.0 oraz 4G LTE kat.21, o którego zasięg dba antena Balong wbudowana w procesor. W praktyce Mate 20 Pro nie ma problemów z internetem oraz połączeniami – ich jakość nie pozostawia wiele do życzenia i jest zwyczajnie dobra.
Warto wspomnieć o obsłudze hybrydowego Dual SIM połączonego z autorskimi kartami pamięci NM Card – producent postanowił zrezygnować ze standardu microSD i spróbować utworzyć własny. Póki co nie wiemy, czy rozwiązanie nie stanie się popularne, dlatego trudno uznać to za zaletę.
System
Smartfon pracuje pod kontrolą najnowszego Androida 9 Pie z nakładką EMUI w wersji 9.0. Interfejs oprogramowania jest rozbudowany, ale przemyślany, dlatego konfiguracja ekranów i ustawień telefonu nie sprawia problemów.
W nakładce pomyślano o dopasowaniu treści do wydłużonych proporcji ekranu Mate 20 Pro, trybie Higieny Pracy, w którym możemy ograniczyć nasz czas spędzany ze smartfonem, a także jeszcze lepszej sztucznej inteligencji, ale jej zachwalanie polecam traktować z dystansem.
Mate 20 Pro chwali się rozbudowanym HiVision, czyli rozpoznawaniem obiektów oraz tłumaczeniem tekstu (bez języka polskiego). Flagowiec identyfikuje m.in. budynki, zabytki oraz zwierzęta, czego przykłady możecie zobaczyć poniżej.
Niektóre rozpoznane przedmioty możemy od razu kupić, ale podpowiadane aukcje często nie zgadzają się ze stanem faktycznym. Podobnie ma się sprawa z „liczeniem kalorii przez aparat”, które naturalnie wymaga dopracowania.
Zabawną ciekawostką może być fakt, że Mate nie rozpoznał w HiVision sam siebie, polecając mi zakup konkurencyjnego modelu.
EMUI 9.0 udostępnia nowy system gestów, który z powodzeniem zaimplementowałem u siebie. Nie miałem też problemów z przyzwyczajeniem się do ustalonych ruchów:
- przeciągnięcie od dołu do góry powoduje przejście do ekranu głównego,
- przeciągnięcie i przytrzymanie wywołuje menu wielozadaniowości,
- ruch od lewej/prawej strony do środka to gest cofania.
Cała trójka jest bardzo intuicyjna i nigdy nie musiałem wrócić do „starego” sposobu nawigacji.
Wisienką na torcie jest Huawei Share, które umożliwia bezprzewodowe połączenie się z komputerem i np. drukowanie dokumentów. Na odległość możemy połączyć się także z telewizorem lub monitorem w celu projekcji treści.
Podsumowując, systemowa nakładka nie opóźnia pracy smartfona ani nie powoduje zbędnych komplikacji – najważniejsze ustawienia są szybko dostępne, wielozadaniowość oraz podział ekranu na części działają sprawnie, a wizualna strona EMUI to dodatkowy plus.
- « Poprzedni
- 1/3
- Następny »
Ceny Huawei Mate 20 Pro
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.